poniedziałek, 8 czerwca 2015

Co, Gocha? – Małgorzata Kalicińska


Małgorzatę Kalicińską znałam dotąd tylko „ze słyszenia” i „z  widzenia”. Wiedziałam jakie książki pisze, ale nigdy specjalnie chętnie po nie nie sięgałam. Miałam epizod z  Ireną, ale była to jedyna powieść autorki, po którą sięgnęłam.

Moje nastawienie zmieniło się po rudzkim spotkaniu autorskim, na którym pisarka wydała mi się kobietą niezwykle mądrą, doświadczoną, która pisząc o pewnych rzeczach, widzi je zupełnie inaczej, niż odczytujący je później czytelnicy. Wspominała o swoim blogu. Z  doświadczenia wiem, że dziennik internetowy to miejsce, na którym można być bardziej sobą, lepiej wyrazić myśl kłębiącą się w  głowie – nie ma metafor, bohaterów, za którymi skrywamy swoje poglądy. I gdy tylko okazało się, że blogowe zapiski Kalicińskiej zostały wydane – musiałam przeczytać. Właśnie po to, by trochę tej prawdziwej twarzy i mądrości zaczerpnąć.

Z  wieloma sprawami się nie zgadzam, na kilka mam inne spojrzenie. W  paru miejscach nasz światopogląd zupełnie się nie styka. Nie zmienia to jednak faktu, że notatki czytałam ze zrozumiem i szacunkiem. I czerpałam – ze znakomitej większości tekstów. Zakładki indeksujące co druga strona – a bo jakaś myśl cenna, a bo jakaś kontrowersyjna, a bo z  którąś się nie zgadzam i chciałabym ją z kimś przedyskutować. Kalicińska ma w sobie wiele odwagi, ale tez – taki wniosek wysnułam na podstawie jej zapisków – wiele wewnętrznego spokoju. Odniosłam wrażenie, że jest pogodzona: ze sobą, ze światem, mimo że ma świadomość jego niedoskonałości. Jest bystrą obserwatorką codzienności i przemian zachodzących na naszych oczach,  niekoniecznie pozytywnych. Czasami jednak lubi uogólniać – już na spotkaniu poczułam, że młodzi jej jakoś nie pasują, wiele uwag było kierowanych właśnie do osób w  moim wieku – nie wiem czy miały umoralniać, czy otwierać oczy, ale zabolały, bo zupełnie nie są ze mną spójne – podobnie miejscami w  książce wyziera obraz młodzieży i młodych dorosłych jako gorszych? Słabszych? Bardziej leniwych?

Nie lubię takich uogólnień, bo przykłady na podobne zachowania znaleźć można u starszych, a im przecież nikt niczego nie wytyka. To moja jedyna uwaga, a właściwie samoobrona.

Reszta – klasa. O „magii” świąt, o wyjazdach za granicę, relacjach z  córką, umieraniu, języku, feminizmie, facetach, ocenianiu innych (ha! Pisze: nie oceniaj, a sama za chwilkę to robi), pieniądzach, starszych, opiekunach, literaturze współczesnej, słupkach, świętości w  XXI wieku (niepotrzebna), rasizmie i wielu innych.

Dobra do kawy, herbaty, na świeże powietrze. Ja czytałam tygodniami na działce: powoli, z  otwartym umysłem, sączyłam jak dobry koktajl.

Polecam na te letnie dni: wiele dobrego można zaczerpnąć, nad wieloma sprawami się zastanowić i ujrzeć z nowej perspektywy.


3 komentarze:

  1. Jestem bardzo ciekawa przemyśleń pani Kalicińskiej. Mam nadzieję znaleźć w tej książce wiele porad i inspiracji, jak uzyskać stan wewnętrznego spokoju i pogodzenia ze światem:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Coś mnie odstrasza od tej książki, raczej nie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wydanie swoich zapisków to faktycznie ciekawa sprawa, pewnie mało kto zdecydowałby się na coś takiego. Chyba, że ktoś nie boi się czyichś opinii, nie ma obaw przed ujawnieniem swoich myśli przed innymi w tak bezpośredni sposób. Ale w końcu do odważnych świat należy :)

    OdpowiedzUsuń