środa, 8 lutego 2017

Jak gdybyś tańczyła - Diane Chamberlain



Jak gdybyś tańczyła, najnowsza powieść Diane Chamberlain, mimochodem wpisuje się we współczesną debatę na temat macierzyństwa.

Główna bohaterka – Molly – i jej mąż – Aidan – po utracie biologicznego dziecka i niemożności zajścia w kolejną ciążę, zapisują się do programu adopcji otwartej. Kobieta nie jest pewna swojej decyzji, tym bardziej, że od lat ukrywa przed partnerem prawdę o swoich rodzicach. Boi się, że przeszłość odbierze jej marzenia o szczęśliwej rodzinie. Starając się jednak o dziecko, będzie musiała zmierzyć się ze swoją przeszłością i uporządkować to, co dotąd było chaosem opartym na zranieniu. Jej historię poznamy z  dwu perspektyw – małej Molly wpatrzonej w swego schorowanego ojca, jak i dojrzałej niemogącej uwolnić się od tego, co minione.

Dwutorowe prowadzenie narracji pozwala czytelnikowi na powolne dochodzenie do prawdy, bez momentu szoku – Chamberlain przygotowuje odbiorcę na rozwiązanie, oswaja go z możliwym finałem i to sprawia, że lektura staje się spokojniejsza, choć wciąż naszpikowana emocjami. Główna bohaterka – zarówno jako dziewczynka, jak i później jako dorosła kobieta stojąca przed trudnymi wyborami – co rusz mierzyć się musi z losem, który jej nie oszczędza. Musi odnajdywać w sobie pokłady siły i nadziei, siląc się przy tym na wybaczenie tym, którzy ją krzywdzili – tak umyślnie, jak i nieumyślnie.

Autorka poza główną osią narracyjną próbuje podjąć problematykę zarówno ciąż niechcianych, w które kobieta zaszła w zbyt młodym wieku; tych usuniętych ze wszelkimi najgorszymi możliwymi komplikacjami dla organizmu; jak i tych, w które zajść nie można, i które prowadzą do innego oblicza macierzyństwa – do adopcji. Także i tutaj nie skupia się jednak na jej klasycznym ujęciu, lecz idzie o krok dalej – ku adopcji otwartej, pozwalającej dziecku na zachowanie kontaktu zarówno z matką, która je wychowuje, jak i z tą biologiczną.

Lektura tejże książki ewokuje wiele pytań, prowokuje podejmowanie kwestii niewygodnych, czyniąc to jednak subtelnie. Poza wątkiem macierzyństwa, nieustannie przewijającym się podczas narracji i skądinąd kluczowym zagadnieniem jest również obecność choroby w życiu człowieka i milcząca zgoda na eutanazję. Nad wszystkim góruje zaś najistotniejsze – miłość rodziny.

Polecam tym, którzy nie lubią powieści prostych i bezrefleksyjnych. Tutaj, gdy tylko zerwiecie warstwę naskórkową, znajdziecie mnogość tematów do przemyślenia.




Inne książki z serii Kobiety to czytają na blogu:

7 komentarzy:

  1. Jeszcze nie czytałam ale mam☺ Czytam wszystkie książki tej autorki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Celowo czy też nie zafundowałam sobie przerwę w poznawaniu twórczości Diane Chamberlain. Kilka jej powieści mnie zachwyciło, ale ostatnia po jaką sięgnęłam - "Dar morza"? chyba taki był tytuł - raczej mnie rozczarował swoją przeciętnością. Będę się musiała zmobilizować do powrotu ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam ją i jak wiesz autorkę uwielbiam więc się już na nią cieszę

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam za sobą trzy powieści Chamberlain, które bardzo mi się podobały, więc na pewno przeczytam także "Jak gdybyś tańczyła" - czeka na czytniku. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam Chamberlain i cieszę się, że mogłam poznać tę powieść, choć uważam, że miała lepsze, a przynajmniej moją ulubioną pozostaje "W słusznej sprawie" :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Do tej pory nie czytałam żadnej powieści Chamberlain, ale myślę, że dobrze było zacząć od tej, ponieważ upewniłam się, że autorka potrafi pisać bardzo wzruszająco i jednocześnie brutalne. Poza tym świetnie gra na emocjach ;)
    Zapraszam do siebie na odrobinę nietypową recenzję:
    www.favouread.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń