W dzisiejszych czasach zawieranie
związków małżeńskich traci swoją ważność. Coraz częściej pary decydują się na
życie na tak zwaną „kocią łapę”. Jeśli już kiedyś podejmują decyzję o
małżeństwie, najczęściej jest to jedynie związek cywilny. Również znakomita
większość par chcąca przyjąć ślub kościelny zapomina, że jest to sakrament, a
nie scena, dzięki której można będzie założyć białą suknię, zwołać tłumy gości,
po to, by później nareszcie rozpocząć alkoholową imprezę do białego rana. Zapominają,
a być może wcale nie wiedzą, że ŚLUBUJĄ nie tylko przed sobą, ale także przed
Bogiem. Dlaczego tak to podkreślam? Bowiem wiele osób decydujących się na
sakrament w Boga nie wierzy, a do kościoła chodzi ewentualnie od święta czy z
przyzwyczajenia. Chodzi jedynie o atmosferę, białą suknię i całą związaną z tym
otoczkę. Po co więc wzywać obecność kogoś, kogo się nie uznaje? Gdzie jest
sens? Ktoś powie, że skoro się nie wierzy, to jakie to ma właściwie znaczenie
gdzie i jak wstąpią w związek małżeński. Czy nie jest jednak tak, że wiele osób
nie chce mieć z Kościołem nic wspólnego, a mimo to decyduje się na tak poważny
krok, bo np. rodzina naciska? Z czego wynika takie podejście do sprawy? Z
nieuświadomienia czy premedytacji?
Nie chodzi jednak o spory.
Chodzi o uświadamianie osób
chcących dowiedzieć się czegoś więcej na temat sensowności zawierania ślubów
kościelnych oraz życia w związkach uświęconych przez Boga.
I taką próbę podejmuje autorka
Alicja Tusz, oddając w ręce czytelnika książkę I ślubuję Ci…
Wielce wymowny tytuł nie pozwala
mieć wątpliwości co do tego, o czym pozycja ta będzie traktowała. Jest ona
jednak specyficzna. Nie jest to wykład na temat instytucji małżeństwa, lecz
prosty w formie i przekazie dialog dwójki osób: cioci i zmagającego się z
obawami młodego chłopaka chcącego wziąć ślub kościelny, jednak nie mającego z
kim na ten ważny dla siebie temat porozmawiać. Ich wymiana poglądów [choć
właściwie w większości jest to monolog Pani Alicji] sięga nie tylko tematyki
samego ślubu, ale także Boga w życiu człowieka, wzajemnego szacunku, okazywania
miłości. Rozwiewa wyobrażenia o małżeńskiej idylli trwającej non stop. Autorka
dzieli się ze swoim krewnym doświadczeniem i zwraca jego uwagę na rzeczy bardzo
często pomijane przez młode pary przed zawarciem związku małżeńskiego. Alicja
Tusz porusza problematykę rozwodów, walki z pokusami, otwartości na potomstwo.
Nie boi się także tematów trudnych i kontrowersyjnych jak inkwizycja [duża
rozbieżność, prawda?].
Pomysł na książkę wydaje się być
idealny – rozmowa osoby wątpiącej z doświadczoną kobietą, która ma za sobą lata
małżeńskich przeżyć podkreśla jej autentyczność. Niestety, momentami dialogi
były sztuczne. Bardziej przypominały właśnie wykład, a nie rozmowę dwójki
bliskich sobie osób. Tematyka poważna, to i dialog przybrał odpowiedni ton,
jednak bądźmy szczerzy – język mówiony różni się od pisanego i ta różnica jest
dramatycznie widoczna w tej książce. Autorka chcąc zyskać na autentyczności,
momentami całkowicie ją przekreśliła formułując zbyt wyszukane zdania, które
nie miałyby racji bytu podczas naturalnie prowadzonej konwersacji.
Jest to jednak nieduża wada, gdyż
odpowiedzi autorki były na tyle wyczerpujące i rozwiewające wszelkie
wątpliwości, że forma przestała mieć znaczenie.
Ksiązka posiada imprimatur,
możemy więc sięgać po nią bez obaw, że zawiera treści sprzeczne z nauką
Kościoła.
Polecam ją osobą poważnie
myślącym o zawarciu związku małżeńskiego, a także tym mającym jeszcze
wątpliwości. Sprawdzi się jednak także dla ludzi trwających już w długoletnich
związkach lub szukających odpowiedzi na niektóre nurtujące ich pytania.
Nie jest to publikacja obszerna,
na pewno nie wyczerpuje tematu. Jest jednak ważnym drogowskazem i szybką
„ściągą” dla osób z wątpliwościami.
Za egzemplarz książki serdecznie
dziękuję portalowi Sztukater oraz Wydawnictwu Rafael.
Autor: Alicja Tusz
ISBN: 978-83-7569-173-3
Format: 130x200
Rodzaj okładki: miękka
ISBN: 978-83-7569-173-3
Format: 130x200
Rodzaj okładki: miękka
To raczej nie dla mnie, a przynajmniej nie teraz. :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, że wiele osób żyjących w partnerskich związkach nie chce legalizować go ślubem, gdyż boi się zobowiązania. Choć z drugiej strony po bolesnym rozstaniu nie trzeba latać po urzędach i załatwiać papierek rozwodowy. Cała ta otoczka wprowadza jeszcze większy chaos i ból.
OdpowiedzUsuńChętnie poczytam tę ksiązkę i zobaczę punk widzenia z perspektywy głównych bohaterów.
Raczej nie dla mnie - o małżeństwie wolę czytać dowcipy albo lekkie obyczajówki (ewentualnie poradniki ;)) a nie poważne traktaty religijne
OdpowiedzUsuńDusia:
OdpowiedzUsuńTo nie jest traktat religijny, to właśnie poradnik!:)
O kurczę nie zapisał mi się komentarz czy usunięty został...
OdpowiedzUsuńDlaczego nie? Zapowiada się bardzo ciekawie i na pewno mi się przyda xD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Hmm... Pozycja może i jest ciekawa, ale jakoś nie widzę siebie pogrążonej w lekturze. Zwłaszcza ze względu na formę dialogu.
OdpowiedzUsuńKasiek:
OdpowiedzUsuńNic nie zostało usunięte, musiał się nie zapisać;)
Póki co nie jest to książka dla mnie, ale może kiedyś, w przyszłości.
OdpowiedzUsuńMogę, mogę?
OdpowiedzUsuń"„Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała! Ta będzie się zwała niewiastą, bo ta z mężczyzny została wzięta. Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem” ( Księga Rodzaju 2:23 - 24)"
Wychodzę z założenia, że żonę, czy męża, bierze się przez Bogiem, nie przed księdzem, tak więc na tego typu książki reaguję alergicznie, choć nie twierdzę, że nie byłoby ciekawie poznać innego poglądu na sprawę :))))
Z wielką chęcią sięgnę po książkę i zapoznam się z jej treścią :)
OdpowiedzUsuńlimonka:
OdpowiedzUsuńJestem tego samego zdania i takie właśnie jest przesłanie tej książki:)
No właśnie, głupie przekonania, stereotypy, naciski, tradycja często prowadzą młodych, kompletnie nieprzygotowanych jeszcze do tak poważnego kroku, ludzi przed ołtarz, do kościoła. Bo przecież tak wypada. Chętnie zapoznałabym się z treścią tej książki, jako że z treści Twojej recenzji wnioskuję, że jest to świeże spojrzenie na sprawę. Mi osobiście wydaje się, że niestety to właśnie duchowni utrzymują te stereotypy przy życiu. Chętnie poznam inne spojrzenie na tą sprawę, inne od wyznawanego, mam wrażenie, wciąż w większości polskich domów.
OdpowiedzUsuńA co do "Pachnidła", to cóż, każdy poszukuje w literaturze czegoś innego, coś innego go ujmuje. Mnie historia pozwoliła wejść do nieco mrocznego świta psychiki człowieka zagubionego we własnym świecie, pochłonęła mą całą uwagę a i język niezwykle zachwycił. Książkę jednak uznaję za nieporównywalnie lepszą od filmu. Swoją drogą ciekawa jestem, co Cię zniechęciło do historii Greniuille'a? Czego Ci zabrakło, ale czego czułaś nadmiar? :)
Pozdrawiam ciepło!
Hmm... nawet mnie zaciekawiłaś, choć pewnie widząc tę książkę w księgarni nawet bym jej nie zauważyła ;).
OdpowiedzUsuńAla:
OdpowiedzUsuńCzytałam ją już kilka lat temu i wiem, że bardzo szybko chciałam wyprzeć ją z pamięci. Z tego powodu pamiętam jedynie szczątki i nie potrafię już dokładnie wskazać czego mi zabrakło. Wiem, że miałam pretensje, że książka jest zbyt krótka i wątki zbyt pobieżnie potraktowane. Może to był największy minus??
Świetne obserwacje co do swoistego kryzysu zawierania małżeństw! Myślę, że jedną z ważniejszych przyczyn takiego stanu rzeczy jest także lęk młodych ludzi przed wzięciem na siebie odpowiedzialności, z jaką wiąże się przyjęcie sakramentu małżeństwa. I stąd też zapewne rodzi się częste chodzenie na skróty w tak zwanych związkach "na kocią łapę"
OdpowiedzUsuńTymoteusz:
OdpowiedzUsuńMasz rację, lęk towarzyszy młodym ludziom coraz częściej i to właściwie przy każdej okazji. Boimy się zobowiązań, konsekwencji. Bolączka współczesności, z którą cięzko się rozprawić.
Pobieżnie potraktowane? Sama uważam, że książka jest bardzo wyczerpująca, a każda emocja, każde przeżycie jest niezwykle drobiazgowo opisane. Swoją drogą, ciekawa jestem jakie wątki są dla Ciebie pominięte, które z nich chciałabyś w jakiś sposób rozwinąć?
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że odpowiadam i pytam dopiero teraz :)
Ala:
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że wszystko zrzuciłam na karb długości tej książki - naprawdę uważam, że ta historia mogła być dłuższa, a mimo to nie przegadana.
Aj, pal licho - przeczytam ją jeszze raz! Sprawdzę czy nadal coś mi w niej przeszkadza, czy teraz odebrałabym ją inaczej;) Plus dla Ciebie;)
Bardzo się cieszę :) Ciekawa jestem niezmiernie Twojej opinii, nawet jeśli w ogóle się nie zmieni, to chętnie przyjrzę się błędom, które zauważysz. Sięgaj gdy tylko najdzie Cię ochota i byłoby wspaniale, gdybyś podzieliła się wrażeniami :)
OdpowiedzUsuńAla:
OdpowiedzUsuńPodzielę się na pewno!:) Książkę akurat widzialam w ofercie Biedronki, więć pewnie szybko ją dopadnę;)