Posiadłość Maggie
Moon, to literacki debiut dwudziestotrzyletniej autorki skrywającej się pod tym
intrygującym pseudonimem. Chciałoby się dodać – debiut rewelacyjny i bardzo
obiecujący. Rzadko zdarza się, by początkujący twórca potrafił swój doskonały
projekt literacki przenieść ze sfery wyobrażeń do rzeczywistości, nie czyniąc
krzywdy samej historii, która przecież „tak dobrze brzmiała w myślach, a tak
źle prezentuje się na papierze”. Moon się udało – dzięki frapującej historii, którą
zdecydowała się opowiedzieć, porwała mnie na kilka godzin do świata pachnącego
historią i tajemnicą.
Zara Dormer, to utalentowana i obiecująca studentka
malarstwa na Wyższej Akademii Sztuk. Dzięki wsparciu rodziców, którzy za punkt
honoru postawili sobie dać swojej córce to, co najlepsze, udało jej się
pobierać nauki na tej prestiżowej uczelni, zrzeszającej w swoich murach młodych
ludzi z wyższych kręgów, mimo że sama pochodziła z nizin społecznych. To
właśnie jej proweniencja stała się
przyczyną szykan ze strony znajomych, którzy zaślepieni mamoną, nie potrafili
ujrzeć w niej prawdziwej artystki – w ich mniemaniu nie miała prawa należeć do
ich towarzystwa, toteż skutecznie ją z niego wykluczyli.
Dzięki wsparciu finansowemu Dory – swojej najlepszej
przyjaciółki – młodej malarce udało się wziąć udział w warsztatach
organizowanych w posiadłości Debrettów – rodziny tyle inspirującej, co
kontrowersyjnej. Wstęp na ich włości mają jedynie nieliczni, toteż ów wyjazd
staje się dla Zary szczególną szansą i nobilitacją. Oprócz nauk, które będzie
mogła pobierać od jednego z najważniejszych malarzy współczesnych, bohaterka
liczy na uporanie się ze śmiercią swojej młodszej siostry.
Pierwsze chwile spędzone w zabytkowej posiadłości upływają
jej pod znakiem oczarowania klimatem i magią miejsca, w którym się znalazła.
Szybko jednak dziewczyna zaczyna czuć się nieswojo – bynajmniej nie z powodu
stałych uszczypliwości dosięgających ją ze strony innych kursantów, lecz przez
wzgląd na właścicieli i dziwne wrażenie bycia pod stałą obserwacją.
Umiejętności Zary, takie jak wyjątkowa spostrzegawczość,
które w jej artystycznej pracy są atutem, w posiadłości okazały się jej
przekleństwem, doprowadzającym do odkrycia sekretów, które nigdy nie miały
wyjść na jaw. Dziewczyna przez swoją przenikliwość i zmysł obserwacji, stała
się nieproszonym gościem, którego za wszelką cenę należy zmusić do milczenia.
Narracja prowadzona jest dwutorowo, dzięki czemu równolegle
poznajemy historię współczesną jak i mamy wgląd w retrospektywne wizje sięgające
XIX wieku.
Moon decydując się na poprowadzenie fabuły śladem powieści
grozy, strzeliła w dziesiątkę. Misterna tajemnica skrywana od lat w budynku
pamiętającym minione epoki, dumni właściciele, wystawne bale, tajemne
przejścia, podziemne lochy, legenda o wygłodniałych wilkach i naiwnych
dziewczętach zapuszczających się głęboko w las: to elementy, które przywodzą na
myśl zarówno wiktoriańskie opowieści, jak i horrory inicjowane przez Poego. Autorce
udało się zbudować synkretyczny i formalnie nawiązujący do wielu wcześniejszych
tekstów kultury utwór, który zaskakuje i staje się obietnicą pojawienia się na
świetlistym niebie polskiej literatury kolejnej gwiazdy – oby świecącej jak
najdłużej i jak najjaśniej.
Polecam Wam debiut tej młodej pisarki – jeśli tylko nie
boicie się wędrować po minionych epokach i tajemniczych piętrach wiekowych
posiadłości.
________________
Książka przeczytana w ramach nowych wyzwań Śląskich Blogerów Książkowych.
________________
Książka przeczytana w ramach nowych wyzwań Śląskich Blogerów Książkowych.
4+, debiut, literatura polska, Maggie Moon, malarstwo, obrazy, przeszłość, studia, stypendium, sztuka, ŚBK, tajemnica, talent, thriller, Wydawnictwo Novae Res, zbrodnia
Bardzo spodobała mi się ta książka, nie mogłam się od niej oderwać. Jej treść wnosi do literatury coś nowego. Może i jest sporo schematów, ale ciekawie przedstawionych. Mam nadzieję, że wydawnictwo wyda drugi tom :)
OdpowiedzUsuńTen debiut zapowiada się całkiem nieźle. Ciekawe, czy kolejne książki będę również warte uwagi. ;)
OdpowiedzUsuńMam taką nadzieję!
UsuńWreszcie czytam o książce, o której wczoraj tyle słyszałam na Targach :)
OdpowiedzUsuńDziś tam niestety ni dojechałam, nie mogłam zwlec się z łóżka (zresztą nadal siedzę w piżamie :p).
Mi też się dzisiaj nie udało dotrzeć, ale właściwie nie miałam tego w planach. Tylko spotkanie z Maggie Moon było dla mnie czymś wartym uwagi, a niestety nie dałam rady:(
UsuńPrzeczytaj ją!
Mi też na tym spotkaniu dzisiaj zależało najbardziej (bo Zuza mnie nakręcała na autorkę) i jeszcze jedno spotkanie z autorką książeczki dla dzieci. Tyle, że jedno zaczynało się o 11.00, a drugie było ostatnim punktem Targów.
UsuńMam jeszcze nadzieję trafić na Maggie Moon w Krk, bo widziałam na rozpisce, że ma być:)
UsuńZ przyjemnością do niej zajrzę
OdpowiedzUsuńCoś nowego, coś ciekawego czyli coś dla mnie :)
OdpowiedzUsuńJa z kolei, nie słyszałam o niej ale zachęciłaś mnie do jej zapoznania :)
OdpowiedzUsuńBrzmi strasznie zachęcająco! ;)
OdpowiedzUsuńCzuję się zachęcona! Uwielbiam takie książki i klimaty! Bardzo chętnie sięgnę :)
OdpowiedzUsuń