Miara człowieka to kolejna książka Marco Malvaldiego, autora takich tekstów jak Trzy karty, Gra w ciemno, Król gry czy Wyższa karta.
Zamysł autora był szalenie interesujący i mimo mojej wcześniejszej nieznajomości jego utworów, przekonał mnie do sięgnięcia po książkę. Oto bowiem pisarz w 500. rocznicę śmierci Leonarda da Vinci, postanawia upamiętnić tego wyjątkowego człowieka i przedstawić go w zupełnie innym świetle - nie tylko jako rzutkiego artystę swych czasów, nie jako wynalazcę i malarza, lecz jako detektywa, prowadzącego śledztwo w swej własnej sprawie, mające oczyścić go z zarzutów.
Mediolan 1493 roku. Na zamkowym dziedzińcu odnaleziono zwłoki mężczyzny, a znawcy nie potrafią określić przyczyny zgonu. Miasto szybko obiega paniczna myśl o powrocie dżumy lub innej zarazy, mogącej je spustoszyć. Sprawujący rządy Sforza zabiega o pomoc przenikliwego Leonarda da Vinci, który to nie raz dowiódł już swej bystrości, mimo że wciąż nie udało mu się dokończyć obiecanego projektu konnego pomnika jego ojca. Mężczyzna dociekając prawdy, mimochodem rzuca na siebie cień podejrzeń...
Da Vinci jest zagadką dla wielu mieszkańców miasta - mieszkający z matką i uczniem, godzinami przesiadujący w pracowni, gardzący mięsem i piszący wspak, a przy tym wszystkim nieumiejący wyegzekwować zapłaty za wykonane zlecenia mężczyzna, budzi tyleż szacunku, ileż plotek. Tym bardziej, że zdarza mu się samotnie spacerować nocą, co uchodzi za nad wyraz podejrzane... Wieść o nim i jego talentach bardzo szybko się rozprzestrzenia, a w czasach, gdy wróg puka do bram z każdej strony, każdy chce mieć wynalazcę po swojej stronie. Krążą bowiem słuchy, że jest się on pomysłodawcą maszyny śmierci, zdolnej przechylić szalę zwycięstwa na korzyść swych sprzymierzeńców podczas każdego starcia. Pozostaje tylko kilka kwestii do rozwiązania: gdzie da Vinci przechowuje swe notatki i jak je wykraść? Czy znajdzie się ktoś, kto przechytrzy najwybitniejszego człowieka swoich czasów?
Choć historia utkana przez Malvaldiego może się jawić jako zajmująca, wcale taka nie jest. Niestety, nie udało się autorowi tak poprowadzić narracji, by mogła ona przykuć uwagę czytelnika na dłużej. Mimo że książka ta ma niespełna trzysta stron, czytałam ją kilka długich dni, niemalże zmuszając się do lektury. W dużej mierze jest to wina przyjętej formy, której sens nie do końca jest dla mnie zrozumiały. Autor oddał głos narratorowi wszechwiedzącymi, ten jednak wydaje się rozdwojony - raz pisze z perspektywy współczesności, niejako wychylając się przed tekst, odwołując się do wiedzy i doświadczeń dzisiejszego odbiorcy (np. Nie czas na urągowisko, współczesny Czytelniku*); innym zaś razem wypowiadając się z perspektywy naocznego świadka wydarzeń, które relacjonuje - być może byłoby to rozwiązanie ciekawe, jednak autor wykorzystał je tak nieumiejętnie, że powodowało ono jedynie zżymanie się czytelnika na nonsens użytego środka.
Niestety, w ostatecznym rozrachunku Miara człowieka rozczarowuje, choć sama idea przybliżenia postaci Leonarda zasługuje na uznanie. Jeśli oczekujecie czegoś lekkiego, bez polotu, miałkiego, z nutką tajemnicy, lecz bez miejsca na ekscytację - lektura ta wcale nie musi Was rozczarować. Ot, ramotka, o której prędko zapomnicie, nowość jakich wiele.
* Miara człowieka, Marco Malvaldi, Wrocław 2019, s. 79.
0 komentarze:
Prześlij komentarz