poniedziałek, 1 lutego 2016

Szwecja czyta, Polska czyta, red. Katarzyna Tubylewicz i Agata Diduszko-Zyglewska




O kondycji polskiego czytelnictwa pisano już wiele.
Rokrocznie powstają raporty, od których czytającym włos jeży się na głowie. Polacy nie czytają, nie kupują książek, nie wypożyczają, unikają wszelkiego kontaktu ze słowem pisanym – podobno najgorzej jest wśród młodzieży.

Moje osobiste obserwacje zdają się zadawać kłam tego typu doniesieniom, bo – chyba mam ogromne szczęście lub to kwestia wyboru ścieżki życiowej – obracam się wśród niemalże samych czytających. Czytających i kupujących książki masowo. Lub masowo je wypożyczających. To jednak nie zmieni statystyk, nie zreformuje kultury czytania w Polsce w ogóle. Zawsze z wielka ochotą sięgam po teksty pochylając się nad tym tematem.

Wyjątkową pozycją poruszającą tę problematykę jest Szwecja czyta, Polska czyta biorąca pod lupę dwa sąsiadujące ze sobą kraje – Polskę i Szwecję, które dzieli nie tylko morze, ale także ocean jeśli idzie o sposób podejścia do czytania i wychowywania pokolenia młodych czytelników.

Katarzyna Tubylewicz i Agata Diduszko-Zyglewska podjęły się rozmów z przedstawicielami Szwecji i Poski, mającymi znaczący wpływ na poziom czytelnictwa w tychże. Wśród nich znaleźli się pisarze, bibliotekarze, udziałowcy w największych wydawnictwach – wszyscy zatroskani o kulturę czytania, wskazujący na sposób walki o nią w obu krajach.

Niemalże już od pierwszych wypowiadanych przez nich słów widać różnice w sposobie rozumienia tematu – Polska po upadku komunizmu zachłysnęła się wolnością, która to widoczna jest również w  sposobie wydawania i promowania książek. O czytelnika nie dba się od najmłodszych lat, dopiero od niedawna słychać głosy wsparcia dla czytania od urodzenia, stąd wśród młodzieży znaczący spadek zainteresowania lekturą – szczególnie jeśli zamiast niej mogą sięgnąć po to co łatwiejsze i szybsze – film czy grę. Szwedzi natomiast statystycznie czytają 20 minut dziennie – niby nic, droga z pracy do domu – a jednak to właśnie między innymi ten drobiazg wskazuje na szacunek i przywiązanie Szwedów dla słowa pisanego w ogóle. My wracając z  pracy, najczęściej mamy w ręku telefon.

Nie sposób jednoznacznie ocenić powodów takiego stanu – jest ich wiele. Zupełnie inna sytuacja ekonomiczna, inny status pracownika, inne zarobki, inny czas pracy, inne warunki życia. Nie można zatem Szwecji czcić bałwochwalczo, można jednak przeczytać, wyciągnąć wnioski i wprowadzić – często naprawdę drobne – zmiany, mogące budować kulturę czytania od najmłodszych lat.

Kapitalna pozycja, dla wszystkich zatroskanych o stan czytelnictwa w Polsce - wydawców, bibliotekarzy, nauczycieli, księgarzy, czytelników. Kopalnia pomysłów, inspiracji i iskierka nadziei – wszak podobno w  tym roku Polacy książek kupowali więcej…


Lektura obowiązkowa!

1 komentarz:

  1. Natalia Szcześniak10 lutego 2016 21:49

    Ech... dużo kultury moglibyśmy się nauczyć od krajów północnej i zachodniej Europy. Jakiś czas temu byłam na spotkaniu z urbanistką z Amsterdamu i ona powiedziała tam jedną ciekawą rzecz: pomimo tego, że bardzo dużo mieszkańców miasta jeździ na rowerach, oni cały czas prowadzą kampanie popularyzujące ten sposób komunikacji, bo im więcej osób korzysta z rowerów tym społeczeństwo jest zdrowsze, korki mniejsze, a miasto mniej zanieczyszczone. Myślę, że w Szwecji pewnie też prowadzi się akcje popularyzujące czytelnictwo, pomimo, że jest ono na wysokim poziomie. Oni tam po prostu wiedzą, że warto promować postawy korzystne dla całego społeczeństwa. My jeszcze na tą wiedzę musimy trochę poczekać.

    OdpowiedzUsuń