niedziela, 27 lutego 2011

"Moje dziecko gdzieś na mnie czeka. Opowieści o adopcjach" Katarzyna Kolska






Katarzyna Kolska, niegdyś dziennikarka radiowa oraz dziennikarka „Gazety Wyborczej”, dziś pracowniczka miesięcznika „W Drodze” napisała książkę, która ma stać się przewodnikiem dla ludzi rozważających adopcję. Dla mnie- stała się czymś o wiele bardziej znaczącym.




Podobnie jak bohaterka jednej z historii, odkąd sięgam pamięcią marzę o zaadoptowaniu dziecka.  Na takie decyzje przyjdzie jednak jeszcze czas, dlatego teraz książka nie stałą się dla mnie planowym przewodnikiem, lecz  świadectwem życia niesamowitych ludzi. Ludzi, którzy z nieprawdopodobną odwagą i mądrością idą przez życie.

Widocznie nie było żadnej duszy, która potrzebowałaby was na rodziców.[1]

W XXI wieku problem bezpłodności stał się problemem na szeroką skalę. Powszechnie roztrząsa się problematykę zapłodnień in vitro oraz inseminacji. Niestety, niezwykle rzadko porusza się tematykę adopcji, która również jest rozwiązaniem dla osób nie mogących posiadać własnego potomstwa.

Problem adopcji w jakimś stopniu ciągle jest tematem tabu, o okolicznościach towarzyszących temu procesowi dowiadujemy się zwykle z seriali telewizyjnych, które, bądźmy szczerzy, nie przekazują nam fachowych informacji. Na skutek tego społeczeństwo jest niedoinformowane, żyje w gąszczu fałszywych teorii, nie wie, jak naprawdę przebiega adopcja i może właśnie przez ten brak wiedzy, tak rzadko się na nią decyduje.

Katarzyna Kolska postanowiła wyjść problemowi naprzeciw. W swojej książce prezentuje świadectwa oraz historie ludzi, którzy zdecydowali się przyjąć do swojej rodziny dziecko. Przedstawia wszelkie formalności z tym związane, czas oczekiwania, a później także problemy jakie niesie ze sobą wychowanie dziecka adoptowanego. Autorka nie ukrywa, że jest to dowód wielkiej odwagi oraz miłości, że niesie za sobą konsekwencje na wielu różnych płaszczyznach. Prezentuje zarówno historie radosne, jak i te bolesne. Uświadamia czytelnikowi jak wiele zależy od nastawienia i cierpliwości rodzica, jak wiele zależy od tego czy dziecko zostało dobrze zdiagnozowane już na samym początku swojego życia. Porusza także problem dotyczący rodziców dzieci starszych- jak powiedzieć o tym, że nie jest się rodzicem biologicznym.

Jako, że książka pisana jest językiem przystępnym, mimo wielu powołań na autorytet Wiesławy Sędziak, nie odbierzemy jej jako pozycji trudnej. Choć mówi o sprawach ważnych, robi to w sposób bardzo świadomy. Pozycja ta może być odebrana bardziej jako opowieść, niż jako przewodnik.

Książka ta powinna stać się pozycją obowiązkową dla ludzi rozważających adopcję oraz dla ludzi borykających się z problemem bezpłodności. Autorka nie chce do niczego namawiać, bo jak mówi, do takiej decyzji należy dojść samemu, jednak świadectwa innych osób mogą nas utwierdzić w podjętej już wcześniej decyzji oraz w minimalny sposób nakreślić co czeka przyszłych rodziców.
Pozycję tę polecam także każdemu innemu czytnikowi, który chciałby poznać historię rodzin adopcyjnych od podszewki, a także osobom lubujących się w czytaniu historii prawdziwych, wzruszających, uświadamiających do jak wzniosłych czynów zdolny jest człowiek. Jest jeszcze jedno grono odbiorców, do których książka powinna trafić: są to matki planujące dokonać aborcji. Dzięki tej książce być może znajdą inne rozwiązanie i nie będą musiały do końca życia żyć z wyrzutami sumienia.
5/6



Za możliwość zrecenzowania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Znak.

_________________
[1] Agnieszka Podolecka, Żar Sahelu, Wydawnictwo Poradnia K, Warszawa 2010, s. 119

16 komentarzy:

  1. Ja na obecną chwilę nie myślę w ogóle o posiadaniu dziecka, ale mam takie przekonanie, że wolałabym adoptować dziecko, dać komuś dom i miłość niż spędzać lata na szukaniu przyczyny bezpłodności i jej leczeniu.
    Bardzo zainteresowałaś mnie tą pozycją :).

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie dorosłam jeszcze do tego typu lektury, chociaż kto wie, co przyjdzie mi czytać za parę lat ;)

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham dzieci, więc z chęcią przeczytam tę książkę. Mam nadzieję, że nie ma tam zbyt wielu smutnych historii, bo gdy chodzi o dzieci dość szybko się rozklejam...
    Pozdrawiam:))

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawa pozycja właśnie dla osób borykających się z tym problemem :)
    Tym bardziej, że jest coraz większy :)
    Super, że powstają takie pozycje :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mnie książka się bardzo podobała i dołączam się do zachęcania do jej przeczytania innych moli książkowych :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Ha :) A wiesz, zdziwiło mnie Twoje zdanie, ja również myślę o adopcji w przyszłości i nad tą książką się zastanawiałam...

    A recenzja mi się podoba... :) 3mam kciuki! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. UpiornyGroszek: :))

    Maya: bardzo się cieszę:) Jeśli o tym myślisz, to książka dla Ciebie;)

    Kasandra_85: zdecydowanie częściej są to historie radosne, niosące wielką nadzieję;)

    biedronka: również się cieszę, trzeba w końcu zerwać z tabu:)

    dm1994: :))) łączmy siły:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Z jednej strony chętnie bym tą pozycję przeczytała z ciekawości, aby zobaczyć jak ta lektura jest napisana i co tam w niej dokładnie jest zawarte. Z drugiej strony nie wiem, czy mam ochotę na taką lekturę. Ale zapewne jest dobra, skoro zbiera same recenzje, takie jak Twoja :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Daria: Nawet nie odczujesz, jak szybko ją przeczytasz;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Dobrze, że takie książki są :)

    OdpowiedzUsuń
  11. a ja po prostu boję się takich książek, zbyt emocjonalnie podchodzę do tematu.

    OdpowiedzUsuń
  12. książka z pewnością znajdzie swoich czytelników. Ja póki co się na nią nie skuszę, może kiedyś :)
    Ale ten brzdąc na okładce jest po prostu cudowny :))

    OdpowiedzUsuń
  13. Chyba nie jest to książka, którą mogłabym przeczytać teraz. Ale kiedyś, w przyszłości...

    OdpowiedzUsuń
  14. akurat dzisiaj myślałam o tym :) siostra męża jest właśnie w ciąży z drugim dzieckiem i chyba jej zazdroszczę, bo nas na drugie zwyczajnie nie stać, nawet, gdybyśmy chcieli. i tak sobie pomyślałam, że za jakieś 10 lat już pewnie będę zbyt leniwa, żeby przechodzić od nowa przez karmienie, pieluchy, nieprzespane noce i można by wtedy adoptować takie 5-6letnie dziecko. chociaż to jeszcze bardzo odległy termin i do tego czasu może się trafić coś nieprzewidzianego znowu :D
    a co do samych adopcji - w tym roku miała wejść ustawa, że za szkolenie adopcyjne trzeba będzie płacić. w moich uszach zabrzmiało to tak, jakby dziecko można było sobie kupić :/ i na pewno nie zwiększy to ilości chętnych.

    OdpowiedzUsuń
  15. Też o niej myślałam, ale jednak wybrałam inne ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Zapomniałabym, zapraszam do zabawy, szczegóły u mnie na blogu ;)

    OdpowiedzUsuń