sobota, 17 września 2011

I ślubuję Ci… - Alicja Tusz




W dzisiejszych czasach zawieranie związków małżeńskich traci swoją ważność. Coraz częściej pary decydują się na życie na tak zwaną „kocią łapę”. Jeśli już kiedyś podejmują decyzję o małżeństwie, najczęściej jest to jedynie związek cywilny. Również znakomita większość par chcąca przyjąć ślub kościelny zapomina, że jest to sakrament, a nie scena, dzięki której można będzie założyć białą suknię, zwołać tłumy gości, po to, by później nareszcie rozpocząć alkoholową imprezę do białego rana. Zapominają, a być może wcale nie wiedzą, że ŚLUBUJĄ nie tylko przed sobą, ale także przed Bogiem. Dlaczego tak to podkreślam? Bowiem wiele osób decydujących się na sakrament w Boga nie wierzy, a do kościoła chodzi ewentualnie od święta czy z przyzwyczajenia. Chodzi jedynie o atmosferę, białą suknię i całą związaną z tym otoczkę. Po co więc wzywać obecność kogoś, kogo się nie uznaje? Gdzie jest sens? Ktoś powie, że skoro się nie wierzy, to jakie to ma właściwie znaczenie gdzie i jak wstąpią w związek małżeński. Czy nie jest jednak tak, że wiele osób nie chce mieć z Kościołem nic wspólnego, a mimo to decyduje się na tak poważny krok, bo np. rodzina naciska? Z czego wynika takie podejście do sprawy? Z nieuświadomienia czy premedytacji?
Nie chodzi jednak o spory.
Chodzi o uświadamianie osób chcących dowiedzieć się czegoś więcej na temat sensowności zawierania ślubów kościelnych oraz życia w związkach uświęconych przez Boga.
I taką próbę podejmuje autorka Alicja Tusz, oddając w ręce czytelnika książkę I ślubuję Ci…

Wielce wymowny tytuł nie pozwala mieć wątpliwości co do tego, o czym pozycja ta będzie traktowała. Jest ona jednak specyficzna. Nie jest to wykład na temat instytucji małżeństwa, lecz prosty w formie i przekazie dialog dwójki osób: cioci i zmagającego się z obawami młodego chłopaka chcącego wziąć ślub kościelny, jednak nie mającego z kim na ten ważny dla siebie temat porozmawiać. Ich wymiana poglądów [choć właściwie w większości jest to monolog Pani Alicji] sięga nie tylko tematyki samego ślubu, ale także Boga w życiu człowieka, wzajemnego szacunku, okazywania miłości. Rozwiewa wyobrażenia o małżeńskiej idylli trwającej non stop. Autorka dzieli się ze swoim krewnym doświadczeniem i zwraca jego uwagę na rzeczy bardzo często pomijane przez młode pary przed zawarciem związku małżeńskiego. Alicja Tusz porusza problematykę rozwodów, walki z pokusami, otwartości na potomstwo. Nie boi się także tematów trudnych i kontrowersyjnych jak inkwizycja [duża rozbieżność, prawda?].

Pomysł na książkę wydaje się być idealny – rozmowa osoby wątpiącej z doświadczoną kobietą, która ma za sobą lata małżeńskich przeżyć podkreśla jej autentyczność. Niestety, momentami dialogi były sztuczne. Bardziej przypominały właśnie wykład, a nie rozmowę dwójki bliskich sobie osób. Tematyka poważna, to i dialog przybrał odpowiedni ton, jednak bądźmy szczerzy – język mówiony różni się od pisanego i ta różnica jest dramatycznie widoczna w tej książce. Autorka chcąc zyskać na autentyczności, momentami całkowicie ją przekreśliła formułując zbyt wyszukane zdania, które nie miałyby racji bytu podczas naturalnie prowadzonej konwersacji.
Jest to jednak nieduża wada, gdyż odpowiedzi autorki były na tyle wyczerpujące i rozwiewające wszelkie wątpliwości, że forma przestała mieć znaczenie.
Ksiązka posiada imprimatur, możemy więc sięgać po nią bez obaw, że zawiera treści sprzeczne z nauką Kościoła.
Polecam ją osobą poważnie myślącym o zawarciu związku małżeńskiego, a także tym mającym jeszcze wątpliwości. Sprawdzi się jednak także dla ludzi trwających już w długoletnich związkach lub szukających odpowiedzi na niektóre nurtujące ich pytania.
Nie jest to publikacja obszerna, na pewno nie wyczerpuje tematu. Jest jednak ważnym drogowskazem i szybką „ściągą” dla osób z wątpliwościami.



Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję portalowi Sztukater oraz Wydawnictwu Rafael.

Autor: Alicja Tusz
ISBN: 978-83-7569-173-3
Format: 130x200
Rodzaj okładki: miękka

21 komentarzy:

  1. To raczej nie dla mnie, a przynajmniej nie teraz. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. To prawda, że wiele osób żyjących w partnerskich związkach nie chce legalizować go ślubem, gdyż boi się zobowiązania. Choć z drugiej strony po bolesnym rozstaniu nie trzeba latać po urzędach i załatwiać papierek rozwodowy. Cała ta otoczka wprowadza jeszcze większy chaos i ból.
    Chętnie poczytam tę ksiązkę i zobaczę punk widzenia z perspektywy głównych bohaterów.

    OdpowiedzUsuń
  3. Raczej nie dla mnie - o małżeństwie wolę czytać dowcipy albo lekkie obyczajówki (ewentualnie poradniki ;)) a nie poważne traktaty religijne

    OdpowiedzUsuń
  4. Dusia:
    To nie jest traktat religijny, to właśnie poradnik!:)

    OdpowiedzUsuń
  5. O kurczę nie zapisał mi się komentarz czy usunięty został...

    OdpowiedzUsuń
  6. Dlaczego nie? Zapowiada się bardzo ciekawie i na pewno mi się przyda xD

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  7. Hmm... Pozycja może i jest ciekawa, ale jakoś nie widzę siebie pogrążonej w lekturze. Zwłaszcza ze względu na formę dialogu.

    OdpowiedzUsuń
  8. Kasiek:
    Nic nie zostało usunięte, musiał się nie zapisać;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Póki co nie jest to książka dla mnie, ale może kiedyś, w przyszłości.

    OdpowiedzUsuń
  10. Mogę, mogę?
    "„Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała! Ta będzie się zwała niewiastą, bo ta z mężczyzny została wzięta. Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem” ( Księga Rodzaju 2:23 - 24)"

    Wychodzę z założenia, że żonę, czy męża, bierze się przez Bogiem, nie przed księdzem, tak więc na tego typu książki reaguję alergicznie, choć nie twierdzę, że nie byłoby ciekawie poznać innego poglądu na sprawę :))))

    OdpowiedzUsuń
  11. Z wielką chęcią sięgnę po książkę i zapoznam się z jej treścią :)

    OdpowiedzUsuń
  12. limonka:
    Jestem tego samego zdania i takie właśnie jest przesłanie tej książki:)

    OdpowiedzUsuń
  13. No właśnie, głupie przekonania, stereotypy, naciski, tradycja często prowadzą młodych, kompletnie nieprzygotowanych jeszcze do tak poważnego kroku, ludzi przed ołtarz, do kościoła. Bo przecież tak wypada. Chętnie zapoznałabym się z treścią tej książki, jako że z treści Twojej recenzji wnioskuję, że jest to świeże spojrzenie na sprawę. Mi osobiście wydaje się, że niestety to właśnie duchowni utrzymują te stereotypy przy życiu. Chętnie poznam inne spojrzenie na tą sprawę, inne od wyznawanego, mam wrażenie, wciąż w większości polskich domów.

    A co do "Pachnidła", to cóż, każdy poszukuje w literaturze czegoś innego, coś innego go ujmuje. Mnie historia pozwoliła wejść do nieco mrocznego świta psychiki człowieka zagubionego we własnym świecie, pochłonęła mą całą uwagę a i język niezwykle zachwycił. Książkę jednak uznaję za nieporównywalnie lepszą od filmu. Swoją drogą ciekawa jestem, co Cię zniechęciło do historii Greniuille'a? Czego Ci zabrakło, ale czego czułaś nadmiar? :)
    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  14. Hmm... nawet mnie zaciekawiłaś, choć pewnie widząc tę książkę w księgarni nawet bym jej nie zauważyła ;).

    OdpowiedzUsuń
  15. Ala:
    Czytałam ją już kilka lat temu i wiem, że bardzo szybko chciałam wyprzeć ją z pamięci. Z tego powodu pamiętam jedynie szczątki i nie potrafię już dokładnie wskazać czego mi zabrakło. Wiem, że miałam pretensje, że książka jest zbyt krótka i wątki zbyt pobieżnie potraktowane. Może to był największy minus??

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetne obserwacje co do swoistego kryzysu zawierania małżeństw! Myślę, że jedną z ważniejszych przyczyn takiego stanu rzeczy jest także lęk młodych ludzi przed wzięciem na siebie odpowiedzialności, z jaką wiąże się przyjęcie sakramentu małżeństwa. I stąd też zapewne rodzi się częste chodzenie na skróty w tak zwanych związkach "na kocią łapę"

    OdpowiedzUsuń
  17. Tymoteusz:
    Masz rację, lęk towarzyszy młodym ludziom coraz częściej i to właściwie przy każdej okazji. Boimy się zobowiązań, konsekwencji. Bolączka współczesności, z którą cięzko się rozprawić.

    OdpowiedzUsuń
  18. Pobieżnie potraktowane? Sama uważam, że książka jest bardzo wyczerpująca, a każda emocja, każde przeżycie jest niezwykle drobiazgowo opisane. Swoją drogą, ciekawa jestem jakie wątki są dla Ciebie pominięte, które z nich chciałabyś w jakiś sposób rozwinąć?
    Przepraszam, że odpowiadam i pytam dopiero teraz :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Ala:
    Wydaje mi się, że wszystko zrzuciłam na karb długości tej książki - naprawdę uważam, że ta historia mogła być dłuższa, a mimo to nie przegadana.
    Aj, pal licho - przeczytam ją jeszze raz! Sprawdzę czy nadal coś mi w niej przeszkadza, czy teraz odebrałabym ją inaczej;) Plus dla Ciebie;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Bardzo się cieszę :) Ciekawa jestem niezmiernie Twojej opinii, nawet jeśli w ogóle się nie zmieni, to chętnie przyjrzę się błędom, które zauważysz. Sięgaj gdy tylko najdzie Cię ochota i byłoby wspaniale, gdybyś podzieliła się wrażeniami :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Ala:
    Podzielę się na pewno!:) Książkę akurat widzialam w ofercie Biedronki, więć pewnie szybko ją dopadnę;)

    OdpowiedzUsuń