czwartek, 9 stycznia 2014

Demony miłości – Eve Edwards


Tytuł: Demony miłości
Autor: Eve Edwards
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 9788328100008
Ilość stron: 230


Podczas gdy ostatni dom – Alchemia miłości – opisywał historię zawiłości miłosnych Willa Laceya, Demony miłości osnute zostają wokół uczuciowych perypetii Jamesa i Lady Jane.

Po zerwanych zaręczynach z Willem i popadnięciu w niełaskę rody Laceyów, Jane wychodzi wbrew woli ojca za markiza w podeszłym już wieku. Choć jej małżonek szybko umiera, przekazuje jej dar cenniejszy niż wszelkie kosztowności – tytuł i wolność.
Mimo pozornie dobrej sytuacji, kobieta staje się celem łapczywych mężczyzn, dla których według prawa jest ona macochą. Oskarżają ją oni o bezprawne zagarnięcie majątku ojca i nieskonsumowane małżeństwo, odbierające jej wszelkie przywileje, którymi została obdarzona.
Przeciwnicy knują w zmowie z jej ojcem spisek, mający na celu kolejne intratne zamążpójście, gwarantujące wszystkim stronom korzyści finansowe.
Nieświadoma niczego Lady Jane, dwórka królowej Elżbiety I, oczekuje przybycia na dwór Jamesa Laceya, będącego w ostatnim czasie na wojnie. Ich uczucie dotąd poddawane było wielu próbom, a teraz, gdy wydaje się, że w końcu nic nie stanie na drodze ku ich szczęściu, mężczyzna powraca z Niderlandów zupełnie odmieniony. Jego sercem zawładnęły demony, zabierające mu spokój i pogodę ducha. James pragnący jedynie szczęścia Lady Jane, całkowicie się przed nią zamyka, nie chcąc narażać jej na przekleństwo jego zmiany.
Jane po raz kolejny musi stawić czoła przeciwnościom, uniknąć zaaranżowanego małżeństwa, ostracyzmu i ukoić ból ukochanego zanim będzie na to za późno. W swoich działaniach jest ona niezłomna i nieprzejednana – jako mimo młodego wieku, ale za to doświadczona kobieta wie, że niewiele trzeba by zagrozić szczęściu, a równie niewiele, by je obronić.
Choć spełnienie głównych bohaterów po raz kolejny zostało postawione na szali z trudną obyczajowością, młodzi mają wiele przyjaciół, zdolnych do najwyższych poświęceń, by pomóc im na drodze do wspólnej, szczęśliwej przyszłości.
Jaką intrygę uknują, by wyzwolić się spod jarzma zobowiązań?

Końcówka powieści, moim zdaniem jest przyspieszona na siłę – niepotrzebnie został dokonany tak wielki przeskok czasowy, który sugeruje, że wyprawa, z której James mógł nie wrócić, okazała się bułką z masłem, formalnością na drodze do kolonizacji, mającą jedynie w sercu Jane zasiać niepewność, nie będącą zaś wcale realnym zagrożeniem.
Choć tom ten charakteryzuje się równą dbałością o szczegóły, co część pierwsza (trudno się dziwić – wszak autorka dołożyła wszelkich starań, by zapewnić swej powieści znamiona realności – oglądała wnętrza z epoki i turnieje rycerskie, uczestniczyła w ucztach w stylu elżbietańskim, opanowała sztukę jedzenia bez widelca znaną w epoce Tudorów – wszystko po to, by duch epoki całkowicie nią owładnął), nie wystarczyło to, by utrzymać intrygę na równie wysokim poziomie.

James jest dla mnie postacią dosyć nijaką, pozbawioną wyrazu. Rozumiem dręczenie go demonami wojny, jednak z bohaterami cierpiącymi z podobnych przyczyn spotkałam się już na kartach literatury nie raz i każdy z nich miał o wiele lepszy rys niż Lacey.  Za mało w nim ponurości, surowości, przemiana jest zbyt szybka i zupełnie pominięta w opisie, przez co traci od na wiarygodności.

Choć Demony miłości wypadły znacznie słabiej niż Alchemia miłości, wciąż seria ta pozostaje cyklem wartym uwagi. Szczególnie przypadnie do gustu fascynatom epoki Tudorów, lubującym się w charakterystycznym dla tego czasu klimatem.

Recenzja poprzedniego tomu:

http://shczooreczek.blogspot.com/2013/09/alchemia-miosci-eve-edwards.html




1 komentarz:

  1. No cóż, wygląda na to, że to absolutnie nie jest lektura dla mnie [choć opis tomu poprzedniego nawet mnie swego czasu zainteresował]. Mogę jedynie wyrazić zachwyt wspaniałą okładką - Egmont w ostatnim czasie zdecydowanie przoduje na tym polu :)

    OdpowiedzUsuń