czwartek, 27 sierpnia 2015

Czy to koniec świata jaki znamy? (Piętnaście pierwszych żywotów Harry'ego Augusta)

Harry po śmierci będącej wynikiem wyniszczenia organizmu szpiczakiem mnogim… wcale nie umiera.

Odradza się do nowego życia i, nie wiedząc co się z  nim dzieje, w  wieku siedmiu lat popełnia samobójstwo, w  którego konsekwencji… nadal żyje, znów od początku, z wolna odzyskując wspomnienia. Po wielu latach Harry dowiaduje się, że jest ouborianinem, obdarzonym (przeklętym?) możnością przeżywania tysięcy żyć, raz po raz, dzięki czemu mógł posiąść wiedzę niemożliwą do pozyskania przez żadnego człowieka linearnego. Niestety, nie wszyscy tacy jak on wstępowali do Bractwa Kronosa – część z  nich, tak jak Vincent, pragnęło wykorzystać swoje zdolności do zupełnie innych celów, pragnęli stać się wszechwiedzącymi, potężniejszymi od Boga.

Cała powieść to wyścig dwu mężczyzn – profesora i jego byłego studenta, którzy przez wieki próbują pokrzyżować sobie szyki – Harry nie chce dopuścić, by Vincent przez swoje pragnienie boskości unicestwił świat, czyniąc to sukcesywnie od lat za pomocą listów wysyłanych do naukowców, zawierających treści wyprzedzające ówczesną epokę nawet o kilkadziesiąt lat, siejąc ferment i prowokując ludzi do udziału w  zagładzie.

Piętnaście pierwszych żywotów Harry’ego Augusta to świeża i mająca delikatne znamiona nowatorskości reinterpretacja opowieści o podróżach w czasie, zachowująca  typowy podział ról i rysów charakterologicznych. Są Ci dobrzy – panujący nad porządkiem świata, pilnujący, by wszystko przebiegało tak jak należy, jest jednak także szwarccharakter – ignorujący dążenia do pokoju, mający – w  swoim mniemaniu – wizjonerski cel, zdolny przyspieszyć rozwój ludzkości o lata świetlne. Harry podejmuje próbę ocalenia niezmiennej przyszłości, stara się wpłynąć na swojego byłego studenta – wcale nie pokojowo – by nie dopuścić do zbliżającej się katastrofy: końca świata jaki znamy.

Skrząca się okładka, imitująca kosmos, ale też rozpad cząsteczek (czy też ich ponowne scalanie się w większą całość) to pierwsza rzecz, która zwraca uwagę w tej książce – jedna z  piękniejszych ostatnimi czasy, a przy okazji doskonale, choć symbolicznie, oddająca treść.

Powieść czyta się płynnie, choć nie brak w niej terminologii z zakresu fizyki, która mogłaby zniechęcać. Ciekawa jest forma – początkowo czytelnik ma wrażenie, że Harry kieruje swą opowieść do niego – autorka zadbała o bezpośredniość zwrotów, wychylanie się autora z utworu, sprawiające, że całość imituje snucie opowieści czy też długi list do nas, odbiorców. Epistoła to faktycznie może być, jednak wcale nie kierowana do nas, lecz do Vincenta. Harry opowiada przebieg wypadków swojemu antagoniście, by ten mógł prześledzić całość boju toczącego się przez setki lat. Snuje historię swojego uwięzienia w ciele i czasie, które – choć początkowo przytłaczające – szybko pozwala mu na delektowanie się przeżywanymi chwilami: mógł zmieniać studia, preferencje, przeżywać nowe miłości, nie bać się podejmować wyborów, mając świadomość, że w  kolejnym życiu może zrobić to, co wielu z  nas chciałoby móc uczynić – zmienić je, zamiast w  lewo pójść w  prawo.

Śmierć nie jest tutaj synonimem klęski – po wielokroć to ona ratowała Harry’ego z opresji, pozwalała uciec przed dręczycielami i szpiegami, zezwalała na ponowne wciśnięcie przycisku „start” i rozpoczęcie kolejnej egzystencji.

Claire North wykorzystała  cały sztafaż klasycznej powieści z kręgu popkultury: są pościgi, śledztwo, miłości, wielorakie zdrady, kategoryczny podział na bohaterów czarnych i białych, wizja końca świata, walka dobra ze złem – wszystko to znamy, rozbrzmiewa w naszych uszach jak znana melodia, a mimo to autorce – przedrzeźniającej nas pozornym chaosem narracji – udało się skonstruować powieść, która wydaje się nowatorska.  To dowód na to, że literatura popularna nie musi być nudna i wtórna, a rozumne korzystanie ze sprawdzonych formuł może dać zaskakująco dobry efekt finalny.




7 komentarzy:

  1. Zastanawiałam się nad lekturę tej książki, a po Twojej recenzji to po prostu Must Have <3 Przybliżyłaś mi trochę fabułę, i tak sobie myślę, że w najbliższym czasie chętnie sięgnę po tę powieść :)
    Pozdrawiam serdecznie
    http://my-life-in-bookland.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawa pozycja :)
    Na pewno przeczytam jak nadarzy sie okazja :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam ostatnio "Siedem razy dziś" - tyle tylko, że główna bohaterka w tej powieści przeżywała nie całe życie, lecz jeden dzień i treść skupiała się bardziej na przemianie, jaka w niej zaszła. Polecam, choć początek nieco mnie zniechęcił :)
    A książka, której recenzję przedstawiłaś, wydaje się równie ciekawa. Podobno nie da się stworzyć czegoś, co już nie zostało stworzone, a to dzieło, sądząc po opisie, jest nowatorskim spojrzeniem na pewne sprawy. Ciekawie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do "dzieła" to jej raczej daleko, ale rzeczywiście jest dobra - nowatorska w jakiejś części, bo faktycznie sam pomysł nie jest novum - wystarczy przywołać przykład Twojej książki, wszystko opiera się na tym samym schemacie, zmieniają się jedynie szczegóły:)
      O "Siedem razy dziś" słyszałam, ale nigdy mnie nie zainteresowało - dzięki za przypomnienie, teraz chętnie bym jej zajrzała pod okładkę;)

      Usuń
  4. Już nie mogę się doczekać przeczytania tej książki - tyle się o niej słyszy, w większości bardzo pozytywnych opinii, a mnie niesamowicie urzeka już sam pomysł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również nie mogłam się doczekać! Pomysł rzeczywiście urzekający, a ja jestem ciekawa jakie wrażenie zrobi na Tobie cała książka;)

      Usuń