czwartek, 16 kwietnia 2015

Bonjour, Happiness! (Szczęście na dzień dobry – Jamie Cat Callan)

Szczęście, jego pełnia, jest tym, co współczesnemu zabieganemu człowiekowi bardzo trudno osiągnąć. Wydaje nam się, że goniąc za doskonale płatną pracą, lepszą wypłatą, premiami, nowoczesnym sprzętem, luksusowym domem, modnymi ubraniami lokujemy w szczęśliwą przyszłość i spełnienie. A przecież nie od dziś wiadomo, że mając więcej, chcemy więcej. Wolimy zostawać po godzinach w  pracy, by na koncie bankowym zobaczyć 1000 zł więcej, które i tak będziemy musieli wydać, by ktoś zajmował się naszymi dorastającymi dziećmi, podczas gdy my ową premię wypracowujemy. Widzicie ten paradoks? Zamiast być z rodziną, wolimy w  tym samym czasie pracować na kogoś, kto za nas tę robotę „odbębni”, bo bilans i tak wyjdzie na 0. Pardon, na minus, bo przecież przyzwalamy na rozluźnienie rodzinnych związków.
 
A później się dziwimy – że relacje popsute, że rozwody, że brak kontaktu z  dziećmi, że złe stosunki z  partnerem, że brak czasu na odpoczynek. Narzekamy albo odwrotnie – jeśli już uda nam się w nasz wypchany po brzegi grafik wetknąć jakieś spotkanie ze znajomymi – przechwalamy się: ile to nie zarabiamy, w  jakich to projektach nie bierzemy udziału. Czy tak naprawdę jednak na dłuższą metę ma to jakieś znaczenie? Czy naprawdę łudzimy się, że w  oczach znajomych urośnie ktoś, kto ma genialnie płatną pracę, ale jednocześnie poniża partnerkę, niezdrowo ją kontroluje, wyżywa się na innych, unika kontaktów z  dziećmi, wywyższa się? Takie coś zawsze prowadzi do samotności i… nieszczęścia, choćbyśmy nie chcieli się przyznać. Jak to się dzieje, że Polacy w  ślad za zachodem brną w tę chorą spiralę, podczas gdy jeden naród potrafił się mu oprzeć, pokazując, że można być kimś i jednocześnie cieszyć się życiem?

Mowa rzecz jasna o Francuzach, którzy do perfekcji opanowali joie de vivre, prawdziwą radość życia, płynącą właśnie z  przeżywania codzienności, a nie tylko prześlizgiwania się przez nią w  pogoni za tym, co i tak ostatecznie utracimy.

Przeżycie. Ulotny moment, którego nie można powtórzyć i który trzeba docenić, póki trwa. Zanim przeminie i zniknie na zawsze.[1]

Czym tak właściwie jest owa joie de vivre? Jamie Cat Callan zdecydowała się zapytać o to kilka osób. Książka ta jest po części zapisem ich odpowiedzi i komentarzem do nich – trzeba nadmienić, że w  większości z  nich powtarza się jedno – kochać życie, kochać ludzi, kochać to, że się jest i jest się zdrowym.

Pozycja ta jest zachętą do życia chwilą i poprzestawaniu na małym, co może być dla nas, Polaków, niezwykle trudne. Choć docelowo książka była kierowana do Amerykanów, myślę, że w  kwestii pogoni za szczęściem jesteśmy im bardzo bliscy, co pozwala nam postawić między nami przy okazji podejmowanych zagadnień znak równości. Radość płynąca ze zwykłych chwil, bycie miłym dla innych, niesienie uśmiechu w świat  - oto sekret prawdziwego szczęścia. Nie pieniądze, nie praca, nie sukcesy. Rodzina, przyjaźń, miłość, zdrowe relacje. Cat Callan zachęca także, by dbać o siebie – wewnętrznie i zewnętrznie, tak, by piękno mogło z  nas promieniować. Autorka uczy jak budować swoją pewność siebie, składa nam propozycję nie do odrzucenia.

Ja też miałam tyle lat co wy i mogę was zapewnić, że człowiek nigdy nie ma dość pieniędzy ani czasu. Praca nigdy nie jest dość satysfakcjonująca ani inspirująca(…) Prawda jest taka , ze człowiek zawsze zaczyna od początku.[2]

Pisarka poświęca sporo miejsca także przyjemności płynącej z  jedzenia – zamieściła pysznie brzmiące przepisy, których nie sposób nie wypróbować. Jesteście na diecie? Co z  tego! Francuzki mają szczupłe sylwetki, mimo że pałaszują pięciogodzinne kolacje! Jak to możliwe?
Czytając tę książkę, ma się wrażenie, że szczęście leży u naszych stóp, a my zamiast po nie sięgać, ciągle je depczemy, wypatrując czegoś znaczącego z  nosem uniesionym wysoko.

Lubimy pławić się w cierpieniu, z łatwością poddajemy się rozpaczy i zwątpieniu. Ta książka to wielki apel do nas, maruderów i malkontentów – życie mimo wszystko jest piękne, a każdy ból i smutek kiedyś miną. Spróbujcie zatem z  Cat Callan odnaleźć radość życia, dajcie się porwać na lekcję szczęśliwego życia, opartego na radości z  drobiazgów, małych uprzejmościach, delikatnym uśmiechu, pięknie promieniującym z  wewnątrz. Nie pozwólcie, by myślenie o przyszłych, ewentualnych cierpianych, chorobach, zabierało Wam radość z tego, co teraz.

Aż chciałoby się krzyknąć : Trwaj chwilo, jesteś piękna!

[1] Jamie Cat Callan, Szczęście na dzień dobry, Kraków 2015, s. 17.
[2] Tamże, s. 51.

7 komentarzy:

  1. Hmmm ostatnio wiele na rynku wydawniczym francuskich książek tego typu. Ale mnie to osobiście wcale nie przeszkadza. Bardzo lubię ten naród. Jestem świeżo po lekturze Madame Chic i muszę przyznać, że zastosowałam wiele z jej wskazówek. To naprawdę skutkuje! Uczmy się więc od pogodnych Francuzów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. I ja również należę do osób, którym to nie przeszkadza:) Madame Chic to dobre porównanie - książki utrzymane są w podobnym tonie:)

      Usuń
  2. łańcuszków nie lubię, ale zaprosiłam Cię do jednej, myślę, że mogącej wiele wnieść akcji. jeżeli będziesz miała chwilę, zachęcam do udziału :)
    http://od-deski-do-deski.blogspot.com/2015/04/sowo-klucz-otwartosc.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Taka książka o radości życia i cieszeniu się chwilą czasami mogłaby się przydać ;) Na razie mam co czytać, ale może kiedyś? :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ostatnio zrobiłam sobie taki mini-maraton książek o Francuzkach i ta pozycja też się w nim znalazła :). Chociaż trochę brakowało jej kształtu, to bardzo mi przypadła do gustu. Pewnie dlatego, że bardzo dobrze wpisuje się w moją filozofię życiową. W końcu jej główna myśl mówi, że szczęście już jest w naszym zasięgu, w malutkich momentach i dobrych relacjach z innymi i ze sobą - wystarczy się na to otworzyć :).

    OdpowiedzUsuń