Ci, którzy mnie znają wiedzą, że na książki chucham i
dmucham, a zanim komukolwiek cokolwiek pożyczę, robię odpowiednie rozpoznanie:
jak dba o książki, ile zajmie mu czytanie itp. Często przy pierwszym pożyczeniu
robię coś, co nazywam okresem próbnym – pożyczam książkę, która ma dla mnie
mniejsze znaczenie emocjonalne, do której jestem z jakichś względów mniej
przywiązana, wyznaczam nieprzekraczalny termin oddania i czekam. Czym szybciej
książka zostanie mi zwrócona i czym bliżej idealnego jest jej wygląd – tym moje
zaufanie do pożyczającego wzrasta.
Oczywiście, każdorazowe pożyczenie komuś czegoś jest dla
mnie czasem stresującym. Sama o książki dbam o jak największe skarby, nigdy nie
wyginam okładki, nigdy [już!] nie czytam w wannie, by kartki się nie nasączyły
parą; gdy biorę ją gdzieś ze sobą, to zawsze nakładam jakąś obwolutę, np. z
gazety; za wszelką cenę unikam chociażby najmniejszych zgięć i rys.
Z szacunku. Już nawet przy kupowaniu książek tak długo przebieram na półce, aż znajdę egzemplarz nieskazitelny, bez najmniejszego draśnięcia czy pyłku. Nie wyobrażam sobie, by ktoś, kto zna moje podejście do książek i ogromne zwracanie uwagi na to, jak wyglądają, mógłby traktować je inaczej. Z ciężkim sercem patrzę na ludzi, którzy wrzucają książki do toreb byle jak, nie patrząc czy się nie pozagina itp.
Z szacunku. Już nawet przy kupowaniu książek tak długo przebieram na półce, aż znajdę egzemplarz nieskazitelny, bez najmniejszego draśnięcia czy pyłku. Nie wyobrażam sobie, by ktoś, kto zna moje podejście do książek i ogromne zwracanie uwagi na to, jak wyglądają, mógłby traktować je inaczej. Z ciężkim sercem patrzę na ludzi, którzy wrzucają książki do toreb byle jak, nie patrząc czy się nie pozagina itp.
Dwa razy w życiu zdarzyło mi się komuś zniszczyć książki –
dla tamtych osób były to nicnieznaczące minimalne zmiany [jak właśnie lekkie
pofalowanie kartek od pary, czy milimetrowy naciek od wody morskiej, który ciężko
było zauważyć gołym okiem, a który nie dawał mi spać, więc książkę odkupiłam
solennie przepraszając, co zostało później przez właścicieli uznane za
kompletnie zbędny wydatek] świadczące o tym, że książka żyje, a dla mnie –
kompletna katastrofa. Nigdy nie odważyłabym się oddać książki, którą w jakiś
sposób uszkodziłam. To, że to zrobię jest mało prawdopodobne, bo o książki
dbam, jak o coś najbardziej drogocennego i dosłownie zalewam się łzami, gdy coś
im się stanie.
Oczywiście, nie wszyscy mają do tego taki sam stosunek i już
kilkakrotnie zwrócono mi książki w stanie dalece odbiegającym od ideału – za
każdym razem łamie mi się wówczas serce. Tamte osoby nawet nie przeprosiły, nie
przyszło im do głowy, że coś jest nie tak, a ja – wpisałam je na czarną listę. Tak,
mam coś takiego. Listę osób, którym pod żadnym pozorem nic już nie pożyczę, bo
nadużyły mojego zaufania – na liście tej, oprócz nazwisk winnych, wpisuję także
za co na nią trafili: w jakim stanie książkę dostali, a w jakim oddali. Później
jestem nieugięta. Nie ma mowy, bym cokolwiek znów pożyczyła takiej osobie. Inaczej
sprawa ma się gdy ktoś książkę zniszczy [albo skonsumuje ją pies – był i tak
wypadek:)],
ale bez zbędnego ociągania się ją odkupi czy chociażby – przeprosi. Serce nadal
pęka, ale przeprosiny są dla mnie oznaką skruchy, więc mogę się jeszcze zastanowić
przy kolejnej pożyczce.
Brzmi to wszystko dramatycznie – ale książka to dla mnie
świętość. Nie oznacza to jednak, że nie pożyczam. Pożyczam i to jak!
Zaświadczyć może Alexx, której wciskam coś przy każdej wizycie u mnie, nie
zważając nawet na jej protesty, zaświadczyć może tata mojego Sebastiana, który
ma już u mnie kartę biblioteczną [:P], zaświadczyć może Ada, z którą pożyczamy
sobie coś na wieki :D Są to jednak osoby, które z podobnym pietyzmem podchodzą
do książki, chuchając i dmuchając. By nie zapomnieć co, kiedy i komu pożyczyłam
– wszystko zapisuję w stosownym zeszyciku, który prowadzę od lat. Ułatwia mi to
nie tylko kontrolę nad tym, co się po znajomych rozeszło, ale też ułatwia
pożyczanie czegoś w późniejszym terminie – zawsze wiem kto już co ode mnie
dostał, co lubi i co można mu zaproponować kolejnym razem.
Uwielbiam, gdy książki wędrują, uwielbiam pożyczać komuś i od kogoś, ale nie zgadzam się na niszczenie czy traktowanie ksiązki jak gazety, którą można pobrudzić tłustymi paluchami, zagiąć róg, wygiąć okładkę, upuścić do kałuży i twierdzić, że to jedynie oznaka, że książka żyje.
Uwielbiam, gdy książki wędrują, uwielbiam pożyczać komuś i od kogoś, ale nie zgadzam się na niszczenie czy traktowanie ksiązki jak gazety, którą można pobrudzić tłustymi paluchami, zagiąć róg, wygiąć okładkę, upuścić do kałuży i twierdzić, że to jedynie oznaka, że książka żyje.
Równie dobrze może żyć wyglądając wciąż niczym prosto z
drukarni;) Należę do osób, które chcą,
by książka była zaczytywana, ale które pry okazji dążą do tego, by wciąż
wyglądała idealnie – szacunku, a nie potrzeby udawania, że jest nieużywana i
pełni jedynie funkcję dekoracyjną.
A jak jest z Wami? Chętnie poznam Wasze zdanie w tej kwestii - pożyczacie, nie pożyczacie?:)
Ha, też mam tak, że wolę pożyczać książki, do których nie jestem przywiązana, a najlepiej już w ogóle to egzemplarze recenzyjne przed korektą i łamaniem, bo i tak najczęściej trafiają do mnie to z zagiętym lekko rogiem, to rozczłapane :D
OdpowiedzUsuńI też zapisuję, co komu pożyczam, ale nigdy nie wyznaczam czasu w jaki ma książkę przeczytać.
Czas wyznaczam tylko osobom na okresie próbnym:D
UsuńReszta ma już dowolność, ale tych pierwszych muszę jakoś sprawdzić :D
A co do egzemplarzy przed korektą - taaak, te też uwielbiam pożyczać, bo ich jakość zawsze jest wątpliwa, często wyglądają jakby 100 osób przede mną miało je w rękach, więc tu oporów nie mam, bo ksiązka i tak już jest stracona;D
UsuńPożyczam. Zawsze, nawet jeśli ja nie przeczytałam. Książka to tylko książka, a ludzie są jednak ważniejsi ;)
OdpowiedzUsuńZgadzam się, ale... :D Dla mnie książka, to nie tylko książka;)
UsuńPożyczam moje książki jedynie naprawdę zaufanym osobom. Dbam o nie i szanuję podobnie, jak Ty :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Kolejne podobieństwo między nami:)
UsuńNiby nie chcę pożyczać, ale nie umiem się powstrzymać. Chciałabym by jak najwięcej osób czytało.
OdpowiedzUsuńJa również! Ale nie każdy zasługuje na zaufanie w kwestii pożyczania - wystarczy zerknąć na niektóre biblioteczne woluminy... aż się serce kraje.
UsuńPożyczam książki. A co do czytania w wannie, brania książek w podróż- jak najbardziej tak- każde zagięcie, każda plamka to widoczny fakt, że książka żyje, nie stoi na półce nietykana. Oczywiście, nie niszczę książek specjalnie (!), ale też nie chucham na nie.
OdpowiedzUsuńA moje żyją, są zaczytywane, obklejone setkami fiszek, a mimo to - w stanie idealnym:)
UsuńNawet sprawdzone osoby mogą czasem srogo rozczarować. Ja pozyczałam kiedyś bardzo dużo mojej siostrze. Gdy była młodsza obkładała książki od góry husteczkami, żeby się nie kurzyły... Teraz... no cóż, okazalo się że część moich książek trzymała na parapecie i słońce zrobiło swoje - góra jest teraz żółta. Na jedną rozlała też herbatę... Dlatego też albo jej teraz książki daję po przeczytaniu i nie chcę ich więcej widzieć albo pozyczam ale przed tym wyznaczam bardzo konkretne reguły użytkowania. W ogóle nie lubię pożyczać swoich książek, ale że chętnie pozyczam od innych, czasem trzeba się odwdzięczyć ;-) Co może dziwne, coraz chętniej oddaję innym książki o których wiem, że prawdopodobnie już do nich nie wrócę. Mam 4 regały z książkami i jestem zdania że powinny tam się zmieścić wszystkie ksiązki, które faktycznie chcę mieć.
OdpowiedzUsuńSporo rozsądku w takim rozdawaniu - może i ja kiedyś do tego dojdę, ale póki co, nie mogę sobie tego nawet wyobrazić:)
UsuńI rzeczywiście, nawet sprawdzone osoby mogą podpaść... oby jednak były to jak najrzadsze przypadki!
Haha, ja również pożyczam głownie dlatego, że sama też od czasu do czasu lubię pobuszować w cudzych biblioteczkach.:)
Ja, podobnie jak poprzednia komentująca, mam wyznaczone miejsce na książki (dwa regały), trafiają tam pozycje, które mi się najbardziej spodobały. Resztę pożyczam/wymieniam/oddaję. Nie chcę mieć w moim - i tak maleńkim - pokoju sterty tomów, do których nie wrócę.
OdpowiedzUsuńCo do stanu książek: wolę egzemplarze nowe, w stanie idealnym. Ale lubię również niektóre stare książki z ekslibrisem dziadka (sama zresztą go używam, taki jest ładny). :)
Ja również mam regał z ulubionymi pozycjami. Oczywiście, to właśnie je pożyczam z duszą na ramieniu, ale robię to - na tych samych zasadach, co pozostałe;) Ja uwielbiam się otaczać setkami tomów, nawet, gdybym miała nie wracać do lektury całościowej - często wystarczy mi cytat, wyimek, który chętnie będę czytała co chwilkę.
UsuńStare książki również wielbię - ale to już dla mnie zupełnie inna kategoria:)
A ja pożyczam swoje książki zaufanym osobom, bo dlaczego mają się kurzyć na półce po jednym czytaniu. I jeszcze nie zdarzyło mi się, by ktoś mi którąś zniszczył. Myślałam, że to ja jestem pedantyczna, ale z Twojego wpisu wynika, że jednak daleko mi do Ciebie. Choć o książki dbam, zarówno swoje jak i pożyczone. O te drugie oczywiście bardziej. Ale nie robię książkom obwolutek ani nie przejmuję się aż tak bardzo, jak zagnie mi się rożek, by aż nie spać po nocach ;)
OdpowiedzUsuńBez przesady, snu z powiek mi to nie spędza, ale rzeczywiście jestem na ich punkcie bardzo przewrażliwiona, zwłaszcza po złych wspomnieniach:)
Usuń