Pierwsze chwile z książką
Maggie O’Farrell są trudne. Nie od razu dostajemy bowiem spójną całość, lecz
raczej pudełko z 10000 elementów puzzli do szybkiego ułożenia. Nic nie
wydaje się składne - biegniemy od
historii do historii, od osoby do osoby, bez jakichkolwiek podpowiedzi gdzie
aktualnie się znajdujemy: skoki czasowe nic sobie nie robią z kolejnych
rozdziałów, zdarza się, że każdy akapit dotyczy innej osoby, a także – o zgrozo!
– czasu. Dopiero po chwili zorientujecie się, że czytacie o czymś zupełnie
innym niż jeszcze dwa zdania temu. Brak linearności, chaos opisów i
wielogłosowość robią swoje – co bardziej niecierpliwy czytelnik może się w krótkim czasie zdenerwować i powieść porzucić. Lektura książki tak (pozornie)
rozbitej to bowiem wielki wysiłek. Autorka nie bierze nas za rękę, nie dołącza
instrukcji obsługi – liczy raczej, że prędko zdamy sobie sprawę z kolejności
wydarzeń, które rozparcelowała i porozrzucała w przypadkowe miejsca swojej
opowieści po to, by zarysować tło pod obraz życia głównej bohaterki.
Alice Raikes niespodziewanie
wsiada do pociągu, by odwiedzić rodzinę w Szkocji. Na miejscu widzi coś, co
każe jej niezwłocznie wrócić do Londynu. Jej podróż okazuje się brzemienna w
skutki: parę godzin później bohaterka ulega wypadkowi i zapada w śpiączkę.
Lekarze podejrzewają próbę samobójczą, która - w opinii bliskich - byłaby możliwa.
Odtąd świadkować będziemy odwiedzinom
rodziny Alice w szpitalu – ich reakcje będą przeróżne. Im więcej będą ze
sobą rozmawiać, tym więcej będą przed sobą ukrywać. Im więcej ukrywać, tym
więcej się kłócić. Równocześnie z podpatrywaniem rodziny kobiety, będziemy
mogli wejrzeć w głąb jej umysłu, odbywającego właśnie trudną podróż do
przeszłości i romansu zakończonego całkiem niedawno. Jego wspomnienie,
wraz z rozmowami toczącymi się przy łóżku bohaterki złożą się na obraz
jej życia. To on, obok powoli odkrywanej przyczyny tragedii, jest najważniejszym
punktem książki.
Emocje i wrażenia towarzyszące lekturze
tworzą całą paletę barw: od braku zrozumienia, rozgoryczenia, złości, smutku,
przez współczucie aż do powolnej akceptacji tego, co zastane. Na plan pierwszy
wysuwa się autorska próba szkicowania psychiki ukształtowanej przez wydarzenia
życia, które to zostały szczegółowo omówione, wraz z kolejnym wskazaniem
zachodzących w bohaterce zmian.
Odnoszę wrażenie, że lektura tej książki
znacznie więcej przyjemności sprawi tym, którzy lubią opowieści gorzkie i
niepewne – bo na radość miejsca tutaj właściwie nie ma. Światło dziennie ujrzy
zdrada, błędy rodzicielskie i inne przewinienia kształtujące psychikę i
nierzadko charaktery ludzkie. By jednak się z nimi zmierzyć, sami musimy przejść
przez pole minowe trudności lekturowych i wykazać się nie lada silną wolą. Nagroda będzie sowita.
Skłonni do poświęceń? Zatem książka w rękę!
blog o książkach, czytam książki, czytanie książek, historia o miłości, kiedy odszedłeś, książka, Maggie O'Farrell, opinia, polecanie książek, recenzje książek, Wydawnictwo Sonia Draga
Myśle, że początkowy rozgardiasz nie zniecheciłby mnie :) Czasem lubie sie mocniej skupiać przy jakiejś książce :D
OdpowiedzUsuńhttp://papierowa-kraina.blogspot.com
Zainteresowała mnie ta książka,mimo smutku, który z niej płynie. To będzie trudna lektura.
OdpowiedzUsuńAno zgadza się.
UsuńRaczej książka nie dla mnie. Piszesz, że chaotyczna na początku a ja jestem zbyt niecierpliwa, więc pewnie po paru stronach rzuciłabym ją w kąt.
OdpowiedzUsuńTo całkiem możliwe - można się pogubić, ale na szczęście później wszystko pięknie się rozwiązuje.
UsuńChętnie bym przeczytała :)
OdpowiedzUsuńA to zachęcam;)
UsuńMam nadzieję, że książka ma pozytywne zakończenie, bo jeśli nie to już czuje łzy w oczach!
OdpowiedzUsuńTego niestety zdradzić nie mogę;)
UsuńA ja lubię takie książki. Nawet jeśli po skończeniu lektury nie jestem zachwycona. Lubię mieć mętlik w głowie. Coś takiego zrobiła ze mną "Zaginiona dziewczyna" ;) Chętnie przeczytam.
OdpowiedzUsuń"Zaginiona dziewczyna" to mój wyrzut sumienia, więc cśśś:P
Usuń