Bogate życie Witkacego – tak
uczuciowe, jak erotyczne i umysłowe – jest znane niemalże każdemu. Otwarty
związek z Niną Witkiewiczową pozwolił artyście na spełnianie się w każdej
ze sfer życia, a liczne zdrady stały się dla kobiety sprawą tak oczywistą i codzienną,
że dopóki nie dotyczyły innych bliskich jej sercu osób, starała się przechodzić
nad nimi do porządku dziennego. Dzięki takiemu postawieniu sprawy, Witkacy mógł
oddawać się twórczości – a ta, co rusz pchała go w ramiona kolejnych
kobiet, których faktyczny (meta)fizyczny harem przetoczył się przez całe jego
życie. Witkacy, niczym wspomniany przez Małgorzatę Czyńską Pigmalion, próbował stworzyć
swoją Galateę i na tych próbach upłynęło mu całe życie.
Jako mężczyzna tak chmurny, jak
błyskotliwy i przystojny – zachwycał płeć przeciwną nieustannie. Intrygował,
zdaje się, wszystkich. Szybko się zakochiwał i szybko odchodził, a jedyna
kobieta, której – na swój rozum – pozostawał wierny, to Nina.
W jego ramionach lądowały
kobiety różne, w tym Maria Pawlikowska-Jasnorzewska
(największy cios dla żony artysty) czy Zofia Boy-Żeleńska. Czarował je, mamił,
uwodził, zachwycał demonicznym spojrzeniem, uwieczniał na portretach i…odchodził
do innej.
Autorka przedstawia wyskoki
Witkacego tak naturalnie, jakby były one zachowaniem co najmniej akceptowanym
społecznie i często spotykanym. Mimo że niemalże każda strona książki, to nowy
romans czy narkotyk, publikacja daleka jest od kontrowersji. Witakcy był jaki
był. Każdy to wie(dział) i nie ma tu już miejsca na szokujące wyznania czy nowe
fakty. Możemy obserwować życie artysty przez wiele lat, aż do tragicznego końca.
Mimo niewątpliwie fascynującej
tematyki, zbyt wielki chaos i brak linearności działa na niekorzyść książki –
sprawia ona raczej wrażenie szkicu, migawek z życia, albumu z krótkimi
adnotacjami, ze zdjęciami dołączonymi w przypadkowych miejscach.
Nie dość, że żadna z przedstawionych
sylwetek nie została zarysowana w pełni, to jeszcze skoki czasowe burzą
konstrukcję publikacji, sprawiając, że mimo doskonałego zamysłu, realizacja
pozostawia wiele do życzenia. To, co jest napisane – zrobione jest dobrze, widać,
że autorka urodziła się z piórem w ręku, szkoda tylko, że treściowo
wszystko jest potraktowane tak bardzo po łebkach, a i redakcja i uporządkowanie
rozdziałów nie do końca zadowala.
Wartością dodaną jest jednak z całą
pewnością inspiracja do sięgania po teksty samego Witakacego, przede wszystkim
zaś po listy do żony, które we fragmentach były tutaj cytowane. I jako wstęp do
dalszej lektury – sprawdza się. Poza tym jednak mocno mnie rozczarowała. To, na
co czekałam jak na szpilkach, okazało się niedopracowane i przede wszystkim –
mało obszerne.
blog o książkach, Kobiety Witkacego, ksi, książka, Małgorzata Czyńska, Metafizyczny harem, opinia o książce, recenzja książki, Wydawnictwo Znak
0 komentarze:
Prześlij komentarz