Lubicie powieści pisane przez
kobiety o kobietach?
Ałbena Grabowska wydaje się specjalistką w tkaniu historii splatanych
ledwie widzialną, acz niezwykle silną nicią. Oto historia trójki kobiet – Leny,
Marii oraz Aliny.
Pozornie – czego zapewne możecie
się domyślić (i słusznie) – nic je nie łączy. Inny wiek, inne upodobania, inne
charaktery, inna historia życia, inne plany. Każda z nich ma jednak
historię, od której pragnęłaby się odciąć i którą chciałaby puścić w niepamięć.
To oczywiście nie jest jednak takie proste, szczególnie gdy tajemnica tego co
minione, może z łatwością wyjść na światło dzienne, burząc to, co przez
lata udało się uformować.
Postaci są zarysowane bardzo
sugestywnie i plastycznie – od niemalże pierwszej strony czułam ogromną niechęć
do Leny, której zachowanie wydawało mi się tak bardzo irytujące, że każdorazowe
czytanie o jej kolejnych wyskokach budziło we mnie fizyczny dyskomfort. Na
szczęście z takimi emocjami nie zostałam pozostawiona, a metamorfoza
bohaterki umożliwiła zanegowanie mojego początkowego rozpoznania.
Podobnie jak niechętnie odnosiłam
się do Leny, z równie dużą sympatią śledziłam losy Aliny, choć wcale nie
była postacią kryształową. Każdej z nich zresztą do ideału daleko – plany
Marii dotyczące ujawnienia tożsamości dawno zaginionej i uznanej za zmarłą
przyjaciółki, by wybić się na jej tragedii doprowadziły mnie do czytelniczej
rozpaczy.
Grabowska ma niezwykły talent do
tworzenia opowieści, w których znaczącą i nie do przecenienia rolę
odgrywają emocje – zwłaszcza odbiorcze. Posiadła ona także umiejętność
zręcznego wplatania w swoją narracyjną nić obserwacji rzeczywistości:
świata mediów, dziennikarstwa, sposobów na zdobycie sławy kosztem cudzego nieszczęścia,
rzeczywistości reality show, które zostały należycie wykpione, poprzez ukazanie
ich od podszewki. Cieszy mnie także pojawienie się wątku autotematycznego –
poezja w powieści nie jest tematem modnym, a tutaj posłużyła dodatkowo do
wytknięcia kultu współczesnych rozrywek. Wpisanie jej w świat reality show
było posunięciem doskonałym – pokazuje ono jak sztucznym wytworem i ramotą jest
to, co tworzone pod publiczkę. Ta refleksja jest dla mnie jedną z cenniejszych
w książce.
Niestety, mimo zaskakującego i oczyszczającego zakończenia,
łączącego i wieńczącego losy trzech bohaterek, powieść wcale mnie nie
zachwyciła. Była dobra, warsztatowo więcej niż poprawna, aczkolwiek do ogromnych
literackich emocji było mi daleko. Nie jestem chyba docelowym odbiorcą ani
idealnym czytelnikiem obyczajówek.
A w mym życiu czytelniczym coraz mniej olśnień.
Ałbena Grabowska, blog o książkach, coraz mniej olśnień, książka, opinia, powieść, powieść o kobietach, powieść obyczajowa, recenzja, recenzje książek, Zwierciadło
Moja mama i babcia chętnie czytają książki pani Ałbeny, ale ja czuję, że też nie jestem docelowym odbiorcą jej książek. Na pewno podrzucę tę książkę mamie :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że będzie zadowolona;))
Usuńmi się bardzo okładka podoba, chciałam kiedyś coś swojego wydać mając w głowie bardzo podobny obraz :)
OdpowiedzUsuńprzez kobiety o kobietach - mało tego ostatnio u mnie, wole jakoś męskich bohaterów. na razie podziękuję.
Może na przyszłość:)
UsuńI hej! - czekam na Twoją powieść (?) !
Aniu, mam identyczny problem - większość powieści jest poprawna, ewentualnie dobra, bardzo mało jest rewelacyjnych :( Czytałam "Stulecie Winnych" Grabowskiej, bardzo chwalone, a dla mnie... było po prostu okej. Szybko się czytało, ale jakoś nie związałam się z bohaterami.
OdpowiedzUsuńOstatnio zachwyciła mnie "Sońka" Karpowicza - czytałaś?
Czytałam i rownież byłam urzeczona!
UsuńJa nic innego Grabowskiej nie czytałam i miałam ogromną chęć na świetną lekturę (tak mnie nastawiły recenzje!), a tu owszem, dobra, ale... kurczę, zupełnie mnie nieporuszająca. Może to wypalenie? Sama nie wiem.
Albo bardziej wybredne jesteśmy ;P Nie wiem, mam właśnie ostatnio identyczny problem...
UsuńCałkiem możliwe.:) Ale, ale - ja czasami ramotki oceniam dobrze, bo mam akurat na nie nastrój;p
UsuńDo samej historii niespecjalnie mnie ciągnie, jednak okładka piękna. :)
OdpowiedzUsuńPrawda?
UsuńZapada w pamięć.
Niestety nie jestem w stanie zrozumieć zakończenia... Sic! A nie jest t pozycja aż tak doskonale napisana, abym pokusiła się na to aby czytać ja od nowa, ito słowo po słowie. To absurdalne dla mnie zakończenie jest dla mnie kolejnym minusem...Szkoda. Pewnie się nie dowiem co "poeta miał na myśłi" kończąc w taki dziwaczny sposób..
OdpowiedzUsuń