W cieniu terapeutki. Zazdrość to debiut powieściowy Anny Krystaszek.
Rzecz rozpoczyna się sceną morderstwa dokonanego na policjantce Kamili odbywającej służbę. Choć kobieta rozpoznała sprawcę, umarła, zanim zdążyła komukolwiek o tym powiedzieć. Po sześciu latach sprawa pozostaje nierozwiązana, a osoby z nią związane wciąż nie mogą zaznać spokoju. Podobnie rzecz ma się ze sprawą wypadku samochodowego, w którym zginęli mąż i syn Magdy - psychoterapeutki, która wciąż nie doszła do siebie. W czasie dochodzenia ze strony Kamili padały sugestie o tym, jakoby wydarzenie nie było dziełem przypadku, a gdy w rocznicę tegoż kobieta znajduje na swoich drzwiach anonim stwierdzający, że było to morderstwo, sprawa zostaje zgłoszona na policję, a dochodzenie w sprawie sprzed lat wznowione. Zachodzi bowiem podejrzenie, że morderca postanowił się ujawnić, a obie sprawy z przeszłości są z tym powiązane. Tym bardziej, że na terenie wokół domu bohaterki odnalezione zostaje działo jej zadzierzgniętej pacjentki.... Podejrzenia padają na kogoś z jej bliskiego kręgu, tych zaś ostatnio nie brakuje.
Kobieta zaczęła bowiem spotykać się z jednym ze swoich pacjentów, synem zmarłej przed laty policjantki, a inny z jej podopiecznych - Adam o niepokojącej osobowości - zdaje się ją śledzić. Wszystkie te zmiany w jej życiu nagle wydają się podejrzane, a jedyną stałą w otoczeniu kobiety pozostaje jej przyjaciółka Olga, z którą bohaterka prowadzi gabinet - to ona od lat stoi na posterunku, nie porzucając jej nawet po próbie samobójczej, od czasu której Magda straciła kontakt zarówno z rodziną, jak i z sąsiadami.
Do śledztwa przydzielony zostaje prokurator Jan Hejda, słynący ze swej nieustępliwości i niezwykłej skuteczności. Wraz ze swoją żoną, Katarzyną, pełniącą rolę psychologa śledczego, wracają do spraw z przeszłości, szukając w nich nieścisłości i niedopatrzeń, trafiając przy okazji na szereg zatajonych dowodów, rzucających na morderstwa zupełnie nowe światło.
Jaką rolę odegrali w całej sprawie bliscy Magdy? A może to ona stoi za wszystkimi morderstwami? Prokurator nie spocznie, póki tego nie odkryje.
Tym, co z jednej strony bardzo mi się podobało, a z drugiej powodowało pewien dysonans była... prawidłowa odmiana imion w wołaczu. Jestem fanką poprawności, jednak to jedna z tych zasad, której w codziennym życiu po prostu prawie nikt nie stosuje, przez co postaci straciły nieco na autentyczności, za to sama powieść zyskała na dbałości językowej.
Myślę również, że autorka nieco za wcześnie podpowiedziała czytelnikowi, kto jest sprawcą i mniej więcej od połowy książki sprawa staje się oczywista, tak dla odbiorcy, jak i śledczych, którzy praktycznie przekreślili inne możliwości, prąc niestrudzenie w jednym kierunku. Na skutek tego, mimo świetnie pomyślanej i rozpisanej historii, końcówka staje się nieco nużąca, bowiem doskonale wiemy, że nie czeka nas żaden fabularny twist. Sądzę jednak, że są to elementy, które przy kolejnych swoich tekstach autorka doszlifuje do perfekcji, bowiem samemu pomysłowi i głębi intrygi niczego nie można zarzucić. Wszystko jest bardzo dobrze przemyślane, nie znajdziecie chaosu typowego dla niektórych debiutantów, lecz dobrze skrojoną, pełną intryg opowieść, przy której będziecie się dobrze bawić.
Czyta się tę powieść naprawdę dobrze, raz po raz mając ciarki na plecach - uświadamiacie sobie bowiem, jak wiele jest zawodów (właściwie każdy polegający na bliskim i częstym kontakcie z tymi samymi osobami), które mogą ewokować niebezpieczeństwo, jak wiele jest wokół nas ludzi udających kogoś, kim nie są i zwyczajnie źle nam życzących, a wciąż udających przyjaciół, po to tylko, by obserwować z bliska nasz upadek. Straszne to i skłaniające do refleksji nad kondycją naszych relacji - tych bliskich i dalszych.
Polecam Waszej tę powieść i radzę zapamiętać nazwisko autorki - Krystaszek może jeszcze sporo namieszać na polskiej scenie literackiej i tego jej oczywiście życzę :)
Zapraszam do polubienia jej profilu na Instagramie i śledzenia jej kariery - klik.
0 komentarze:
Prześlij komentarz