Przepaść czasu to powieść,
która może przejść bez echa, niepostrzeżenie zniknąć z półek nowości i
zostać niezauważona. To zaś byłaby niepowetowana strata, rzecz nie do
odrobienia.
Zdaję sobie sprawę, że znajduję
się w nielicznym gronie osób wielbiących Szekspira i żyjących
współcześnie. Mam świadomość, że poza lekturowym przymusem przebrnięcia przez Romea i Julię oraz z rzadka Makbeta, Hamleta tudzież Otella, niewielu z własnej woli
sięga po dzieła Mistrza. Jedną z form zachęty do zapoznania się z dziełami
tego wybitnego twórcy, a przy tym brakiem konieczności sięgania do źródła jest
nowy cykl – kapitalnie zagrany, zwiastujący niesłychaną frajdę czytelniczą.
Projekt Szekspir został pomyślany z okazji przypadającego w
2016 roku 400-lecia śmierci Szekspira. Brytyjski wydawca – Hogarth Press –
zaprosił z tej okazji do współpracy bestsellerowych pisarzy, zdolnych
tchnąć nowe życie w uniwersalne teksty dramaturga. Powierzył on im
opowiedzenie na nowo jego najbardziej znanych dzieł – w tym Zimowej
opowieści. Owocem ich pracy jest kolekcja współczesnych powieści, mających
zostać wydanych w kilkunastu językach na całym świecie. Cykl rozpoczyna Przepaść czasu inspirowana Zimową opowieścią, a spisana ręką
Jeanette Winterson.
Aby nie znaleźć się w próżni
bez jakiejkolwiek znajomości kontekstu, książkę otwiera skrótowe przypomnienie
fabuły dzieła Szekspira – nakreśleni są bohaterowie i kluczowe wydarzenia, wraz
z rozwiązaniem dramatu. Dopiero po
nich następuje współczesna interpretacja, wykorzystująca ograne schematy i
motywy działania. U Winterson dodatkowo pojawia się wątek autobiograficzny –
autorka nie bez powodu zdecydowała się na aktualizację Zimowej opowieści, sama mając doświadczenia adopcji.
Leo (gra imionami) to porywczy
właściciel firmy Sycylia. Przechodzi
on zarówno kryzys dojrzałości, jak i wynikający między innymi z niego
kryzys małżeński. Jego żona, Mimi, spodziewa się drugiego dziecka – dziecka,
którego Leo wcale nie chciał. Gdy bohater targany wściekłością zdaje sobie
sprawę z podejrzanie bliskiej relacji Mimi i jego najlepszego przyjaciela
– Ksena – w jego głowie pojawia się zwodnicza myśl. Leo czuje, że nie
jest ojcem dziecka, które nosi Mimi. Wpadając w furię, zaczyna ją śledzić,
nagrywać jej poczynania i obsesyjnie kontrolować.
Niestety, jego furia spala
wszystkich wokół, pozostawiając jedynie pożogę…
To opowieść, w której
przeszłość promieniuje na teraźniejszość i wykrzywia ją. Widzimy człowieka,
który na naszych oczach traci zmysły, na skutek jednej myśli zmaga się z toczącym
go szaleństwem. Niszczy siebie, swoje relacje i wszystkim wokół, bo ubzdurał
sobie coś, nie bacząc na tłumaczenia i nie słuchając głosu rozsądku.
Doskonała książka, do której
wracać będę z sentymentem, znacząca nowy szlak na mojej literackiej półce.
Kolejne w planach są
aktualizacje dramatów:
Kupiec Wenecki [Howard Jacobson]
Poskromienie złośnicy [Anne Tyler]
Burza [Margaret Atwood]
Makbet [Jo Nesbo]
Otello [Tracy Chevalier]
Hamlet [Gillian Flynn]
To jedna z najbardziej
wartych uwagi serii najbliższych miesięcy! Koniecznie zróbcie jej miejsce na
półkach – zainaugurowana Przepaścią czasu
seria zwiastuje literacką ucztę, zdolną zaspokoić apetyt najbardziej
wybrednych.
blog z recenzjami, Jeanette Winterson, książka inspirowana Szekspirem, opinia. blog, Projekt Szekspir, Przepaść czasu, Publicat, recenzja, Szekspir, Wydawnictwo Dolnośląskie, Zimowa opowieść
No nie wiem, czy jesteś tak bardzo w mniejszości - ja sama wielbię Szekspira i znam całkiem sporo osób o podobnym podejściu. ;) "Projekt Szekspir" bardzo mnie zaciekawił i zdecydowanie będę go na bieżąco śledziła. "Zimową opowieść" mam już z resztą u siebie, chciałabym jednak przed jej przeczytaniem odświeżyć sobie pierwowzór. Już zacieram łapki, bo widzę po Twojej opinii, że książka jest niesamowita!
OdpowiedzUsuń"w nielicznym gronie osób wielbiących Szekspira i żyjących współcześnie" - Sama nie wiem, wydaje mi się, że Szekspir cieszy się ogromną popularnością, o czym świadczą np. nieustanne wznowienia jego utworów i adaptacje. :)
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o tę serię: chętnie przeczytam "Burzę" wg Atwood i "Hamleta" wg Flynn. Jak będzie z resztą, nie wiem. Nie znam (jeszcze) Winterson ani autora, któremu przypadł w udziale "Makbet", więc trochę się boję, że się zawiodę.
Och, chyba sobie zakupię.
OdpowiedzUsuńKoniecznie!!
OdpowiedzUsuńWznowienia utworów i adaptacje będą zawsze, bo on jest niesłychanie nośny i widowiskowy - ale w codziennych lekturach jednak towarzyszy naprawdę niewielu ludziom. Wśród blogerów jest ich wiele, fakt. Ale znakomita większość czytających woli sięgnąć po coś ze współczesnej popularnej, niż męczyć się z Willem;) Popularność jedno, a realne czytelnictwo drugie;)
OdpowiedzUsuńJa nie mogę doczekać się wersji Nesbo! Może być naprawdę mrocznie;)
To masz prawdziwe szczęście, bo ja znam jedną taką osobę, reszta patrzy na mnie jak na wariata, mimo że czytają na potęgę;))
OdpowiedzUsuńJest! Kurczę, nic nie poradzę, wybrali znakomitych autorów, ta seria będzie epicka.
Mówisz więc, że po tym autorze powinnam się spodziewać mrocznego klimatu? ;)
OdpowiedzUsuńPo Nesbo? Tak. Ja zawsze po lekturze jednej jego książki muszę długo odpoczywać, nim sięgnę po kolejną. Jest taki... przytłaczający.
OdpowiedzUsuń