Lampiony – długo wyczekiwana trzecia część tetralogii Katarzyny
Bondy, której żywiołem patronackim jest ogień, wchodzi do księgarń już jutro.
Tym razem autorka bardziej niż na
wątek kryminalny – który nota bene wciąż
króluje – postawiła na grę miastem. To Łódź, nie kto inny, nawet nie Sasza
Załuska, jest tutaj główną bohaterką.
Od Okularnika, który wzbudził we mnie ogromne emocje, minęło już nieco
czasu. Głowa uwolniła się od myśli towarzyszących tamtej lekturze i gotowa była
na rozniecenie prawdziwego ognia.
Czy się udało? Czy Bonda po raz
kolejny rozpaliła moją wyobraźnię, czy też pozostawiła po lekturze jedynie
mały, tlący się płomyk dobrych wrażeń?
Sasza Załuska, co nie w smak
jest niektórym jej byłym współpracownikom, dzięki sile kobiecej zostaje
przyjęta do gdańskiej policji. Jej pierwszym zadaniem jest stworzenie profilu
podpalacza, który dziesiątkuje Łódź. Przestępca nie tylko sprawia, że miasto
płonie, ale wielokrotnie także i wybucha. Zdaje się, że ktoś przyjął za punkt
honoru wypalić je do cna. Jakby tego
było mało wydarzeniom towarzyszą napady, szczególnie na bezdomnych,
cudzoziemców oraz naiwnych starszych ludzi, od których wyłudzane są pieniądze.
Krążą także plotki, że w mieście pleni się szajka należących do ISIS
terrorystów, co wzbudza powszechną panikę. Załuska nie ma łatwego zadania –
mnogość dramatycznych wydarzeń wydaje się zacierać ślady, maskować trop
prawdziwego podpalacza, rzucając podejrzenia na coraz to nowe osoby. Wydaje się
również, że wszystko to, co dzieje się w Łodzi dąży do szaleńczego
oczyszczenia i wypalenia miasta – ze zła czy z dobra – odpowiedź na to
pytanie musi znaleźć bohaterka sama.
Bonda wie co robi, wprowadzając
na scenę mnogość bohaterów, którzy początkowo wprawiają czytelnika w dezorientację
– dzięki temu zabiegowi może on choć przez moment, choć w minimalnym
stopniu poczuć się jak wrzucona w centrum wydarzeń profilerka.
Mimo jednak, że na scenę
wprowadzonych zostaje gros postaci, a
całość powinna pędzić jak szalona – większą część powieści wynudziłam się,
oczekując chwil napięcia, zmian kierunku śledztwa czy chociażby momentu
zaskoczenia. Dopiero ostatnie kilkadziesiąt stron wciągnęło mnie na dobre, nie
zdołały one jednak zatrzeć w pamięci kilkuset minionych, których lektura
szła mi nieco opornie.
Dużo w części tej wątków z
prywatnego życia Saszy – mogę Wam zdradzić, że wiele się w nim zmieni.
Powieść oczywiście urywa się – ale do tego nas już Bonda przyzwyczaiła – w
punkcie zapalnym, sprawiając, że kolejnego tomu – mimo nie do końca spełnionych
oczekiwań – tęsknie będziemy wypatrywać w zapowiedziach wydawniczych.
I tak też robię. Oczekuję zakończenia
tetralogii co najmniej na miarę Okularnika,a mam nadzieję, że i na jeszcze lepszą, nie zrażając się chwilowym zawodem.
Recenzje poprzednich tomów:
Inne książki Bondym na blogu:
blog książkowy, Katarzyna Bonda, Lampiony, Okularnik, opinia o książce, pochłaniacz, recenzja książki, Wydawnictwo MUZA
Ta seria autorstwa pani Katarzyny Bondy wciąż czeka u mnie na swoją kolej. W pierwszej kolejności zabrałam się za cykl z Hubertem Meyerem i właśnie czytam "Tylko martwi nie kłamią". Mam nadzieję, że po zakończeniu tej trylogii przyjdzie czas na tetralogię. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
bookchilling.blogspot.com
Dwa pierwsze tomy mam, jeszcze nie czytane, ale wiem że Latarnik również do mnie trafi jak i ostatnia część tej serii.
OdpowiedzUsuń"Lampiony" :))
OdpowiedzUsuńCykl z Meyerem bardziej mi się podoba! A Bonda wczoraj na spotkaniu zdradziła, że po tetralogii będzie pisała kolejny tom jego przygód;))
OdpowiedzUsuń