środa, 22 czerwca 2011

Pan Tadeusz. Historia prawdziwa- Bartosz Wiśniewski


Gdy na stronie księgarni Wydawnictwa Novae Res zauważyłam książkę Pan Tadeusz. Historia prawdziwa wzbudziła ona moje szczere zainteresowanie. Jeszcze bardziej wzmogło się one, gdy opis zasugerował pewne formalne powiązania z XIII księgą przypisywaną autorstwu Aleksandra Fredry, a osiągnęło apogeum po przeczytaniu pochlebnej recenzji zaświadczającej o wielkiej humorystyce tej małej książeczki.

Jak zastrzega sam autor, jego książka nie jest próbą ośmieszenia Adama Mickiewicza czy jego dzieła, lecz satyrą. Czy dobrą – oceni czytelnik.

Przeczytałam, oceniłam. W moim odczuciu nie jest. Choć tekst cechuje synkretyzm gatunkowy, to do polskiej epopei mu daleko. Autor odbiega od mickiewiczowskiego trzynastozgłoskowca, stylem zmierzając bardziej ku przypisywanej Fredrze księdze, która jednak to metrum zachowywała. Choć ilość XII ksiąg została zachowana, ich objętość uległa dramatycznemu zmniejszeniu. Historia Tadeusza i Zosi została skondensowana do około 150 stron.  Autor zrezygnował z patosu na rzecz żartobliwego i prześmiewczego tonu. Zmianę tę sugerować może już sama dość karykaturalna i komiksowa okładka.

Bartosz Wiśniewski podjął próbę odświeżenia i kontynuacji pomysłu Fredry. Zachował liczne opisy przyrody, jednak zrezygnował z inwokacji, narratora zbiorowego, retardacji, a nawet ważnej roli wydarzenia historycznego. Skupił się raczej na życiu seksualnym bohaterów.
O ile jednak było to zachowanie stosowne, choć nadal dość ryzykowne dla poważanego komediopisarza Fredry [zwłaszcza, że przecież jego księga była księgą upamiętniającą noc poślubną, więc wątki erotyczne były jak najbardziej uzasadnione], o tyle początkującego autora odwaga chyba poniosła.  Tekst nie jest żartobliwy, jego komiczność kończy się po 5 stronach, kiedy to namnożenie wulgaryzmów staje się niesmaczna, a tekst wyuzdany i perwersyjny. Mnogość słownictwa potocznego oraz naturalistycznych opisów sprawia, że przestaje to być satyra, a zaczyna jawić się jako kpina i bardzo nieudana próba bycia kolejnym Fredrą. Autor stosuje wiele zdrobnień, które wskazują na lekceważenie pewnych zjawisk przez autora [patrz: wojenka, bitewka, polowanie na wiewiórkę (a nie jak w oryginale na niedźwiedzia) – s.8]. Umniejsza on i minimalizuje to, co dla Mickiewicza było ważne. Język stylizowany jest na dawny, jednak zawiera wiele wtrąceń współczesnych. Jakby autor nie mógł się zdecydować na jeden z nich. Niekonsekwencja objawia się z resztą nie tylko tutaj. Rymy są bardzo niedokładne, trywialne, częstochowskie. Bacząc na gatunek jaki reprezentuje książka jest to uzasadnione i ma swój urok, jednak w równej mierze może świadczyć o nieudolności i niedokładności autora, co o pewnej formie nowatorstwa. Nie wiadomo czym tak naprawdę jest.

Ksiązka do mnie nie przemówiła. Momentami czułam się, jakby trafiło mi do rąk tanie pisemko pornograficzne rodem z dziewiętnastego wieku, bowiem płytka erotyka, to jedyne co liczy się dla bohaterów. Telimena budziła we mnie skojarzenia z kurtyzaną, jedyna różnica polegała na jej „darmowości”.

Myślę, że autor wykazał się sporą odwagą, bo podejrzewam, że właśnie rzucił się krytykom na  pożarcie. Uważam, że aby „zadzierać” z Mickiewiczem, trzeba być cenionym, znaczącym artystą. W innym wypadku tego typu satyra może zostać źle odebrana. Jak na debiut, to jest to sprawa kontrowersyjna, choć mogąca przynieść upragnioną popularność. Choć się nie uśmiałam, o książce i autorze będę pamiętała, chociażby po to, by odradzać jej lekturę znajomym. Chwytliwy tytuł to nie wszystko, a jak widać i sam seks, nie zawsze działa. Jestem ciekawa czy doczekamy się innych publikacji Pana Wiśniewskiego i co tym razem zaprezentuje. Życzę mu powodzenia, jednak radzę pisać coś innego, zachowując umiar i wyważenie. Bo czy porównanie Polski do łona starej kobiety jest taktowne?
Książka powinna nieść ze sobą jakąkolwiek wartość, chociażby czysto rozrywkową. Tutaj tego nie znalazłam. Być może nie jestem odbiorcą idealnym i czytelnikiem, do którego ta pozycja była przeznaczona, zwłaszcza, że jak pisałam na wstępie – spotkałam się z opiniami pozytywnymi, jednak skoro już ją przeczytałam mogę rzec jedno – zaspokoiłam ciekawość. I tyle. Dwóję wręczam za odwagę, okładkę i heroiczną próbę podjętą przez autora.  W żadnej mierze nie za treść.


2/6  

 Za możliwość zaspokojenia ciekawości i zrecenzowania książki, serdecznie dziękuję Wydawnictwu Novae Res.

7 komentarzy:

  1. Dzięki za cynk. Będę omijać tę książkę z daleka.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Że też komuś się chciało takie coś napisać...No, w każdym razie - dzięki za ostrzeżenie!

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmm, zaczynajac czytac recenzje myslalam, ze bedzie to cos faktycznie fajnego... jednka widze, ze nie do konca, takze nie bede uparcie szukala tej ksiazki.

    OdpowiedzUsuń
  4. miqainsonire:
    To dlatego, ze starałam się pisać obiektywne i po prostu wymienić cechy tej ksiązki. Jednak końcowa opinia musiała być subiektywna i taka też była.

    Isadora:
    Prawdopodobnie chęci były dobre;)

    pisanyinaczej:
    Dla mnie też nie:)


    kasandra_85:
    Naprawdę szkoda marnować czas, chyba, że kogoś takie podejście do tematu zainteresuje:)

    OdpowiedzUsuń
  5. tytuł mnie zainteresował, ale po tym co napisałaś, już wiem, że będę omijać z daleka. Masz rację, krytycy zjedzą debiutanta za zbyt odważny tekst.

    OdpowiedzUsuń