Tajemnicza śmierć Marianny Biel, to prozatorski debiut Marty
Matyszczak, chorzowianki, znanej każdemu szanującemu się czytelnikowi
kryminałów z prowadzonej przez siebie od lat Kawiarenki Kryminalnej. Oto osoba, która dotąd powieści kryminalne
opiniowała, teraz, po solidnym procesie samokształcenia się i próbowania swych
sił (ukończone dziennikarstwo; warsztaty literackie podczas Międzynarodowego
Festiwalu Kryminału, laureatka konkursów na opowiadanie kryminalne, adeptka
kursu scenopisarskiego i autorka scenariuszy oraz fars kryminalnych, uff!)
oddaje się pod osąd innych recenzentów. Jednym z głównych (a na pewno
głównym zwierzęcym) bohaterów powieści jest Gucio, pies, którego pierwowzorem
stał się inny Gucio, przygarnięty przez Autorkę ze schroniska.
Książkowy psiak również został
adoptowany. Pod swój dach przyjął go Szymon Solański, zwolniony z pracy
policjant, próbujący swoich sił jako prywatny detektyw. Niegdyś na szczycie,
teraz na ostatnim piętrze chorzowskiego familoka, wynajmuje on zapuszczoną
kawalerkę w miejscu, które jakby go wezwało. Oto bowiem znalezione w nim
zostają zwłoki Marianny Biel, kobiety niespecjalnie lubianej przez sąsiadów.
Kiedyś, podobnie jak on, również sięgała gwiazd – była bowiem najjaśniejszym
elementem na firmamencie Teatru Uciecha. Zdaniem policji całość była nieszczęśliwym wypadkiem – podczas ściągania przetworów z piwnicznej
półki, jedna z nich nie wytrzymała i przygniotła nieszczęsną kobietę. Inną
opinię ma Solański, szukając winnego nie tylko pośród podejrzanych sąsiadów,
ale także dalej… Jeśli uda mu się udowodnić swoje racje, utrze nosa byłemu
pracodawcy i udowodni, że wciąż warto go zatrudniać.
Psią pomocą służyć mu będzie
Gucio, zawsze na miejscu i zawsze z odpowiednią podpowiedzią.
Matyszczak udało się stworzyć
humorystyczny kryminał ulokowany w samym sercu Górnego Śląska, co dało mi
przyjemność lektury podwójną. Jej bohaterowie są pełnokrwiści i nierzadko odrzucający
(co w świecie kryminału paradoksalnie jest komplementem). Językowo i
merytorycznie niczego całości nie brakuje – jest niby krwawo, a jednak z dozą
słodyczy, która nie pozwala czytelnikowi wpaść w odmęty smutku i żałości.
To kryminał z serii lekkich, po które chętnie się sięga, jeśli z lektury
pragnie się mieć przyjemność.
Książkę wciągnęłam w jedno
popołudnie, żałując, że okoliczności nie sprzyjały wcześniejszej lekturze. Drugi
tom już czeka na mnie przy łóżku, zerkając kusząco w moją stronę za każdym
razem, gdy buszuję po regałach. Czuję, że prędko dam się uwieść…:)
blog, kryminał, książka, książki, Marta Matyszczak, opinia, recenzja, Tajemnicza śmierć Marianny Biel
0 komentarze:
Prześlij komentarz