wtorek, 19 stycznia 2016

Córka rzeźbiarza - Tove Jansson




Szepcze się i szepcze, i pozwala słowu rosnąć, aż nic już innego nie ma, tylko to słowo [1]

Do książek Tove Jansson trzeba wprowadzić się w odpowiedni nastrój. Wymagają one spokoju i idealnej ciszy – tylko w takich warunkach docenimy ich głębię i odczytamy charakter, a także znajdziemy jeszcze większe ukojenie. Coś jest w opowiadaniach autorki, co sprawia, że przez lekturę niemalże się płynie. Wszystko jest tak delikatne, tak naturalne, tak subtelne jak tylko może być wybitne pisanie.

Córka rzeźbiarza to opowiadania autobiograficzne. Krótkie, często urywane fotografie wydarzeń w jakiś sposób utrwalonych w pamięci pisarki, rzutujące na jej życie i osobowość. Są to głównie wspomnienia lat dzieciństwa, w których nie sposób nie dostrzec przewijających się motywów biblijnych oraz kojącej siły natury. Surowa, szwedzka przyroda oraz wciąż towarzyszący szum morza i widok ojca rzeźbiącego paniusie, to elementy spajające wszystkie opowiadania.

Nie sposób powiedzieć o czym tak naprawdę to książka – wystarczy rzec, że lekturze towarzyszą zachwyty, wyciszenie i niebywała przyjemność obcowania z tekstem, wypełnionym trafnymi spostrzeżeniami i nieraz prostymi porównaniami – niebywale celnymi. To co rzeczywiste, miesza się tutaj jednak z  tym, co wyobrażone. Teksty Jansson pulsują od jej imaginacji, mieszają dziecięcą fantazję z nieprawdopodobną intuicją postrzegania, typową dla wielu inteligentnych dzieci. Spisane opowiadania doskonale oddają te pozorne rozbieżności, które razem tworzą niepowtarzalny obraz osobowości nie do podrobienia, sposobu myślenia nie do skopiowania.

Czyta się znakomicie, choć (w mojej opinii) całość wypada nieco słabiej niż wydana wcześniej przez Wydawnictwo Marginesy Wiadomość. Jeśli cenicie niespieszność lektury, pozycje wymagające namysłu, ciszy, ale też niosące nieopisaną radość lektury – polecam serdecznie.



Warto poznać Jansson z nieco innej perspektywy, niż tylko okiem czytelnika Muminków.




[1] Tove Jansson, Córka rzeźbiarza, Warszawa 2016, s. 18.

8 komentarzy:

  1. cudowna książka, ale w tym roku i tak najbardziej wyczekuję na Listy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Powieść zupełnie nie w moim stylu, ale chętnie sięgnę, choćby po to, by poszerzyć nieco czytelnicze horyzonty ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. "Wiadomość" była antologią najlepszych utworów, nic nie może być od niej lepsze:) A poprzednia książka tak mnie zauroczyła, że nie wyobrażam sobie, żeby pominąć tak smakowity kąsek...

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też! Już nie mogę się doczekać premiery.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmm, do powieści jej daleko, ale poszerzeniu horyzontów służy jak najbardziej;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Byłoby to haniebne zaniedbanie!:P


    Dobrej lektury zatem życzę!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ach, świetna książka! Tove jest niesamowita. :) Pamiętam, jak ją czytałam i potem długo trwałam w takim przyjemnym, spokojnym - i bardzo mi bliskim (Tove w ogóle wydaje mi się bliska jak starsza siostra) - nastroju wywołanym lekturą. Teraz poluję na to nowe wydanie! Na blogu mam jeszcze zdjęcie z tym starym, niezbyt udanym. ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale przez ile lat to stare było jedynym dostępnym (i osiągającym zawrotne ceny na Allegro:P)!
    Tove to mistrzyni wyciszania i wprowadzania w spokojny nastrój:) Powinna być na receptę!

    OdpowiedzUsuń