wtorek, 28 kwietnia 2020

Przez - Zośka Papużanka


Przez to literatura, w której trzeba się rozsmakować. Zośka Papużanka robi językiem i formą coś takiego, że momentami (no dobrze, stale) miałam wrażenie nurzania się w strumieniu świadomości bohatera.

Oto mężczyzna, który pięć lat temu rozstał się ze swoją żoną, postanawia na jakiś czas wprowadzić się do wynajętego mieszkania naprzeciwko bloku, który wspólnie zamieszkiwali, po to tylko, by ukradkiem, dzień po dniu, fotografować  kobietę. Po co? Tego do końca nie wiemy.

Być może chce do niej wrócić, być może udowodnić sobie, że decyzja o odejściu była słuszna, a być może to jego sposób na radzenie sobie z rozstaniem, które mimo upływu lat wciąż nie daje mu spokoju. Pewne jest jedno: do misji przygotował się (w swojej opinii) bardzo dobrze. Odpowiedni sprzęt i staranne pilnowanie tego, by nikt nie dostrzegł (a więc brak wychodzenia z domu, jedzenie tylko z dostawą pod drzwi, unikanie kontaktów z sąsiadami i in.) miały zapewnić mu anonimowość. Czy to jednak możliwe? Czy jego zachowanie nie zakrawa na zabawę w stalkera? Czy nie można uznać go za prześladowcę, a być może osobę chorobą psychicznie, wykazującą objawy obsesji? Kto bowiem, będąc przy zdrowych zmysłach, po takim czasie od rozstania tak pieczołowicie planuje podglądanie niegdyś bliskiej mu osoby? Czemu miałoby to służyć?

Proza Papużanki wyczulona jest na szczegół. Drobiazgowość opisów jest uderzająca, autorka krok po kroku prowadzi nas śladem czynności wykonywanych przez jej bohatera, potęgując wrażenie tego, jakoby to nie on był podglądaczem (sic!), lecz my. Ów voyeryzm osiąga tu drugie dno, nie do końca wiadomo już kto kogo i dlaczego monitoruje, kto za kim podąża i jaka tak naprawdę jest jego motywacja.

Papużanka pisze tak, że nie sposób nie wsiąknąć - jej pisarstwo uzależnia, pochłania czytelnika i nie chce wypuścić z rąk. Mimo jednak że pozornie tematyka wydawać się może błaha - ot, opowiastka o obsesyjnym mężu, który podgląda byłą żonę, nie takie rzeczy się słyszało - czytać trzeba uważnie, inaczej ów strumień myśli może stać się dla nas bełkotem, niezrozumiałym opisywaniem czynności pozbawionych sensu. Tutaj zaś sens ma wszystko, nie wolno nam go jednak swym rozproszeniem utracić.

Językowo bezbłędna. Do polecania i zaczytania.


0 komentarze:

Prześlij komentarz