piątek, 18 października 2013

Carrie – Stephen King


Tytuł: Carrie
Autor: Stephen King
Wydawnictwo: Prószyński
ISBN: 9788378396314
Ilość stron: 208
Cena: 32 zł

Carrie White, to szesnastoletnia dziewczyna wychowana przez matkę ogarniętą narastającym fanatyzmem religijnym. Nie, to nie to, że chodziła do kościoła codziennie, pokornie prosiła i przepraszała Boga na kolanach, wszem i wobec głosiła jego nauki. Nie.
Patrząc z dzisiejszej perspektywy, wiele jej poglądów przypomina swego czasu modne przekonania księdza Natanka [kto wie, może podczas formułowania sądów, inspirował się Kingiem]. Z tą różnicą, że Margaret White zamykała córkę w ciasnej komórce, której przestrzeń zawłaszczona została przez ogromny krzyż rodem ze średniowiecza, z charakterystyczną dla tego czasu ideą Boga karzącego, wygiętego grymasem nieopisanego bólu, ociekającego krwią i poranionego, a niemalże każde jej zachowanie uważała za grzech, możliwy do zmazania jedynie krwią - mama mówiła, że prysznice są grzechem[1].
  
Naucz ją, że gdyby pozostała bez grzechu nie dosięgłoby jej przekleństwo krwi. Może popełniła grzech nieskromnych myśl. Może słuchała rock and rolla przez radio[2]. [znak, że coś się dzieje].



Margaret była wysoką, tęgą kobietą o masywnych, muskularnych ramionach.

Karała ją fizycznie, znęcała się psychicznie, kilkakrotnie próbowała zabić, mając jej istnienie za efekt niszczycielskiej siły szatana. We własnych oczach była przedstawicielem boskiej sprawiedliwości, zobligowanym do dawania nauczki za każde potępiane przez siebie zachowanie; w oczach sąsiadów stanowiła obraz groźnej maniaczki, często wpadającej w furię, której lepiej nie wchodzić w drogę.


Mama była bardzo wysoka i zawsze chodziła w kapeluszu(...) Nosiła czarny wełniany płaszcz z czarnym futrzanym kołnierzem. (...)Jej niebieskie oczy, powiększone przez dwuogniskowe okulary bez oprawek, patrzyły bystro i surowo.



Wyrastająca w takich warunkach Carrie nie miała szans na zdobycie uznania w towarzystwie ani tym bardziej wyniesienie podstawowej wiedzy o sobie i  świecie. Wiedziała jedynie, że istnieje Bóg karzący, który nie uratuje jej jeśli dobrowolnie podda się ogarniającym ją siłom zła. Matka powoli niszczyła ją jako osobę, a ona sama tłumiła wszelkie oznaki sprzeciwu, bo na dnie serca wciąż o swą rodzicielkę się zamartwiała, mimo że to głównie przez nią i jej skrajny fundamentalizm Carrie była szykanowana, poniżana, wyśmiewana, co pociągało za sobą trwałe odstawanie od grupy rówieśniczej. Z nikim nie udało jej się nawiązać nici porozumienia, w nikim nie zdołała znaleźć oparcia. Jej wygląd był jedynie manifestacją tego jak się zachowywała i jak ją traktowano – dziewczyna nienauczona społecznych zachowań, na każde pytanie odburkiwała przygłupim „ehem”, powodującym kolejne salwy śmiechu. Przez lata sprawiała wrażenie tępej i głupiej i nie robiła nic, by zapracować sobie na inną opinię – pogodziła się z własnym losem. Wiedziała bowiem, że cokolwiek zrobi, w jej domu nadal będzie czekała matka, zachęcająca ją do wielogodzinnych modłów odprawianych na kolanach. Nie było więc sensu się buntować.


Była niezgrabną, przysadzistą dziewczyną z pryszczami na szyi, plecach i pośladkach. Mokre, kompletnie pozbawione koloru włosy uparcie lepiły jej się do twarzy.

Wówczas Carrie nie była jeszcze w pełni świadoma tego, jak ogromną włada mocą.
Po jednej z najbardziej upokarzającej dla niej chwil w szkolnej szatni, dziewczyna doznała ogromnej przemiany. Wraz z osiągnięciem dojrzałości fizycznej, ujawniły się jej zdolności telekinetyczne. Bohaterka siłą umysłu była w stanie rzucić człowiekiem o ścianę, spowodować wybicie wszystkich szyb i tym podobne.



Ogrom jej mocy miał się jednak ukazać dopiero na wiosennym balu, na który to została zaproszona przez chłopaka jednej ze swoich klasowych koleżanek…

Powieść Kinga, to prawdziwy obraz furii narastającej w człowieku szykanowanym i poniżanym, niezdolnym znaleźć ukojenia nawet w rodzinnym domu, który to stanowi epicentrum wszystkich traumatycznych wydarzeń.
Choć to telekineza jest tym, co powoduje najważniejsze wydarzenia, cały czas miałam wrażenie, jakby był to temat poboczny, uchwycony przez Kinga dla zachowania pozorów o tworzeniu kolejnej powieści grozy.

W moim odczuciu na plan pierwszy wysuwa się problem fanatyzmu religijnego, ślepoty innych na cierpienie otaczających osób, bezlitosne poniżanie i niechęć do niesienia pomocy przez wzgląd na społeczne uprzedzenia.
Kto wie, jak potoczyłyby by się losy Carrie i mieszkańców miasteczka Chamberlain, gdyby ktokolwiek z osób świadomych tego, co dzieje się w czterech ścianach domu White’ów [a wiedzieli wszyscy] zdecydował się na powiadomienie odpowiednich służb czy też samodzielną próbę pomocy. Nikt się jednak nie zainteresował, czego konsekwencje mieli ponieść wszyscy.
Grzech został zmazany krwią, strumieniami płynącą przez uśpione dotąd ulice miasta.



Książka ta napisana jest w sposób bardzo charakterystyczny: prawidłowa narracja przeplatana jest wywiadami, fragmentami przesłuchań i artykułów spisanych już po zdarzeniach finalnych, przez co czytelnik od samego początku ma nieuchronne wrażenie zmierzania ku katastrofie. Bardzo ważnym elementem wydają mi się spostrzeżenia Sue – chyba jedynej trzeźwo myślącej bohaterki, która jednak nieumyślnie przyczyniła się do rozgrywającego się później dramatu. King bardzo dobrze uchwycił i zarysował źle ukształtowaną  psychikę Carrie, rewelacyjnie oddał manię jej matki i z wielką troską zadbał o realizm opisywanych zdarzeń.
Bardzo dobra książka.


Od dziś zapraszam do kin na ekranizację.

________
Cytaty pod obrazkami pochodzą z książki


[1] Carrie, Stephen King, Warszawa 2013.
[2] Tamże

20 komentarzy:

  1. Po pierwsze: świetna recenzja. Po drugie: chcę zobaczyć film, a po trzecie: wiadomo: klasyka klasyki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. czytałam już dawno, bardzo fajna, teraz tylko iść do kina na ekranizację :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama nie mogę się doczekać kiedy tę nową ekranizację zobaczę:)

      Usuń
  3. Oo świetna recenzja! :) Mam zamiar wybrać się na film i zobaczyć, czy jest lepszy od oryginału :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama jestem ciekawa, choć wątpię - nawet trailer tego nie zwiastuje.

      Usuń
  4. Marze o przeczytaniu i obejrzeniu filmu. Ale czekam na przypływ funduszy aby móc zakupić książkę;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że jej akurat w księgarniach nie zabraknie:)

      Usuń
  5. Haha, matka Carrie jak ksiądz Natanek? Rzeczywiście sporo jest w ich wypowiedziach analogii, jakoś wcześniej nie zauważyłam. :) Mnie się to przekleństwo krwi i takie dość specyficzne podejście do krwi menstruacyjnej skojarzyło z kolei starotestamentowo. Chyba zresztą w wielu kulturach ta krew była postrzegana jako niezwykła czy wręcz przeklęta. Tak czy siak, "Carrie" lepiej na symbole i znaczenie nie rozbijać, bo może się okazać, że książka nie jest w tej warstwie zbyt mądra, ani zbyt głęboka i w sumie bazuje na dość prostych skojarzeniach. Dlatego wolę się co najwyżej zgodzić z opinią, że książkę dobrze się czyta. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też wcześniej nie zauważyłam, a teraz podczas lektury - nie mogłam tego nie zestawić, bo samo wpadło do głowy:D
      Wiele w tym prawdy, zwłaszcza, że sama Margaret namiętnie się na Biblię powołuje i szuka źródeł owego przekleństwa właśnie w Starym Testamencie, już w Księdze Rodzaju. Ale masz rację - lepiej Kinga nie oskarżać o aż tak silną symbolikę, bo to raczej takie popkulturowe wykorzystanie motywu, mające podnieść rangę fanatyzmu White. Myślę, że daleki był od wtłaczania w swój tekst ideologii, której można by się doszukiwać;)

      Usuń
  6. Kusi mnie spotkanie z twórczością autora, ale nie mam pewności,czy moja tchórzliwa natura pozwoli mi dotrwać do końca

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, wiele jego tekstów [jak ten czy np. Dallas '63 albo nawet ostatni Joyland] w ogóle nie straszy:)

      Usuń
  7. Czytałam na prawde wiele książek autorstwa Sephena Kinga i to wystarczyło, abym stała się jego fankom. 'Carrie' jeszcze nie czytałam, a do kina chciałabym iść tylko jest problem. Moje miasto jest tak zacofane, że premiera pewnie będzie kilka tygodni później, ale to dobtze, bo chociaż przeczytam ksiażkę :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo dobra recenzja! Książkę i pierwszą ekranizację znam i bardzo lubię (oczywiście książka lepsza!). Ksiądz Natanek był po prostu śmieszny i taki... żałosny, choć to w sumie złe słowo. Ale jakaś analogia jest. Matka Carrie była straszna! Szkoda mi było dziewczyny - i tu ukłony w stronę mistrza za to, jak fenomenalnie wcielił się w rolę nastoletniej dziewczynki, z ktorej wszyscy się smieją. Wyszło mu to bardzo wiarygodnie! I prawdę mówiąc ani trochę nie było mi żal tych, których Carrie załatwiła na balu. :) Reasumując - dokładnie to samo myślę. Doskonały realizm sytuacji, przerażająca psychoza matki i idealnie wykreowana postać Carrie. Swoją drogą - sporo jest takich rodzin. Może i telekineza w nich nie występuje, ale wszystko poza tym tak. Brrr!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z ks. Natankiem chodziło mi jedynie o te rzucające się w oczy charakterystyczne wypowiedzi [rock and roll przyczyną grzechu itp.] W każdej innej sferze Margaret jest o wiele bardziej fanatyczna, wręcz chorobliwie.
      Dokładnie, ukłony! Mi też ich żal nie było, z drugiej strony, trochę to gorzka perspektywa, gdzie zło każe się złem i właściwe nic dobrego z tego nie wynika.
      I masz rację - sporo takich rodzin. A znajomi tak samo milczą...

      Usuń
  9. dziś leci w tv, może obejrzę :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Filmowa Carrie powinna być jednak troszkę brzydsza.. ta z adaptacji z 1976 ma przynajmniej piegi na całej twarzy, więc wygląda może troszkę podobnie do oryginału z książki. Wczoraj właśnie oglądałam film na TVN. Co do fanatyzmu religijnego to naprawdę masakra... najgorsze jest to, że takie rodziny na pewno istnieją.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wrr, nie dodał mi się komentarz.
      Zestawiłam kadry filmowe z cytatami książkowymi, żeby uwypuklić to jak bardzo adaptacja jest odległa od odautorskich wyobrażeń. Rozumiem, że kasowa aktorka przyciągnie uwagę, to normalne, ale kurczę, dziś mamy takie możliwości, że można było ją chociaż ucharakteryzować tak, by "udawała" brzydką.
      Eh, mamy jednak kult piękna i młodości, nic nie poradzisz.
      Carrie sobie nagrałam, może dziś zobaczę;)

      Usuń
  11. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń