Tytuł: Przekleństwa niewinności
Autor: Jeffrey Eugenides
ISBN: 978-83-240-2122-2
Wydawnictwo: Znak
Cena: 32,90zł
Ilość stron: 240
Rok wydania: 2013
Przekleństwa
niewinności Jeffreya Eugenidesa, to powieść, którą delektuje się jak
najdoskonalszym daniem. Daleko jej jednak do wybitnej Intrygi małżeńskiej, która to okazała się być jedną z
najważniejszych lektur mojego życia, napisaną jakby specjalnie dla mnie.
Paradoksalnie, uczucie to towarzyszy większości jej czytelników. To właśnie
jeden z elementów stanowiących o jej mistrzostwie.
Jeśli zaś idzie o Przekleństwa
niewinności , dobrym słowem na ich jednowyrazową recenzję byłoby:
fascynująca.
Bohaterki książki, to pięć młodych dziewcząt,
zamieszkujących miasteczko w pobliżu Detroit. Ich życie wydaje się być
tradycyjną egzystencją nastolatek. Coś jednak różni je od rówieśników – wydają
się być osnute mgłą tajemnicy, pewnego niedopowiedzenia, niedookreśloności. Ludzie
postrzegają je jako mocno ekscentryczne, a mimo to – mężczyźni wydają się nimi zafascynowani. Celem ich życia staje się gromadzenie wszelkich dowodów ich
istnienia – od zapachów, płyt, wspomnień, aż po elementy bielizny. Młode
kobietki stają się swoistym obiektem platonicznego kultu – zawsze na odległość,
zawsze z ukrycia, jednak niezmiennie znajdowały się w centrum zainteresowania.
Dorastający młodzieńcy poprzez zgromadzone materiały i „dowody”, starają się uchwycić to, co nieuchwytne – cienką granicę dzielącą dziewczęcość od kobiecości; świat dojrzewających nastolatek stłamszonych przez surowe zakazy i nakazy rodziców; niejednokrotnie zbyt radykalnych, a wręcz - absurdalnych. Dzięki tym zabiegom pragną odtworzyć życie swoich obiektów westchnień. Wydaje się, że ich działania, mimo że skazane na porażkę, są jedyną otwartą dla nich możliwością. Dziewczyny trzymane pod kloszem rodziców, pozbawione perspektyw na jakiekolwiek wyjście w gronie rówieśniczym, nie mogły poradzić sobie ze swoim życiem, toteż zainspirowane czynem najstarszej z nich – Cecylii – postanowiły zakończyć swoje życia z godnością, uwalniając się na zawsze spod jarzma rodzicielskiej nadopiekuńczości, w końcu wykonując gest buntu.
Samobójstwa pięciu Lisbonek wstrząsnęły światem chłopaków silniej, niż można by się było spodziewać, tym bardziej, że za część z nich czują się szczególnie odpowiedzialni. To z perspektywy chłopaków z naprzeciwka, prowadzona jest narracja. Zabieg ten stawia czytelnika w tej samej perspektywie, co snujących opowieść – czyniąc z niego tym samym podglądacza. Postawa voyeryzmu wysuwa się w tej powieści na pierwszy plan, czyniąc ją wyjątkową. Dzięki owemu zagraniu, czytelnik w sposób pełny może brać udział w opisywanych wydarzeniach, być ich czynnym uczestnikiem.
Dorastający młodzieńcy poprzez zgromadzone materiały i „dowody”, starają się uchwycić to, co nieuchwytne – cienką granicę dzielącą dziewczęcość od kobiecości; świat dojrzewających nastolatek stłamszonych przez surowe zakazy i nakazy rodziców; niejednokrotnie zbyt radykalnych, a wręcz - absurdalnych. Dzięki tym zabiegom pragną odtworzyć życie swoich obiektów westchnień. Wydaje się, że ich działania, mimo że skazane na porażkę, są jedyną otwartą dla nich możliwością. Dziewczyny trzymane pod kloszem rodziców, pozbawione perspektyw na jakiekolwiek wyjście w gronie rówieśniczym, nie mogły poradzić sobie ze swoim życiem, toteż zainspirowane czynem najstarszej z nich – Cecylii – postanowiły zakończyć swoje życia z godnością, uwalniając się na zawsze spod jarzma rodzicielskiej nadopiekuńczości, w końcu wykonując gest buntu.
Samobójstwa pięciu Lisbonek wstrząsnęły światem chłopaków silniej, niż można by się było spodziewać, tym bardziej, że za część z nich czują się szczególnie odpowiedzialni. To z perspektywy chłopaków z naprzeciwka, prowadzona jest narracja. Zabieg ten stawia czytelnika w tej samej perspektywie, co snujących opowieść – czyniąc z niego tym samym podglądacza. Postawa voyeryzmu wysuwa się w tej powieści na pierwszy plan, czyniąc ją wyjątkową. Dzięki owemu zagraniu, czytelnik w sposób pełny może brać udział w opisywanych wydarzeniach, być ich czynnym uczestnikiem.
Atmosfera powieści jest duszna, parna, kipi od emocji. Przeważa
w niej nastrój depresyjny, ponury, pesymistyczny. Daleko książce tej do
sztampowości, bliżej do klimatu magicznego. Wielość niedopowiedzeń pozostawia
nieograniczoną przestrzeń dla wyobraźni. Jednocześnie jest to powieść
podkreślająca ważkość domu rodzinnego w życiu dorastającego człowieka.
Eugenides ukazuje przestrzeń pozbawioną bezpieczeństwa i stabilizacji, będącej
symbolem uwięzienia, wskazująca na to jak niebezpieczne jest popadanie w
przesadę.
Eugenidesa charakteryzuje niezwykła lekkość pióra i
doskonały warsztat pisarski. To twórca odważny, błyskotliwy, wychodzący
naprzeciw czytelnika wymagającego i wolnego od pragnienia czytania jedynie
lichej literatury, predestynującej do miana ramotki.
Powieść Eugenidesa jest gwarancją prozy z najwyższej półki,
wywołującej głód kolejnych tekstów autora. Jej wyrazistość pozostaje w pamięci
na długo, pozostawiając po sobie nieopisane poczucie więzi z bohaterami,
których świat będziemy musieli opuścić.
4, dojrzewanie, Jeffrey Eugenides, literatura powszechna, miłosć, młodość, relacje, rodzina, samobójstwo, tożsamość, Wydawnictwo Znak
Czytałam niedawno - podobało mi się, ale nie zostałam oszołomiona. Przymierzam się do "Intrygi małżeńskiej", słyszałam o niej wiele dobrego. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńO, właśnie czytam tę książkę :)
OdpowiedzUsuńTo rzeczywiście musi być fascynująca opowieść, chętnie poznałabym ją bliżej:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Oglądam jedynie film, ale książki nie czytałam. Kupiłam za to 2 tygodnie temu "Intrygę małżeńską", bo czytam tylko same pozytywne opinie. Mam nadzieję, że nie również się nie zawiodę.
OdpowiedzUsuń"Intryga małżeńska" jest doskonała - na pewno się nie zawiedziesz!
UsuńFilm widziałam ładnych parę lat temu, musiał na mnie wywrzeć spore wrażenie, bo wciąż go pamiętam. Właśnie z taką duszną i niepokojącą atmosferą mi się kojarzy.
OdpowiedzUsuńPS Bardzo lubię czytać recenzje na tym blogu, ale muszę to powiedzieć: po polsku mówimy "wydają się zafascynowani", a nie "wydają się być zafascynowani".
Ja właśnie biorę się za oglądanie filmu i jestem ogromnie ciekawa, jak wypadnie w zderzeniu z niedawną lekturą książki:)
UsuńDziękuję za uwagę:))
Wiem, że tak piszemy i mówimy, a jednak z przyzwyczajenia ciągle wstawiam te nieszczęsne "być", tak jak jest to poprawnie w połączeniu z przysłówkami - weszło mi w nawyk i wpisuję to wszędzie bez kontroli:) Jeśli jeszcze kiedyś to zauważysz - zwracaj mi uwagę!:) Muszę się oduczyć tej błędnej formuły!
Film oglądałam, więc historię znam, ale i tak muszę sięgnąć po książkę. :)
OdpowiedzUsuń