Książki podejmujące tematy medyczne mają się ostatnio bardzo dobrze i nic nie wskazuje na to, by trend ten miał się prędko skończyć. Byli patolodzy, ginekolodzy, chirurdzy, czas na położne.
Leah Hazard postanowiła opisać swe doświadczenia związane z pracą zawodową, którą podjęła jako matka dwójki dzieci. Jej praca na oddziale położniczym przebiegała różnie, zaś jej początki wcale nie były najłatwiejsze. Wysyłana do porodów różnego rodzaju - pierwszych, kolejnych, skomplikowanych, naturalnych, do matek cierpliwych, znużonych, wyczerpanych i agresywnych.
Widziała chyba wszystko - od ciężarnych nastolatek, przez okaleczone uchodźczynie, aż do kobiet będących ofiarami handlu ludźmi. Każdej z nich, bez względu na poziom swojego zmęczenia i nie bacząc na to, którą godzinę bez jedzenia spędzała właśnie na oddziale, starała się okazać całe swoje serce, cierpliwość, spokój, opanowanie i życzliwość. Mimo że wyczerpanie co rusz dawało o sobie znać, Hazard była niestrudzona i biegając od pokoju, do pokoju, od ciężarnej do ciężarnej, każdej z nich próbowała ulżyć i pomóc jej przejść przez bolesne, ale ostatecznie cudowne doświadczenie porodu. Przyjmowała na świat dzieci zdrowe, chore, a nierzadko także martwe. Jej profesjonalizm musiał być widoczny na każdym kroku, mimo że czasami miała ona ochotę krzyczeć.
Czytając zapiski Hazard, czytelnik zżyma się na to, jak mało środków i personelu mają oddziały położnicze, jak bardzo się ich nie docenia, w jakich warunkach często muszą przebywać przyszłe mamy. Brak pieniędzy widoczny jest niemalże wszędzie, co niestety rzutuje na jakość pracy personelu - przemęczone, niewyspane, głodne, nierzadko wyczerpane psychicznie położne bardzo szybko wypalają się i często odchodzą z zawodu, nie widząc w nim dla siebie przyszłości.
Pierwsze rozdziały nieco mnie przeraziły - ze względu na moją ogromną wyobraźnię i empatię w momencie zaczęłam odczuwać wszelkie dolegliwości opisywane przez Hazard i na wieki odechciało mi się posiadania jakichkolwiek dzieci. Po mocnych wrażeniach pierwszych stron, ochłonęłam i już z większym spokojem brnęłam dalej, uświadamiając sobie po raz kolejny, jak wielkim cudem jest ludzka (kobieca) zdolność do znoszenia bólu. Czytając o kolejnych paniach pojawiających się na oddziale położniczym, dziwiłam się, jak położne są w stanie poradzić sobie z taką różnorodnością, jak potrafią nie pokazywać na swej twarzy targających nimi emocji i przekonująco pocieszać oraz podtrzymywać na duchu rodzące, mimo że sytuacja nie rysuje się w dobrych barwach.
Po lekturze tej książki wiem jedno - położnym należy się ogromny szacunek, a samym oddziałom winny przysługiwać spore nakłady finansowe: dla dobra personelu, rodzących oraz dzieci. Dla wspólnego dobra i przyszłości, bez względu na kraj. Mimo że Hazard nie opisuje polskiej rzeczywistości i skupia się przede wszystkim na trudnych sytuacjach i przypadkach, myślę, że wiele elementów jej opowieści można spokojnie przenieść na nasze rodzime realia.
Polecam.
0 komentarze:
Prześlij komentarz