piątek, 10 marca 2017

Gdy mrok zapada - Jørn Lier Horst



Gdy mrok zapada  Jørn Lier Horsta stanowi prequel serii o śledczym Williamie Wistingu.

Oto Stavern roku 1983. Za pasem Boże Narodzenie, ulice są zasypane śniegiem stale lecącym z nieba. Wisting dopiero co został ojcem dwójki bliźniaków, nad którymi opieka pochłania nie tylko bardzo dużo czasu, lecz również całkiem sporo pieniędzy. Mężczyzna pracuje jako konstabl w policji, często biorąc dodatkowo płatne dyżury, jednak wydarzenia pamiętnego roku stawiają go w sytuacji, która może podnieść jego rangę i przenieść go do wydziału śledczego, o którym skrycie marzy. Za sprawą swojego przyjaciela znajduje się w samym centrum starego przestępstwa – niewykrytego, a przez to niewyjaśnionego morderstwa sprzed lat.

Oto w starej, ledwo trzymającej się stodoły znaleziony zostaje zabytkowy samochód, którego karoseria nosi ślady od kul. Według Wistinga wiele wskazuje na to, że kierowca nie przeżył strzelaniny, nigdzie jednak ani oficjalnie nie zgłoszono zaginięcia, ani nie znaleziono ciała.

Za zgodą swoich przełożonych policjant rozpoczyna swoje pierwsze prawdziwe śledztwo, które nie tylko sprawi, że zostanie postrzegany jako osoba niezwykle dociekliwa i starannie łącząca fakty, której mocną stroną jest dedukcja, ale także dowie się, jak łatwo manipulować faktami oraz ludźmi, i jak wiele zależy od dobrze postawionego pytania. Pierwsze kryminalne doświadczenie nieopierzonego posterunkowego stanie się kluczem do jego dalszej kariery, która płynąć będzie pod znakiem dochodzeń w trudnych sprawach.

Nie ukrywam, że książka moich oczekiwań nie spełniła – powiedzieć, że jest przeciętną, to dosyć eufemistyczne załatwienie sprawy. Odnoszę wrażenie, że jest to najsłabsza jak dotąd powieść autora. Z  czego to wynika? Trudno dociekać czy zabieg jest celowy, mający pokazać, że pierwsza część serii jest najsłabsza, a później jej walory będą wzrastać, czy też jest wypadkiem przy pracy – chwilowym (oby!) spadkiem formy i nieumiejętnie rozegraną i rozpisaną historią.

Pewnym jest, że powieść ta pozostaje daleko w tyle za tekstami opisującymi dalsze losy Williama Wistinga. Dla fanów serii będzie uzupełnieniem wiedzy o ich ulubionym bohaterze, reszta jednak z powodzeniem może tę pozycję pominąć podczas lekturowych wyborów i zacząć od innych części cyklu.


Przeczytaj także:
Ślepy trop - Jørn Lier Horst

4 komentarze:

  1. To faktycznie raczej takie uzupełnienie cyklu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ewelina Białek10 marca 2017 10:01

    Zgadzam się. Zero klimatu, wszystkie postaci strasznie płaskie, nic nie było wyrazistego w tej książce. Ot, taka średniawka na jeden wieczór. Dziwne, że mało osób tak uważa. Przynajmniej recenzji nie widziałam dużo podobnych do naszych...

    http://przy-goracej-herbacie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. No proszę, ciekawa jestem czemu. Jest naprawdę średniawa, żeby nie powiedzieć dosadniej. Taka nijaka, bezpłciowa, zupełnie niezachęcająca do poznania całego cyklu, gdyby ktoś od niej zaczynał...

    OdpowiedzUsuń