piątek, 6 grudnia 2013

Na szkarłatnych morzach – Scott Lynch


Tytuł: Na szkarłatnych morzach
Autor: Scott Lynch
Wydawnictwo: MAG
ISBN: 9788374803953
Ilość stron: 628
Cena: 39 zł

Przy kontynuacjach serii -  i nieważne czy tych stworzonych przez debiutantów, czy weteranów sceny literackiej – każdorazowo towarzyszy mi niepewność i obawa przed tym czy autorowi uda się utrzymać poziom, narzucony sobie przy okazji tomu wcześniejszego.

Kolejna część cyklu Lyncha nie stanowi tutaj wyjątku. Okrzyknięty jednym z najlepszych debiutantów stanął przed wyzwaniem tym większym, że i oczekiwania wobec niego rosły wprost proporcjonalnie do popularności jaką zyskał dzięki Kłamstwom Locke’a Lamory’ego.

Główny bohater przygotowuje się właśnie do realizacji planu, który ma przynieść dochodowy sukces w nowym mieście. Zuchwałość i brawura Locke’a jeśli idzie o jego pomysłowość nikogo już nie dziwi – nikogo oprócz doświadczonych włamywaczy, którzy na wieść o jego planach, mogliby sugestywnie prychnąć i machnąć ręką, słysząc tak nieprawdopodobne wizje przyszłości.
Po dwu latach od tragicznych wydarzeń w Camorrze, szykuje kolejny skok w Tal Ferrarze, mając na podorędziu pozostałych członków gangu Niecnych Dżentelmenów.
Gdy plan wkracza w fazę końcową, następują pewne nieprzewidziane komplikacje. Na skutek wydarzeń z przeszłości i wpływów wrogów, grupa dostaje się w ręce człowieka tyleż zamożnego, co zdesperowanego, który wymusza na nich zaangażowanie w misję szaleńczą bardziej, niż dotychczasowe realizacje gangu. Mają oni spędzić miesiąc na statku pozyskanym w wyniku grabieży, wykraść załogę i przeistoczyć się w piratów z prawdziwego zdarzenia. Niemożliwe? Dla Niecnych Dżentelmenów nic takiego nie istnieje!
Szanse na powodzenie zdają się zerowe, ambicja Locke’a nie pozwala mu jednak na fiasko. Dokłada wszelkich starań, by po raz kolejny wykaraskać się z problemów i jak poprzednio – udaje mu się z  typową dla niego gracją i wdziękiem;)
Podobnie jak w części poprzedniej, także i tutaj mamy do czynienia z partiami retrospektywnymi, sprawnie połączonymi a akcją właściwą. Nie dotyczą już one jednak zamierzchłej przeszłości, lecz wydarzeń następujących bezpośrednio po zakończeniu akcji Kłamstw…, dzięki czemu nie ma przepaści między kolejnymi tomami.

Jedynym minusem, w moim odczuciu, jest naszpikowanie ksiązki żargonem żeglarskim – nieuniknionym ze względu na lokalizację wydarzeń, aczkolwiek zbyt hojnie używanym. W przypadku wulgaryzmów Lynchowi udało się nie popaść w przesadę, tutaj mam wrażenie, przekroczył granicę, czyniąc powieść miejscami enigmatyczną, zwłaszcza dla osób nieobytych ze stosowanym słownictwem. Podobno dokonał pewnych zaplanowanych zmian w marynistycznym nazewnictwie, co jednak dla mnie – jako dla laika w tej dziedzinie – było zupełnie nieuchwytne i nieistotne. Dokonał również modyfikacji w przesądach żeglarskich, zupełnie je przekręcając, co nadaje powieści znamion humorystycznych.


Po raz kolejny powiem: brawo, Panie Lynch, świetna kontynuacja. Czytelnicy z pewnością zechcą spotkać się ponownie z Lamorym, który łączy w sobie siłę charakteru i typowo ludzkie słabostki.

Polecam!
Szczególnie upodobanie znajdą w niej książkowi zapaleńcy, lubujący się w debiutach najwyższej próby. Tym jednak, proponuję zacząć od tomu pierwszego i cieszyć się pełnią rewelacyjnych pomysłów Lyncha.

5 komentarzy:

  1. Mnie wkurzyło strasznie to co autor zrobił z dziewczyną Jean'a. Sprawiło to na mnie wrażenie dodanego na siłę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze, że pomimo tak długiego oczekiwania na ten tytuł, okazał się być całkiem niezły :) Też nie znam się na tematyce żeglarskiej, to wszystkie zmiany raczej mnie nie będą razić. Tylko najpierw muszę przeczytać ponownie poprzednie tomy, bo niezbyt pamiętam bohaterów :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Koty, oddajcie nam wasze koty!
    :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Te terminy żeglarskie trochę mnie odpychają, ale co tam, może być fajna zabawa :)

    OdpowiedzUsuń