sobota, 24 sierpnia 2013

Chemia łez - Peter Carey



Są takie książki, które należy czytać niespiesznie, bo zbudowane są na zasadzie misternej konstrukcji, kunsztownego mechanizmu, w którym każdy element, każda najmniejsza słowna śrubka ma znaczenie dla całości – bez niej zaburzone zostałoby działanie maszynerii ze skomplikowanymi trybikami na podorędziu.  Taka jest Chemia łez Petera Careya, dwukrotnego laureata Nagrody Bookera.
Po śmierci swojego wieloletniego kochanka, pogrążona w żałobie Catherine – specjalistka od konserwacji zegarów – oddaje się lekturze dziennika Henry’ego Brandlinga. Jego zapiski sięgają połowy XIX wieku i są dla niej – obok wódki i narkotyków – terapią po utracie ukochanego mężczyzny, z którym nie mogła się należycie pożegnać.
Karty dziewiętnastowiecznego dziennika skrywają w sobie opowieść o człowieku, który postanowił udać się w podróż, której celem byłoby odnalezienie fachowca, zdolnego stworzyć dla jego śmiertelnie chorego syna mechaniczną kaczkę. Brandling igra z czasem, nie wiedząc czy uda mu się spełnić marzenie syna, zanim ten opuści go na zawsze.
Jego dziennik staje się łącznikiem historii jego i Catherine – kobiety, w której ręce, dzięki opiekuńczemu oku współpracownika, wiedzącego o jej romansie, oddana zostaje właśnie mechaniczna kaczka, którą ta ma zrekonstruować i której badanie, ma przynieść jej potrzebne ukojenie. Kobieta zatraca się w lekturze dziennika, porywa ją historia Brandlinga, a przy tym usycha z żalu po Matthew. Jej kroki śledzi jej pomocniczka – Amanda – która jak się okazuje, pełni rolę podwójną: wsparcia i szpicla.

Historia Catherine i Henry’ego, to opowiedziane z wielką subtelnością studium rozpaczy, utraty, żalu i niemocy, ale też miłości. Mimo że bohaterów dzieli przepaść historyczna, ich uczucia niewiele się od siebie różnią, podkreślając to, co w człowieku niezmienne, na przekór upływającemu czasowi.
To piękna opowieść, będąca lekturą wymagającą: skupienia, koncentracji, ale i otwartości umysłu. Nie zawsze jest ona jasna, często skrywa zagadki, których ujawnienie prowadzi do poruszania kolejnych trybików misternego mechanizmu. Bohaterowie to ludzie rozdarci, cierpiący, próbujący odnaleźć nadzieję. Czy im się uda?

Już dawno nie zdarzyło mi się spotkać tak przepięknie wydanej książki. Tłoczone, delikatne kwiatki na okładce aż proszą się o dotykanie opuszkami palców, a całość wygląda niebywale. Misternie wykonane, z dbałością o każdy szczegół – okładka wspaniale oddaje ducha książki, w której również każdy element ma znaczenie i każdemu poświęcono należycie dużo uwagi. Idealna kompozycja, współgranie ze sobą wszystkich elementów.
Polecam!

11 komentarzy:

  1. Mam ogromną ochotę na tę ksiązkę, to już kolejna pozytywna opinia którą czytam :) Bardzo podoba mi się wstęp Twojej recenzji :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Także uważam, że jest piękna. W środku , jak i na zewnątrz.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawa książka, nie słyszałam o niej wcześniej. A okładka rzeczywiście piękna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na żywo jeszcze piękniejsza - przede wszystkim w dotyku, to prawdziwe cudo!

      Usuń
  4. Jednym słowem - lektura taka jak okładka. Piękna, tajemnicza, ozdobna licznymi metaforami i przesłaniami :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaciekawiła mnie ta historia, chyba jeszcze niczego podobnego nie czytałam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście, to wyjątkowa opowieść, magicznie upleciona:)

      Usuń
  6. Już sama fabuła bardzo mnie zachęciła, a twoja recenzja zachwyciła! Musze ptzeczytac :)

    OdpowiedzUsuń