niedziela, 8 marca 2015

Twój umysł na detoksie – Rafael Santandreu



Tytuł: Twój umysł na detoksie
Autor: Rafael Santandreu
Wydawnictwo: MUZA
ISBN: 978-83-7758-801-7
Ilość stron: 304
Cena: 34,90 zł


Marzec póki co upływa mi pod znakiem rozwoju osobistego – na różnych płaszczyznach. Nieuniknionym było sięgnięcie po książkę, która – jak mi się zdawało – jest mi w  tym momencie życia niezbędna. W  mojej głowie nagromadziło się mnóstwo spraw/problemów/kwestii, które znacząco wpływają na moje zachowanie i reagowanie, utwierdzając mnie w  przekonaniu, że potrzebuję oczyszczenia. Muszę wysprzątać pewne rejony swojego myślenia, by uprościć swoje życie i na powrót nauczyć się cieszyć, nawet na przekór ciągłym przeciwnościom – mniejszym i znacznie większym.
Twój umysł na detoksie zdawał się książką idealną. Przeczytałam ją w trymiga i początkowo rzeczywiście wydawało mi się, że trafiłam w  sedno. Czym dalej jednak, tym bardziej wydawało mi się, że to wszystko stanowi jakiś żart, bo coraz więcej rad zakrawało dla mnie o absurd.

Rafael Santandreu w swojej książce przedstawia podstawowe narzędzia terapii poznawczej, której skuteczność rzekomo poświadcza tysiące przypadków na całym świecie. Nie dziwi mnie to – rzeczywiście wiele rad jest bardzo cennych, zdecydowanie pomocnych w  uporaniu się z własnym odbiorem rzeczywistości, z własnymi emocjami, co w dużej mierze prowadzić może do szczęśliwszego życia. Gdyby jednak zastosować je wszystkie, światem rządziłby chaos – autor nie tyle zachęca, by nie przejmować się porządkiem, ile nalega, by nie robić problemu z  tego, że ktoś w  ogóle nigdy nie sprząta i dołączyć się do niego – słowem: obrastać w  syf, skoro ma nas to uszczęśliwiać, bo przecież są na świecie większe problemy: jak choroby i głód (tutaj autor podpiera się cudnym przykładem psiej kupy pod drzwiami - wiecie: nie macie jej posprzątać albo zżymać się, że inni tego nie zrobili, tylko cieszyć się jej urokiem, bo jest taka ładna i brązowa) W  tym wszystkim autor nie zdaje sobie chyba jednak sprawy, że gdyby nagle cały świat zaczął mieć za nic wyrzucanie śmieci przynajmniej raz na dwa dni, to szybko złowieszcze choroby dopadłyby każdego, czyniąc z małego problemiku, globalną katastrofę. W  jego wizji świata każdy robi co chce, zupełnie nie przejmuje się innymi, pozwala się obrażać, nie reaguje, nie narzeka, nie krytykuje, akceptuje negatywne zachowania – okej! Żyłoby się przyjemniej, gdyby posiąść taką zdolność odseparowania się od emocji, że pewne sytuacje by nas nie ruszały – sama wolałabym, żeby niektórzy w  końcu dali spokój z  „czepianiem się” o wszystko i wyluzowali – ale na litość! To opisane podejście to nie tyle wyrozumiałość i próba niereagowania na cudze złe przyzwyczajenia, ile lekkoduszność w  każdej sferze. To nie tak, że mama w  końcu przestanie cię denerwować ciągłym poprawianiem wszystkiego co robisz i mówisz – to tak jakbyś żył na wysypisku śmieci i miał czuć się z  tym dobrze.

Odniosłam wrażenie, że niektóre sugestie Santandreu są zbyt radykalne: że gdyby wszyscy ludzie na świecie przestali się nagle martwić i przejmować czymkolwiek (chodzi naturalnie o sprawy większej wagi niż symbolicznie wspomniane śmieci) – świat pogrążyłby się w chaosie. Niestety taka lekkoduszność nie leży w  mojej naturze i nie wyobrażam sobie, bym mogła ją zmienić – ba! Ja nawet nie chcę! Pewnie, trochę rozluźnienia w niektórych sferach byłoby dla mnie zbawienne, ale są jednak pewne nieprzekraczalne granice.
Trudno ocenić mi tę publikację – na początku byłam z  niej bardzo zadowolona, zaznaczyłam sobie wiele cennych fragmentów, jednak czym dalej, tym było gorzej. Niewiele rzeczy tam popieram, z  wieloma się nie zgadzam. To jednak moja subiektywna opinia, która w żaden sposób nie przekłada się na jakość książki, której nie sposób jej odmówić.
Źle oceniam zatem nie tyle tę publikację ile swoje nastawienie do zaprezentowanej w  niej metodzie.
Ja wiem, że w całościowym ujęciu to nie dla mnie. Wam – jeśli jesteście na takim etapie swojego życia, że potrzebujecie pomocy w  pokonaniu lęków, odkryciu jak nie zatruwać sobie codzienności, w  oczyszczeniu umysłu – polecam sprawdzenie terapii poznawczej. A nuż dla Was będzie idealna i pomoże Wam uporać się z  zaburzeniami emocjonalnymi, czyniąc Was silniejszymi. Książka oczywiście podparta jest wieloma przykładami z  praktyki terapeutycznej autora, dzięki czemu zobaczycie jak opisywane zmiany przebiegają w  rzeczywistości.

12 komentarzy:

  1. Byłam na etapie, kiedy przydałaby mi się ta książka, ale to już za mną ;) Dałam radę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie bardzo się cieszę, choć taki mały detoks z pewnością przydaje się każdemu od czasu do czasu, żeby się do porządku doprowadzić:)

      Usuń
  2. hmmm... a ja chętnei po tę książkę sięgnę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem ciekawa czy uda Ci się wyciągnąć z niej coś dla siebie;)

      Usuń
  3. chętnie bym po nią sięgnęła ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ach, szkoda że to kolejny przejaskrawiony poradnik. Choć może kiedyś do niego zajrzę, skoro niektóre uwagi są cenne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla tych uwag warto, bo choć są naprawdę oczywiste, to nieuświadomione często;) Mnie skusiło piękne wydanie, dobry tytuł. Za to wnętrze oceniam pół na pół:)

      Usuń
  5. Też jestem na etapie, w którym przydałyby się wielkie porządki w głowie... Wydaje mi się, że autor w pewnym sensie musi mieć rację, ale z pewnością nie posiada daru wybierania dobrych przykładów...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak - ja absolutnie samej terapii poznawczej nie neguję, tylko właśnie te przykłady tak mocno mnie odrzuciły, że na długo nie pozwolę sobie na kompleksową terapię tą metodą:) Ale jej elementy oczywiście wykorzystam:)
      Jeśli potrzebujesz porządków - sięgnij, a nuż Ciebie te przykłady nie zrażą i terapia okaże się dobrym wyborem:)

      Usuń
  6. Po publikację sięgnę, po pierwsze dlatego, że ją posiadam, po drugie, że wydaje się ciekawa w dobie XXI trzeba być przygotowanym na wszystko, ale trzeba przede wszystkim umieć radzić sobie z problemami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ona tak naprawdę pokazuje, że nasze problemy to w większości tak naprawdę żadne problemy; tym samym znacznie okrawając nam to z czym musi się mierzyć:)

      Usuń