niedziela, 5 czerwca 2016

Zakonnice odchodzą po cichu - Marta Abramowicz




Jako że żyję blisko Kościoła, zakonnice od zawsze były obecne w moim życiu. Największy kontakt miałam z nimi podczas jednych z wakacyjnych rekolekcji, kiedy to właściwie dzień w  dzień odwiedzaliśmy jakieś zgromadzenie zakonne, często żeńskie. Przyjmujące nas wówczas siostry każdorazowo wydawały mi się pogodne, serdeczne, spokojne i… szczęśliwe.  Okazuje się jednak, że nie zawsze tak jest, a wiele uśmiechów niewiele ma wspólnego z  rzeczywistością. I nie jest to bynajmniej kwestia błędnego rozeznania powołania, lecz tego, jak ów głos serca i sumienia zostaje miażdżony w  zgromadzeniach.

Po lekturze tej książki – zupełnie inaczej patrzę na zakonnice, szczególnie zaś na matki przełożone, nawet jeśli nie tego chciałam i nawet jeśli nie każda powiela schematy opisane w tejże.

Marta Abramowicz podzieliła swą publikację na dwie części. Pierwsza z nich zawiera świadectwa i zwierzenia byłych sióstr zakonnych, które wciąć z lękiem wypowiadały się na temat życia w zakonie. Druga zaś, to relacje ludzi – między innymi zakonników – o tym co dzieje się w zakonach żeńskich, jak różnią się one od męskich i dlaczego tak trudno coś w tej kwestii zmienić. Nie braknie także podejmowania prób wydobycia szczerego wyznania z  matek przełożonych.

Wszystko to, co znajdziemy na kartach tej książki, to wiadomości pozyskane z wielkim trudem. O pewnych sprawach się nie mówi, nieprzyjemne kwestie się zapomina, zbywa milczeniem, udaje się, że ich nie ma i nigdy nie było.

Gdy zakonnik lub ksiądz odkrywa, że nie było to jego powołanie i odchodzi – trąbi cały świat. Media, parafianie, znajomi, rodzina, pani Kowalska i pan Nowak. Wiedzą wszyscy. A odejście nie zawsze następuje ze względu na jakieś kontrowersje czy też skandal. Najczęściej wynika z pragnienia życia w zgodzie z sobą samym i rzeczywistym głosem serca. Gdy natomiast zakon opuści – dobrowolnie lub pod przymusem – zakonnica, niewielu ludzi ma w ogóle tego świadomość, a jeśli już – patrzą na nią z pogardą lub co najmniej małą życzliwością, bo przecież cóż takiego mogła uczynić, że już jej nie chcą nawet w klasztorze. A sama kobieta nic lub niewiele mówi o minionym czasie.

Możecie zatem wyobrazić sobie jak wielkie przeszkody pokonała Abramowicz, by zebrać jakikolwiek materiał do swojej książki. Niewiele byłych zakonnic chciało się wypowiedzieć, ze strony większości spotkała ją odmowa. Te zaś, które się zgodziły, nie miały do powiedzenia nic pozytywnego.

Sposób traktowania zakonnic w opisywanych klasztorach jeży włos na głowie. Matki przełożone, świętsze od świętych, mają ostatnie zdanie we wszystkim. I choćby ich polecenia były absurdalne – najważniejsze jest posłuszeństwo i każde należy bezwzględnie wykonać, nie zważając na swoją kruchą i wciąż wyniszczaną psychikę.

Podczas lektur w mojej głowie wciąż kołatały się myśli: jak to możliwe, że nie istnieją żaden grupy wsparcia dla byłych sióstr zakonnych? Dlaczego każda próba radzenia sobie z  życiem w zakonie, każda porada psychologa traktowana jest jako zdrada? Jak to możliwe, że tak wiele z nich faktycznie wytrzymuje i gdzie w  tym wszystkim miłosierdzie? Czy Bóg chciałby, żeby posłuszeństwo średniowiecznym regułom przedkładać nad dobro ludzkie?

Polecam lekturze i refleksji.


16 komentarzy:

  1. Uwielbiam książki poruszające kontrowersyjne tematy, a jeśli jest to literatura faktu, to już jestem kupiona doszczętnie. "Zakonnice odchodzą po cichu" znajduje się na mojej liście "must read".

    OdpowiedzUsuń
  2. Joanna Rysiewicz (Gemma)5 czerwca 2016 12:21

    No powiem Ci, że chętnie przeczytałabym tę książkę! Takie kontrowersje należy nagłaśniać, zawsze są zamiatane pod dywan, a warto o nich wiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Alannada Nyarnamaitar5 czerwca 2016 12:25

    Mam w planach od jakiegoś czasu

    OdpowiedzUsuń
  4. Alicja Szerment5 czerwca 2016 17:38

    Czytałam Twoją recenzję i myślałam "To przypomina średniowiecze"... słyszałam o tej książce już bardzo dużo. Ciekawi mnie ukazany w niej problem. Problem o którym może dzięki tej publikacji stanie się głośniej... Bo do dyskryminacji dochodzi - bez wątpienia.

    OdpowiedzUsuń
  5. Magda Szczurek6 czerwca 2016 00:01

    Aż jestem ciekawa czego mogę się dowiedzieć. Kontrowersyjny temat... Do kolejki proszę!

    OdpowiedzUsuń
  6. I dokładnie tak jest! Reguły są ze średniowiecza, a opisane siostry przełożone zachowują się jakby zatrzymały się w czasie. Nic się nie posunęło do przodu, żadnego rozwoju, żadnego korzystania z dobrodziejstw współczesności, tylko twarde zasady ciemnych wieków.

    Myślę, że mimo wszystko głośniej nie będzie - publikacja miała dużą reklamę, mnóstwo osób ją kupuje, a mimo to... media milczą. Nic się nie dzieje. Nie ma skandali, afer, nie ma nawet publicznego omówienia kwestii. Bo mówić nie chce nikt.

    OdpowiedzUsuń
  7. Otóż to! Nagłaśniać i o nich czytać.

    OdpowiedzUsuń
  8. Przeczytałam wiele książek różnego gatunku ale dawno nic mnie tak nie ruszyło jak ta książka. Czytając ją zastanawiałam się czy aby napewno fabuła jest osadzona w obecnych realiach? Że takie rzeczy się jeszcze dzieją? Historię tak upadląjące i tak upokarzające że aż wstyd i mantra Wola Boga byleś była posłuszna, bez swojego zdania. Nigdy nie sądziłam,że przeczytam że przyjaźń i rozmowy z konkretną osobą są grzechem i izolacją. Bardzo kontrowersyjne porównanie zakonów żeńskich i męskich niczym piekło i niebo w dosłownym tego słowa znaczeniu. Wywołuje bardzo dużo emocji.

    OdpowiedzUsuń
  9. Alicja Szerment7 czerwca 2016 14:12

    Niestety częściej mówi się o tej książce niż o sytuacji, którą przedstawia.

    OdpowiedzUsuń
  10. Królewskie Recenzje8 czerwca 2016 17:30

    Bardzo ciekawa okładka. Z tak oryginalną jeszcze chyba nigdy się nie spotkałam.

    OdpowiedzUsuń
  11. Prawda? Bardzo przyciąga wzrok, co robi książce dobry PR ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Dokładnie. Aż ciary przechodzą, że wciąż dzieją się takie rzeczy i w żaden sposób nie można tego zmienić.
    I dobija mnie, że te kobiety, które z zakony wyszły w żaden sposób nie szukają wsparcia, nie zrzeszają się i nie próbują razem szukać rozwiązań...

    OdpowiedzUsuń