Przed Wami kolejna opowieść
delikatnie splatająca przeszłość z teraźniejszością, ukazująca, że to
przedmioty wybierają nas i że nasza ścieżka życia została zaplanowana tak
zmyślnie, by posłużyć mogła za fabułę najbardziej wzruszającego i niewiarygodnego
filmu.
Teresa to kobieta, która w wolnych
chwilach oddaje się pasji malowania. Zarówno ona, jak i jej prowadzący kurs
zauważają jednak, że w życiu bohaterki brakuje kolorów – poddała się ona
smutkowi, zgorzknieniu, przestała cieszyć się tym, czym obdarowywał ją los.
Wszystko odmienia się w dniu, gdy jej kroki kierują ją do sklepu ze
starociami, w którym niczym magnes przyciągał ją stary szyld, należący wcześniej
do Alice Humbert. Kobieta kupując go, kupiła nowe życie: przeniosła się bowiem
do Paryża, gdzie po trudach madryckiego wegetowania postanowiła osiąść i
otworzyć sklep. Jak się okazało jej wybór padł na miejsce należące wcześniej do
tej samej Alice, która sprowadziła ją w to miejsce: podopiecznej Coco
Chanel, rozpoczynającej jako modelka słynnych paryskich malarzy, rozkochującej w sobie
mężczyzn ówczesnej Francji. Zaintrygowana postacią, której fotografie odnalazła
w piwnicy swojego sklepu, bohaterka postanawia podążyć jej śladem, przenosząc
się – wraz z czytelnikami – do Paryża lat 20. XX wieku. Z ubóstwa,
do bogactwa, z prostoty do luksusu, z nic nieznaczących znajomości
do relacji z cesarzową mody. Jazz, blichtr, bohema, namiętność.
Co sprawiło, że losy dwu tak
różnych bohaterek zostały splecione? Zdradzę, że wcale nie przypadek…:)
To książka, której bohaterowie z
miejsca zyskują sympatię odbiorców: sami pragniemy przecież historii, w której
niesieni odwagą przeniesiemy się do wielkiego miasta (odległej wsi) i tam
odnajdziemy utraconą dawno siebie i całkowicie odmienimy swoje życie: będziemy
żyły w zgodzie z własnymi pragnieniami, poznamy miłość swojego
życia, wzbogacimy się i będziemy czerpać pełnymi garściami z obfitej codzienności.
Paryż pozostaje w niej tłem –
lekka mgiełka francuskiego klimatu, wplecenie w fabułę postaci Coco
Chanel, wejście do jej salonu na jedno z przyjęć, to jedynie dodatki
subtelnie podkreślające koloryt opowieści.
Przyjemna, lekka, odprężająca, dobra
do popołudniowej herbaty i makaroników, pozwalająca na chwilę zatopienia się w marzeniach.
Cocho Chanel, egzemplarz recenzencki, Francja, Madryt, marzenie, Maxim Huerta, moda, Paryż, praca, przeszłość, sklep, Wydawnictwo Marginesy
Chciałabym sięgnąć choć po jedną książkę z tego nurtu, o rzeczach które przyciągają, dawnych, zapomnianych lekko czasach i współczesnej bohaterce zderzonej z jej poprzedniczką z przeszłości. Ta książka wydaje się do tego idealna :)
OdpowiedzUsuńJest w sam raz - choć ostrzegam, że raczej nie zostanie na długo w pamięci;)
UsuńNa wakacje książka idealna:)
OdpowiedzUsuńTak jest!:)
UsuńTakie powieści lubię, więc chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńCieszy mnie to ogromnie;)
Usuńmarzy mi się podróż do Paryża, więc lokum dziejów w książce kusi :) do kolejki :D
OdpowiedzUsuńok!;)
UsuńLubię ten francuski klimat w książkach:)
OdpowiedzUsuńPrawda? Ma w sobie coś, taka nieporównywalna do niczego atmosfera.
UsuńDziękuję ci za tę recenzję, bo posiadam i byłam ciekawa czy warto.
OdpowiedzUsuń:))
UsuńFabuła "Sklepu w Paryżu" brzmi jak pozycja idealna na ciepłe letnie wieczory :)
OdpowiedzUsuńTak też jest:) więcej czasu na nią nie potrzeba;)
UsuńSuper okładka, a ja w dodatku bardzo lubię francuski klimat, więc się chętnie na nią skuszę :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie!:) Mam nadzieję, że przypadnie Ci do gustu.
UsuńJakoś mnie ta ksiązka zbytnionie zainteresowała :)
OdpowiedzUsuńTo już trzeba lubić takie historie, zatem na siłę nie namawiam:)
Usuń