czwartek, 2 stycznia 2014

Seria niefortunnych zdarzeń. Ogromne okno – Lemony Snicket


Tytuł: Seria niefortunnych zdarzeń. Ogromne okno
Autor: Lemony Snicket
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 978-83-237-6124-2
Ilość stron: 223
Sieroty Baudelaire po stracie rodziców, tragedii u Hrabiego Olafa i niespodziewanej śmierci wuja, pukają właśnie do drzwi dalekiej ciotki Józefiny, której dom znajduje się na szczycie wzgórza, niebezpiecznie pochylającego się nad Jeziorem Łzawym, w którym przed laty zmarł jej mąż, zjedzony przez Pijawki Łzawe. Tego dnia kobieta straciła zarówno uwielbiane przez siebie dotąd jezioro, jak i współtowarzysza życia.
Od tamtej pory, panicznie boi się ona wszystkiego – telefonu, okna, kuchenki, książek, kaloryferów i wielu, wielu innych.
Jej irracjonalne strachy sprawiały, że jadła zimne jedzenie, nie miała znajomych i tym podobne.
Obecność dzieci była więc dla niej błogosławieństwem. Mogła na nie bowiem przelać swoją jedyną miłość – miłość do gramatyki.
Gdy już wydaje się, że życie trójki sierot może w końcu się ustabilizować, spotkają oni niejakiego Kapitana Szlama, a wkrótce potem ich ciocia ginie, zostawiając łzawy list przy wybitym oknie nad szczytem przepaści, przekazując w nim opiekę nad dziećmi nowo poznanemu mężczyźnie.

Jak się domyślacie nie jest on tym za kogo się podaje, a i śmierć cioci wiąże się z serią zagadek. Pierwsza z nich dotyczy ciągu gramatycznych pomyłek zawartym w liście tej językowej purystki, którą Baudelaire’owie starają się na własną rękę rozwikłać, znów nie mając poparcia w nikim z dorosłych.

Lemony Snicket nie uciekł daleko od swojego schematu fabularnego – książeczka ta utrzymana jest w identycznej formule jak dwie jej poprzedniczki.
Podobnie jak w nich, także i tutaj w narrację wplatany jest swoisty słowniczek, tłumaczący co trudniejsze słowa używane przesz kolejnych bohaterów.

Postaci dorosłych nadal są tak samo irytujące, choć Pan Poe wzniósł się już chyba na wyżyny swojej ignorancji i pobłażliwości: to wzór istoty, która nie uczy się na błędach, zaślepionego idioty, antyprzykład i zupełnie nieporozumienie.
O ile Hrabia Olaf od początku zarysowany został jako szwarccharakter konsekwentny w swych postępkach, o tyle Pan Poe jest niestrudzonym ślepcem, niezdolnym do brania pod uwagę zdania młodszych o siebie, notorycznie przerywający cudze wypowiedzi.
W moim odczuciu jest to najbardziej irytująca postać cyklu, raz po raz denerwująca swoją głupotą.
Nie wiem czy Snicket miał na celu zobrazować postać uosabiającą częste reakcje dorosłych na, ich zdaniem, przesadzone opinie dzieci, ale jeśli tak, to zrobił to aż nazbyt dosadnie. Az strach się bać, co będzie dalej.

Niemniej, jeśli spodobały Wam się dwa pierwsze tomy, warto sięgnąć także i po trzeci – utrzymane są na takim samym poziomie, nie ma zaskoczeń, które mogłyby zmienić podejście czytelnika do lektury. Jest za to dużo książek, wypełniających monumentalną biblioteczkę ciotki Józefiny. Skuszeni?:)



2 komentarze:

  1. Jakoś nie przemawia do mnie ta propozycja, dlatego podziękuję za ten typ literatury :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam całą serię gdy byłam młodsza. Cudowna powieść, pamiętam, jak z przyjaciółką z zapartym tchem śledziłyśmy smutne losy Wioletki, Klausa i Słoneczka, mam do niej niesamowity sentyment :)

    OdpowiedzUsuń