czwartek, 3 października 2013

Odczarowana Maria Pawlikowska-Jasnorzewska


Tytuł: Życie listami pisane.
Autor: Agnieszka Stabro
Wydawnictwo: Bellona
Udostępnienie: Sztukater
ISBN: 9788311128385
Ilość stron: 160

W pamięci Polaków zachował się obraz Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej – kobiety kruchej, poetki posągowej, autorki Pocałunków. Także i w mojej głowie do niedawna królowała ona jako postać wywodzącą się z krakowskiego domu artystów, mająca możliwość dorastać w niezwykłym klimacie Kossakówki, w otoczeniu ojca Wojciecha Kossaka, siostry Magdaleny Samozwaniec, ale też wielu znamienitych gości – Malczewskiego, Słonimskiego, Witkiewicza i innych.
Spędzenie dzieciństwa i młodości w klimacie krakowskiej bohemy było dla Lilki znaczące i wpłynęło na jej dalsze życie. Przyzwyczajona do wygód i luksusów, otaczana zbytkiem, blichtrem i splendorem od najwcześniejszych lat życia, nie mogła znaleźć swojego miejsca w świecie odartym z tych przyjemności. Nie tylko wojna była dla niej czasem nie do zniesienia, lecz także trwanie w dwu pierwszych małżeństwach.
Pawlikowska-Jasnorzewska była bowiem rozkapryszoną ekscentryczką, wyrosłą z artystycznego domu, której nie w smak było małżeństwo, będące końcem wolności i niezależności, a także powolną drogą ku zatraceniu, jakim dla Lilki było macierzyństwo. Za nic nie chciała poetka utracić swojej indywidualności, toteż nawet będąc w związkach nie stroniła od zalotnego flirtu, zachwycała futrami, które kupiłaby nawet rezygnując z jedzenia.  To one były dla niej znakiem nieskrępowania.
Agnieszka Stabro podjęła próbę ukazania Pawlikowskiej-Janorzewskiej jako kobiety charakternej, nie pomijając jej wad i oczywistych śmiesznostek. Nie jest to kolejna biografia, prezentująca wybielony obraz człowieka, który nie miał prawa istnieć, lecz próba rekonstrukcji życia artystki na podstawie jej listów i dziennika – dwu źródeł, w których jawiła się ona jako inna niż ta, którą znaliśmy do tej pory.
Stabro zarysowuje kontur osoby odbiegającej od wyobrażeń męża o idealnej żonie, pokazuje ekscentryczkę lubującą się w luksusie i wciąż cierpiącą na głód nadzwyczajnego. Wchodzimy jak podglądacze w jej życie intymne, budowane z trzech małżeństw, z których dopiero ostatnie, dało poetce poczucie prawdziwego szczęścia u boku człowieka, który nie pragnął jej zmienić. Wraz z autorką zerkamy w codzienne kłótnie i konflikty o sprawy przyziemne, takie jak gotowane obiadu, którymi Lilka zupełnie się nie przejmowała. Wolała z głową przy ziemi słuchać natury lub w inny sposób kontemplować swój z nią związek.
W ciągu swych dwu nieudanych małżeństw, często wracała Lilka do Kossakówki, gdzie niezmiennie czuła się najbezpieczniej. Tylko tam znajdowała zrozumienie u Mamidła i Magdy.
Ta króciutka publikacja to tak naprawdę lapidarne wejrzenie w najważniejsze etapy życia artystki: oprócz dzieciństwa, dojrzewania, a później czasów małżeńskich znajdziemy w niej również ustęp poświęcony czasowi choroby Lilki. W nim też, jawi się ona jako twórczyni szukająca w swym dzienniku – przybierającym wówczas formę dziennika choroby – terapii i pociechy. Tutaj również dochodzi do największych dysonansów pomiędzy listami i zapiskami diarystycznymi: w tych pierwszych poetka unika mówienia o swoim prawdziwym stanie, czyni to zdawkowo, półsłówkami, by nie martwić męża, za to w swoim diariuszu szczerze i dokładnie opisuje wszystkie przypadłości, związane najpierw z dolegliwościami kobiecymi [i tutaj odnosi się ogromne wrażenie wcześniejszej wiedzy poetki o swojej prawdziwej chorobie, niewykrytej jeszcze przez lekarzy, a już przez nią samą przeczuwanej, ten rodzaj ponadwrażliwości, często występującej u osób dotkniętych tą chorobą – patrz dzienniki Krystyny Kofty], a następnie rakiem macicy, dającym przerzuty na kości. Obserwujemy zmianę zachodzącą w poetce, przewartościowanie przez nią życia, a także widzimy, że pisanie było dla niej aktem heroizmu, wskazującym na to, jak ogromną miało dla niej wartość.

Mam wrażenie, że ten wolumin ma ogromną siłę oddziaływania – odczarowuje Pawlikowską-Jasnorzewską, ukazuje obraz człowieka złamanego przez życie, zmagającego się z jego bolączkami, cierpiącego z powodu swojego zmieniającego się przez chorobę ciała, osoby samotnej i ogromnie uczuciowej.
To już nie tylko Lilka-rozkapryszona kobieta, Lilka-ulotna, krucha, romantyczna, ale też Lilka cierpiąca prawdziwe katusze, Lilka dzielnie znosząca codzienność bez splendoru, do którego przyzwyczaiły ją wczesne lata młodości, Lilka wierząca w magię, to wreszcie Lilka-człowiek z krwi i kości, a nie jedynie symbol poezji miłosnej.
Choć książka ta nie daje odpowiedzi na wszystkie pytania i wielokrotnie zupełnie niepotrzebnie powiela informacje, które już wcześniej zostały podane, to jednak dla mnie była lekturą wyjątkową: unikatową, bo dała mi impuls do sięgnięcia po dzienniki oraz listy Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej; nie byle jaką, bo pokazującą inne oblicze poetki, niż te znane z historii literatury.
Polecam.

6 komentarzy:

  1. Mam mieszane uczucia, w stosunku do tej lektury

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki Twojej recenzji mam ochotę na przeproszenie się z poezją, wiersze ostatnio czytałam chyba w liceum, czas to zmienić. Świetna recenzja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam właśnie Pawlikowską-Jasnorzewską. Sama mam zamiar wrocić do jej poezji, bo wiem, że po lekturze tej książki na wiele jej tekstów będę patrzyła już inaczej. Wypożyczyłam też sobie jej korespondencję, która mam nadzieję również wniesie coś nowego w moje odczytania.

      Usuń
  3. To książka, którą przeczytam koniecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wyjątkowa i unikatowa? Lubię akie ksiązki, chętnie się z nią zapoznam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo chętnie zapoznałabym się z tą książką. Lubię wiersze Jasnorzewskiej :)

    OdpowiedzUsuń