sobota, 1 października 2011

Przeklęty zakon – Craig Smith




Co jest jedną z najbardziej charakterystycznych i popularnych tendencji objawiających się na rynku literackim? Oczywiście jest to pojawianie się całej masy współczesnych powieści apokryficznych lub pseudo apokryficznych.
Pojęcie apokryfu jest wieloznaczne i trudno o jedną spójną definicję, gdyż czym innym będzie on dla teologa, a czym innym dla literaturoznawcy. Samo słowo „apokryf” ma swoje korzenie w języku greckim i oznacza to, co ukryte, tajemne, nie stworzone z Bożego natchnienia.
Kościół katolicki apokryfami nazywa dzieła powstające obok Ewangelii, często opowiadania o życiu Jezusa oraz dwunastu Apostołów. Pochodzą one z początków naszej ery.
Dziś słowo apokryf jest używane w szerszym kontekście i niejednokrotnie ma zabarwienie negatywne. Oznacza  bowiem wszelkie utwory pisane na podstawie fabularnych wątków biblijnych. Apokryfy powstawały i nadal rozwijają się bez jakichkolwiek ograniczeń.
Ich autorami kiedyś byli ludzie prości, próbujący wytłumaczyć sobie swoją wiarę, znaleźć odpowiedzi na dręczące problemy i wątpliwości. Często teksty te jako akt obrony przed atakami na wiarę. Dziś mamy do czynienia z sytuacją odwrotną – ma się wrażenie, że autorzy apokryfów usilnie chcą podważyć wiarę katolicką, wykorzystując utarte schematy, wprowadzając kontrowersyjne wątki. Wszystko to, w większości pisane jest jedynie dla pieniędzy i rozgłosu. W sieci nowo powstających tekstów o tematyce apokryficznej istnieją jednak jeszcze ciągle autorzy stawiający sobie za punkt wyjścia nakreślenie bogatych portretów psychologicznych przy wykorzystaniu historii znanych z historii postaci. [1]
Tekst Craiga Smitha to połączenie współczesnego apokryfu z sensacją wzorowaną na prozie Dana Browna.

Narracja prowadzona jest z dwu perspektyw. Jesteśmy uczestnikami zarówno wydarzeń współczesnych osadzonych w roku 2006, jak i świadkami początków naszej ery.
Według legend około roku 30 na polecenie Poncjusza Piłata wykonano portret Chrystusa, który, jeśli wierzyć podaniom przetrwał po dziś dzień. Wizerunek ten miał przynosić nieśmiertelność każdemu z jego właścicieli. Niestety, był on skrzętnie ukrywany przez Zakon Templariuszy. Dzisiaj nadal każdy chce stać się posiadaczem legendarnego dzieła uchodzącego w niektórych kręgach za Całun Turyński czy Chustę z Manopello. Jakie korzyści dla elity politycznej może mieć taka własność?
Craig Smith pozwala nam śledzić zarówno moment skazywania Chrystusa oraz malowania obrazu, jak i współczesne próby jego odnalezienia i zawłaszczenia.
Najważniejsze jest jednak kreślenie bogatych portretów psychologicznych. Poznamy Piłata nieustępliwego okrutnika, furiata, który chce uchodzić za łaskawego i miłosiernego, a tak naprawdę jest bezwzględnym mordercą. Antagonistycznymi postaciami będą Żydzi, którzy ukazani są jako żarliwi wyznawcy wiary, charakteryzujący się niezwykłą cierpliwością i determinacją.

Mimo tego, że wydarzenia współczesne są nasycone wartką akcją, ścielącym się gęsto trupem i wiecznymi pościgami, to tak naprawdę o wiele ciekawsza jest część poświęcona zdarzeniom z początków naszej ery.
Craig Smith nie zawarł w swoim tekście nic odkrywczego. Wykorzystał dobrze sprzedające się motywy [patrz: święty Graal, okultyzm, stylizacja na Dana Browna], nie dodał nic nowatorskiego, powielił znane schematy, po to by w ostatecznym rozrachunku otrzymać poprawną powieść ni to sensacyjną, ni obyczajową.

Wielkim atutem tekstu są właśnie bogate portrety psychologiczne, jednak nie jestem pewna czy to właśnie ich nakreślenie było głównym celem przyświecającym autorowi, czy jedynie skutkiem ubocznym prowadzonej narracji.

Ważnym elementem książki jest nota historyczna zawarta na końcu – dzięki niej czytelnik może przekonać się jak zręcznie autor połączył fakty z fikcją i jak wiele pracy włożył w dokładne, szczegółowe opisanie dwóch odległych rzeczywistości.

Zaskakującym elementem jest tytuł – owszem zakon templariuszy przewija się na kartach tej powieści kilkakrotnie, jednak nie jest w żaden sposób odpowiedzialny za rozwój akcji. Nie jest głównym motywem ani elementem, którego nie można by pominąć. Kiepski przekład z oryginału, co nie jest w Polsce zjawiskiem wcale rzadkim.

Powieść polecam, takim jak ja, miłośnikom i amatorskim badaczom tekstów apokryficznych, ale także fanom zagadek, tajemnic, roboczo zwanej „prozy brownowskiej”, a także osobom poszukującym w książkach bogatych portretów psychologicznych.

4/6





[1] Przy pisaniu wstępu korzystałam ze swojej pracy naukowej APOKRYF W LITERATURZE DAWNEJ I WSPÓŁCZESNEJ. Postać Poncjusza Piłata w apokryfach staropolskich i współczesnych powieściach apokryficznych. Niektóre ze zdań są cytatami z tejże. 






21 komentarzy:

  1. Niby nie moja działka a jednak z chęcią dałabym tej książce szansę. Zobaczymy czy będzie okazja:))

    OdpowiedzUsuń
  2. No proszę, idealnie wstrzeliłaś się z tą lekturą w mój gust! Będę intensywnie poszukiwać tej pozycji:)

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię kiedy w powieściach występują barwne portrety psychologiczne postaci a do tego pełno trupów i nieustane pościgi to coś zdecydowanie dla mnie, więc chętnie przeczytam tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie lubię tego. Mam na myśli - całej literatury pobrownowskiej. To było fajne, gdy się czytało po raz pierwszy. Takie "łaaaaaał, ale miał pomysł!", ale w momencie, gdy zauważam kolejną książkę o zaginionym lewym bucie templariusza, albo kieliszku-do-wina-piątego-papieża, robi się kiepsko. I niby nie wszystkie książki z tej tematyki są złe, ale trudno jest zapomnieć o tym, że powstały na fali zainteresowania Brownem. Czy ktoś ma podobne do mnie wrażenie?

    OdpowiedzUsuń
  5. o zupełnie nie dla mnie, nie czytałam wprawdzie Browna, bo szum wokół tej książki skutecznie mnie zniechęcił

    OdpowiedzUsuń
  6. Brzmi ciekawie, aczkolwiek nie wiem, czy mam ochotę czytać kalkę z Dana Brown'a. To już wolę oryginał. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Książki Dana Browna lubię więc może i po tą pozycję warto sięgnąć... ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Książka może przypaść mi do gustu, ale boję się jednego...Czy nie ma w niej zbyt wiele psychologicznych portretów.

    OdpowiedzUsuń
  9. Chciałam tę książkę przeczytać, ale teraz już nie jestem taka pewna. chyba to nie jest powieść dla mnie. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Masz rację, że ostatnio pojawiło się wiele książek o tematyce apokryficznej. I ja zwróciłam uwagę na fakt, że w dużej mierze mają one raczej odsuwać od wiary, a nie odwrotnie. Wiele z nich jest także dość miernych.
    Ponieważ lubię taką tematykę, cieszę się, że wiem i ze spokojem mogę tę książkę przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  11. Lubię książki tego typu, powieści Browna pochłaniam nałogowo, gdy tylko się ukażą. Bez wątpienia sięgnę i po tę!

    OdpowiedzUsuń
  12. Zapowiada się bardzo ciekawie. Koniecznie muszę przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Miłośnik apokryfów ze mnie żaden, wiec nie będę się prężyć za książką .

    OdpowiedzUsuń
  14. Brzmi naprawdę zachęcająco, lubę takie książki.

    OdpowiedzUsuń
  15. Brzmi naprawdę zachęcająco,lubię takie książki.

    OdpowiedzUsuń
  16. Zdecydowanie nie jest to powieść w moim guście...

    OdpowiedzUsuń
  17. Oj, to na pewno nie dla mnie książka - "proza brownowska" - ta szufladka dla tej powieści o tym decyduje. Książki Dana Browna próbowałam czytać, ale nic mi z tego nie wyszło. :(

    OdpowiedzUsuń
  18. Balbina64: A ja po badaniach dochodze do wniosku, ze one wcale nie mają odsuwać od wiary. kto wierzy mocno, nie odsunie się, kto wierzy słabo, prędzej czy później by się wykruszył. Według mnie dzisiaj to juz tylko portrety psychologiczne, które czerpią ze znanych postaci, by zyskać sławę i rozgłos;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Dobrze, że zwróciłaś na to uwagę. Ja niestety nie zajmowałam się tym głębiej . Pewnie masz rację, że powodem powstawania tego typu książek jest chęć zdobycia sławy, a co za tym idzie i pieniędzy. Mnie jednak zaniepokoiło to, że właśnie tego typu pozycje, trochę przewrotnie mówiące o wierze, doszukujące się sensacji tam gdzie jej nie ma, zdobywają uznanie. Czy to nie świadczy w pewien sposób o jakimś kryzysie wiary?
    Zgadzam się z Tobą, że tego, kto wierzy mocno od wiary nie odsuną. Sama czytam tego typu literaturę, choćby książki Browna.

    OdpowiedzUsuń
  20. Balbina64:
    Masz rację, kryzys wiary jest coraz bardziej widoczny i coraz bardziej wykorzystywany. Jak ktoś Kościół obsmarowuje to jest super, więc się go słucha i czyta. Bolączka, która coraz mocniej się rozprzestrzenia. Niestety.

    OdpowiedzUsuń