Marcin Meller, mimo wydanej wespół z żoną książce Gaumardżos. Opowieści z Gruzji, do tej
pory kojarzył mi się raczej z Playboyem i popularnym swego czasu programem Agent, niźli z jego karierą stricte dziennikarską. Wszystko zmieniło
się, gdy Wielka Litera wydała publikację Między
wariatami. Opowieści terenowo-przygodowe, a autor swoją obecnością na
spotkaniu ją promującym umilił mieszkańcom Katowic i okolic popołudnie.
Książka ta, to zbiór reportaży i luźnych tekstów z bardzo
dużego przekroju czasowego.
Obok gawędy o tym, jak Meller minął się z powołaniem na
oceanografa znajdują się zapiski o wiele bardziej dramatyczne: widma wojny, walk,
terroru, niebezpieczeństw, a także notki świeże, po roku 2010.
To swoisty przekrój przez reporterskie życie Mellera, z
uwzględnieniem najniebezpieczniejszych, jak i najzabawniejszych epizodów. Książka
ta pokazuje barwne życie dziennikarza z czasów, kiedy finansowanie wyjazdów nie
było jeszcze niemożliwe, a osoba poszukująca dobrego materiału miała spore
zaplecze terminowe, by zaznajomić się z tematem, o którym ma stworzyć materiał.
Z lekkim rozrzewnieniem czyta się dziś teksty, do których dziennikarz rzeczywiście
miał prawo i czas się przygotować, którym poświęcił wiele sił i energii, dotyczących
spraw zbadanych dogłębnie, a nie jedynie powierzchownie na potrzeby
dzisiejszych mediów, mających jedynie szokować i za wszelką cenę skupiać uwagę
odbiorców. Meller raczy nas historiami o tym jak bez dokumentów przekroczyć
granicę w czasach, gdy czyn taki uznać można było za cud, jak znaleźć się na
linii frontu bez odpowiednich zezwoleń, jak odnaleźć się w zupełnie obcej
rzeczywistości, jak wiele kosztuje oglądanie cudzej śmierci i jak łatwo zacząć
się bać o własne życie.
Jego historie są różnorodne i wielobarwne: część skłania do
zadumy nad społeczeństwem w ogóle, część pobudza do refleksji nad sprawami
uniwersalnymi, inne zaś przyczyniają się do wywołania uśmiechu, radości,
sentymentalnego westchnienia.
Nad wszystkim przyświeca stara jak świat zasada: całe życie z wariatami.
Meller pokazuje jak nie dać się ogłupić, jak żyć i pozostać
sobą i wyjść z tego obronną ręką. I jak korzystać z pomocy innych, choćby tej
najbardziej nieoczekiwanej.
Czyta się bardzo dobrze, szczególnie zaś teksty starsze, do
których wcześniej nie miało się dostępu.W wielu z nich autor przybiera ton gawędziarski, dzięki czemu opowieści "słucha się" z prawdziwym zaciekawieniem.
Zapraszam wszystkich w teren! Przewodnik już czeka.
___________
Relacja ze spotkania autorskiego tutaj.
___________
Relacja ze spotkania autorskiego tutaj.
Lubię Mellera jako dziennikarza, zdarza mi się przysłuchiwać temu, co mówi w tvn24. Chętnie poznałabym tę postać z innej strony, dzięki za recenzję, teraz już wiem, że warto :)
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tej książce wiele dobrego i strasznie chcę ją przeczytać :D I zazdroszczę spotkania autorskiego :D
OdpowiedzUsuńOstatnio Meller opowiadał o tej książce u Kuby Wojewodzkiego, i choć zawsze kojarzył mi się w podobny sposób co i Tobie, to po tym co opowiedział zaczęłam się książka interesować, że może warto. A teraz na pewno chętnie pójdę na spotkanie w Krakowie i poczytam :)
OdpowiedzUsuńNie przepadam za nim, a tym bardziej nie mam ochoty czytać niczego jego ani o nim:P
OdpowiedzUsuńNie mam wyrobionego zdania o tym Panu, choć skojarzenia towarzyszą mi podobne do Twoich. To już któraś z kolei pozytywna recenzja tej pozycji więc może warto by było się z nią zapoznać :)
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tej książce w DDTVN i mam na nią chrapkę :)
OdpowiedzUsuńsama mam tę książkę nawet z autografem od autora i z dedykacją. Muszę przyznać że książka jest naprawdę warta przeczytania.
OdpowiedzUsuńJa również mam z dedykacją;))
UsuńNiedługo będzie także w Koszalinie, więc mi też podpisze książkę:)));).
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa tej serii
OdpowiedzUsuńMoże rzadko czytam tego typu publikacje, to bym się skusiłą :)
OdpowiedzUsuń