piątek, 19 lipca 2019

Pakt z diabłem - Dick Lehr, Gerard O'Neill



Pakt z diabłem to prawdziwa opowieść o tym, jak FBI zostało skorumpowane przez bandytów. Początkowo nic nie zapowiadało tak dramatycznego finału historii. Oto dawni znajomi z dzieciństwa, razem wychowujący się na brutalnych bostońskich ulicach, spotykają się po kilkudziesięciu latach. John Connolly - istotna postać w bostońskim oddziale FBI - postanowił pójść na układ z Jamesem "Siwym" Bulgerem, dziecięcym kolegą, a obecnie jednym z najgorszych gangsterów w historii USA. Bandyta miał doprowadzić do ruiny włosko-amerykańskiej mafii,  sam będąc ojcem chrzestnym lokalnej irlandzko-amerykańskiej. Bulger miał pomagać policji, w zamian otrzymując ochronę. Sytuacja jednak nie potoczyła się tak, jak oczekiwałby tego Connelly. Zamiast wykluczenia mafii, doszło do serii brutalnych morderstw, a sam Bulger przejął kontrolę nad miejscowym handlem narkotykami. To jednak był dopiero początek największego skandalu wywiadowczego w historii FBI - życie napisało filmowy scenariusz. 

Autorzy książki zaś, to śledczy zajmujący się ową sprawą od samego jej zarania. Dzięki temu, ich relacja jest niezwykle rzetelna i ukazuje nie tylko serce samego spisku, ale także rysując portrety dwu przyjaciół wychowanych przez bostońskie ulice, ukształtowanych prze tamtejsze sieci kontaktów i zależności.

Pakt z diabłem przeleżał na mojej półce cztery lata, podczas których nie mogłam się przemóc, by sięgnąć po reporterską pracę śledczych - mimo że jednocześnie z kinowych ekranów wołał film w doborowej obsadzie. Choć początkowo wydawało mi się, że książka ta będzie dla mnie idealna, szybko okazało się, że ta historia oparta na faktach urozmaicona serią zdjęć wplecionych w relację, nie jest lekturą dla mnie. Cóż, zamiast emocjonować się naprawdę filmową historią, poczęłam nudzić się od nadmiaru faktów i dłużyzn. Z całą pewnością nie można odmówić publikacji tej rzetelności - autorzy nie pomijają właściwie niczego, doskonale wchodząc w gangsterski półświatek, jednak dla czytelnika ta drobiazgowość może dawać odwrotny skutek - zamiast wciągać, lektura zaczyna odpychać i wzmagać senność. Autorzy opisali za dużo, tekst zupełnie niepotrzebnie jest aż tak rozwlekły, a w konsekwencji szalenie męczący i mdły. Przegadanie nie zawsze przynosi pozytywne rezultaty i tutaj niestety otrzymujemy tego żywy dowód.

Dla profesjonalistów, śledczych może stanowić ona świetne źródło wiedzy i inspirującą opowieść, jednak przeciętnego odbiorcę żądnego pędzącej na łeb, na szyję opowieści o gangsterach niestety zmierzi po kilkudziesięciu stronach. Bądź co bądź, w publikacji tej zmieszczono dwadzieścia lat widzianych reporterskim okiem - jeśli czujecie, że tego właśnie oczekujecie, polecam. Jeśli nie - lepiej sobie odpuśćcie.

0 komentarze:

Prześlij komentarz