Nieba prawie nie widać, czeluść chłodna i ciemna,Niech się sypią lawiny kamieni!I niech łączą się zbocza bezlitosnych wąwozów,Bo cóż drąży kształt przyszłych przestrzeniJak nie rzeka podziemna? [1]
Rzeka podziemna okazała się książką niezwykle mi bliską. Za sprawą
wspólnoty doświadczeń z bohaterem, przeżyłam ją intensywniej, a
towarzyszące mi podczas lektury zostały zwielokrotnione.
Szczera, prawdziwa i gorzka to
lektura. Jako żywo opisująca życie człowieka mierzącego się z depresją,
nerwicą hipochondryczną, inteligentnego i ze zbyt dużą świadomością siebie, by
dać sobie pomóc. Wie, że choruje, ale nie daje się też oszukać, mimo że z rozpaczy
sięga po najbardziej szalone formy radzenia sobie z depresją – na kilku
psychoterapeutach poczynając, na przeganiaczach kończąc. Xanax jest tutaj
wcinany jak pyszne landrynki, a na szczęście i radość nie ma miejsca, poza
chwilami ułudy, kiedy postać myśli, że wszystko wróciło do normy.
By zapomnieć o bólu oddaje się
uciechom cielesnym, do czasu jednak, gdy nie dopada go to, co nazywa męskim
klimakterium, a co może być jedynie skutkiem przyjmowania niesłychanej ilości
leków mających sprawić, że świat stanie się przestrzenią bezpieczną i na powrót
kolorową.
Oprócz tego, że powieść ta jest
krzykiem osoby chorej, jest także świadectwem trudnego współżycia z takimi
osobami – umierającymi kilka razy do roku, cierpiącymi katusze, co rusz
wynajdującymi nowe choroby, których objawy realnie ich dotykają. Prawdziwa
męka, z której wielu sobie drwi, i z której się podśmiechuje tutaj została
obnażona i zdemaskowana.
Depresja bohatera zlewa się z czasami
stanu wojennego, transformacji ustrojowej, Solidarności,
które zdają się chorobę potęgować – raka duszy, jak określa ją Jastrun,
doskonale oddając jej sedno. Podczas gdy świat pędzi, człowiek nie nadążą.
Popada w konsumpcjonizm, zdobywa, kupuje więcej, by czuć się potrzebnym i
na czasie. W imię pogoni za pieniądzem (czy raczej – za swoimi czasami)
traci siebie, która to utrata, powodując wyrwę w duszy, zrzuca go z klifu
wprost w ramiona bezlitosnej i wciąż niezrozumiałej choroby. Tam, gdzie
brakuje mu wsparcia najbliższych, kumuluje się strach – o siebie, o swoje
zdrowie, o zdrowie najbliższych. Strach paniczny, paraliżujący, którego ma świadomość, ale któremu nie potrafi zapobiec. Bohater doskonale wie, że jest chory, przerażają go własne nieprzystające do
rzeczywistości reakcje, ale boi się tak bardzo, że nie potrafi ich powstrzymać.
Intensywna, kapitalna opowieść o takim
stanie duszy, którego samemu nie sposób już zmienić, pokazana na tle
codzienności, na tle społecznym i kreślona latami – wraz z bohaterem grzęźniemy
w jego codzienności, z mozołem posuwając się naprzód, dokładnie tak,
jak on brnie przez życie.
Ogromnie polecam – szczególnie ku
zrozumieniu.
[1] Jacek Kaczmarski, Źródło
blog, blogspot, depresja, hipochondria, książki o nerwicy, nerwica, nerwica hipochondryczna, opinia, recenzja, rzeka podziemna, Tomasz Jastrun, Wydawnictwo Czarna Owca
Czasami po wygładzonych, uroczych i dopieszczonych książkach, w których miłość leje się strumieniami dobrze jest sięgnąć po coś, co skłoni nas do jakiś przemyśleń, co pozwoli nam zrozumieć człowieka lub poznać historie. Myślę, że to może być naprawdę dobra i cenna pozycja. Dopisuję ją sobie do listy :3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
bookchilling.blogspot.com
Ciekawa recenzja, jednak temat trudny, nie wiem do końca, czy dla mnie... Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem każdy powinien się z nim zapoznać, by choć trochę zrozumieć mechanizm choroby siejącej dziś takie spustoszenia. Ale na to musi być dobry czas - może wakacje nie są najlepszym, prędzej jesień:)
OdpowiedzUsuńRównież pozdrawiam i bardzo się cieszę;)
OdpowiedzUsuńDo kolejki ! :D
OdpowiedzUsuń