Kwiecień to rokrocznie czas premier walczących o uwagę. Nie inaczej dzieje się obecnie: księgarniane półki uginają się pod ciężarem nowości, a czytelnik pozostaje przed trudnym wyborem - z masy musi wybrać te lektury, które faktycznie będą warte przeczytania. Wielokrotnie sparzyłam się na swoich wyborach, od dłuższego jednak czasu mam już pewien instynkt, który podpowiada mi, po co sięgnąć warto, a co z góry skazane jest na mierność.
Nie inaczej rzecz miała się z wczorajszą premierą, książką Po dobrej stronie. Jej główna bohaterka, LeAnne Hogan była doświadczonym żołnierzem - uczestniczyła w wielu różnych misjach, podczas których odnosiła różne obrażenia, jednak podczas jednej z nich została najdotkliwiej okaleczona - straciła oko, a wraz z nim spora część twarzy pokryta została szpecącymi bliznami, które na zawsze mają jej przypominać o wszelkich ranach odniesionych na wojnie w Afganistanie - nie tylko tych fizycznych.
Pobyt w szpitalu wiąże się dla niej nie tylko z próbami wyleczenia, tego, co może zostać wyleczone, ale też z podjętym przez nią wysiłkiem przypomnienia sobie traumatycznego wydarzenia, którego była uczestniczką. Operacja wojskowa, na skutek której została oszpecona, nie potrafi ułożyć się w jej głowie. Podejrzewa, że to ona jest winna niepowodzeniu misji, jednak ani tego nie pamięta, ani nikt nie wypowiada oskarżenia na głos. W szpitalu poznaje Marci - bohaterki szybko się zaprzyjaźniają, ale ich relacja zostaje urwana tak szybko, jak została zawarta - kobieta nagle umiera, zostawiając LeAnne w jeszcze większym rozbiciu emocjonalnym. Hogan postanawia postawić wszystko na jedną kartę i wyruszyć w podróż po kraju, mającą być dla niej nowym początkiem, ale też terapią w drodze. Wędrówka jest okazją do odbudowania wspomnień oraz tożsamości, gdy jednak kobieta dociera do miasteczka, w którym wychowała się jej przyjaciółka, dokonuje złowieszczego odkrycia, które nie daje jej spokoju i staje się zapowiedzią misji wcale nie łatwiejszej i bezpieczniejszej niż operacje wojenne, w których brała udział. W drodze ku pokonaniu samotności towarzyszy jej tylko jedna postać - bezpański pies, który z nikomu nieznanych powodów postanawia jej drużbować.
Po dobrej stronie robi wrażenie, przez co zdecydowanie nie może być książką przez Was pominiętą w zalewie nowości. Porusza, przenika na wskroś i nie pozwala się od siebie oderwać. Jej najmocniejszą stroną jest silna i wyraźnie zarysowana postać głównej bohaterki - jej determinacja, wola walki i chęci do życia dają czytelnikowi niesamowite pokłady nadziei, pokazując, że z każdą przeciwnością można się mierzyć, a każdą słabość da się przekuć w atut. LeAnne ewoluuje, zmienia się na naszych oczach, w czym możemy jej stale towarzyszyć, widząc jak jest kształtowana przez doświadczenia swojego życia. Dobrze skrojona postać i sprawnie utkana historia - chociażby dla tych dwu czynników warto po tę książkę sięgnąć. Polecam.
0 komentarze:
Prześlij komentarz