sobota, 23 lipca 2016

Historia pszczół - Maja Lunde


Maja Lunde w swojej bestsellerowej opowieści splata trzy wątki spojone niczym miodem – tytułową historią pszczół właśnie.

W  dobie paranoicznego wręcz lęku przed końcem świata, mogącym nas zaskoczyć w każdej chwili, scenarzyści filmowi prześcigają się w swoich (post)apokaliptycznych wizjach. W tych samych czasach, w których ludzie budują okopy, by skryć się przed nieuniknionym, rozwijają technologie i zamieszkują w kosmosie, w tych samych czasach zapominamy o tym, co o wiele bardziej prawdopodobne – o końcu świata jaki znamy, który może nadejść, gdy nie zaczniemy chronić pszczół – dających nam nie tylko słodki miód, ale przede wszystkim zapylających wszystko to, co pozwala nam przetrwać.

1852. William to przyrodnik, który po miesiącach niemocy, spowodowanej prawdopodobnie ciężką depresją, wpada na pomysł zrewolucjonizowania konstrukcji ula. Mimo braku wsparcia ze strony syna, w  którym chciałby widzieć pomocnika, całkowicie zatraca się w swoim projekcie, nie wiedząc przy tym, że podczas miesięcy jego marazmu, ktoś inny zdołał już przekuć (nie)jego ideę w czyn.

2007. George prowadzi rodzinną hodowlę pszczół, którą po latach ma zamiar przekazać swemu synowi, Tomowi. Niestety los ma inne plany. Chłopak, podczas studiów dostał propozycję wysokiego stypendium naukowego na kontynuowanie nauki podczas robienia doktoratu. Dumę z osiągnięć syna zupełnie przyćmiewa jednak smutek wynikający z tego, że nie chce on zostać kontynuatorem rodzinnej tradycji. Oliwy do ognia dodaje jeszcze zapaść powodująca coraz szybsze wymieranie pszczół na terenie całych Stanów.

2098. Na świecie nie ma już żadnych pszczół. By nie zabrakło jedzenia, ludzie niemalże niewolniczo, w pocie czoła pracują nad zapylaniem kwiatów. Wśród nich znajduje się Tao, kobieta, która przez pracę widuje swojego małego synka jedynie wieczorami. Gdy w końcu zarządzony zostaje wolny dzień, kobieta wraz z rodziną wyrusza na piknik, podczas którego dochodzi do tragedii. To jednak, co dla niej zdaje się dramatem, dla świata może być cudem.

Trzy przestrzenie czasowe, trzy historie, wszystkie zlepione pszczelim miodem.

Książka Lunde jest tym bardziej poruszająca, że zapisana przez nią wizja świata wcale nie jest nieprawdopodobna, a wręcz przeciwnie – bardzo możliwa. Coraz częściej słyszy się o tym, jak zaczyna brakować pszczół i jakie może to mieć konsekwencje. Wydaje się, że trzy splecione opowieści to jednie pretekst do tego, by pokazać jak było, jak jest i jak może być, jeśli nie zaczniemy dbać o nas ekosystem i wspierać pracowite pszczoły w ich trudnym i pożytecznym zadaniu. Reszta jest dodatkiem, konieczną obudową fabularną, przyczynkiem do dyskusji na temat o wiele istotniejszy. Polecam książkę, szczególnie zaś pochylenie się nad problemem.



13 komentarzy:

  1. Intryguje mnie ta książka, bo zapowiada się wspaniała lektura. Mam nadzieję, że w sierpniu uda mi się ją przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zjadam Skarpety23 lipca 2016 11:00

    Do tej pory nie słyszałam o tej książce, a szkoda... Fabuła prezentuje się naprawdę wyjątkowo i ma w sobie pewien realizm. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wczoraj właśnie ją zamówiłam i już do mnie leci ^^ Nie mogę się doczekać kiedy ją dostanę w swoje łapki.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak dla mnie - książka fenomenalna !

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo dobra to była książka, działająca na wyobraźnię i skłaniająca do refleksji.

    OdpowiedzUsuń
  6. Temat niecodzienny, ale faktycznie godny dyskusji. Nie słyszałam o tej książce, ale myślę, że to pozycja do nadrobienia. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Na pewno uda Ci się gdzieś ją wypożyczyć;)

    OdpowiedzUsuń
  8. O tak. Choć dla mnie sam wątek pszczół był istotniejszy niż te wątki obyczajowe.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciekawa jestem Twoich wrażeń;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ma w sobie nawet bardzo duży realizm:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Jestem ciekawa jak Ci się spodoba;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Od dawna miałam ochotę na tę pozycję. Mam wrażenie, że napotykam się na nią na każdym kroku. Przepadam za historiami prowadzonymi równolegle, połączonymi ze sobą czymś ledwo uchwytnym. Takim miodem... ;)

    OdpowiedzUsuń