sobota, 13 października 2012

Pięćdziesiąt twarzy Greya – E L James


Tytuł:Pięćdziesiąt twarzy Greya
Cykl: Pięćdziesiąt odcieni

Autor: E L James
ISBN:  978-83-7508-556-3
Wydawnictwo: Sonia Draga - dziękuję!
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 608







Ból w odróżnieniu od przyjemności, nie nosi maski – Oscar Wilde

Jeśli jesteś wrażliwy, nie lubisz ulegać kontrowersjom, tematyka sadomasochizmu i seksualnych perwersji budzi twoją odrazę i wstręt; jeśli wiesz, że nawet drugie dno książki nie zatrze nieprzyjemnego wrażenia spowodowanego fabułą – to nie jest książka dla Ciebie. Jeśli jednak wiesz, że niewiele jest w stanie Cię oburzyć, spróbuj wybrać się w podróż do granicy bólu i płynącej z niego przyjemności wraz z Christianem Greyem i Anastasią Steele.

Uległa i Pan. BDSM - skrótowiec pochodzący od słów "związanie" i "dyscyplina" (ang. bondage & discipline, ), "dominacja" i "uległość" (ang. domination & submission).
W świetle wolności, każdy ma prawo wybrać taką relację seksualną, jaka najbardziej mu odpowiada. Forma związku uległa-Pan zawiera w sobie szerokie spektrum doświadczeń powszechnie uznawanych za sadyzm i masochizm. Czerpanie przyjemności seksualnej z bólu, ma swoje źródło jeszcze w czasach Markiza de Sade’a, nazwiska będącego źródłosłowem dla tego typu zachowań. Jak uczy historia, de Sade’a nie był pierwszą osobą lubującą się w takim przeżywaniu swojej seksualności, stał się jednak pierwszym odważnym, który tak dosadnie opisał tę sferę. Książki  Sto dwadzieścia dni Sodomy czy Justyna czyli nieszczęścia cnoty, pomimo swej kontrowersyjności, są już klasyczne, a sama postać markiza na tyle ważna, że opiewa go niejeden film. Trudno więc nie zgodzić się z tym, że sadyzm ma szczególne miejsce w ludzkiej świadomości i nie jest jej obcy. Zwłaszcza, że dziś książek opiewających te zachowania, przybywa coraz więcej i więcej.
Sadyzm, to nie tylko krępowanie drugiej osoby, kneblowanie, fetyszyzm, spis zasad, za których nieprzestrzeganie grozi cielesna kara, to nie tylko dominacja jednej ze stron i uległość drugiej. To nade wszystko interakcja, której każda osoba ma prawo powiedzieć „dość”, ma prawo określić swoje granice bezwzględne i na bieżąco je korygować. Wszystko dzieje się za zgodą. Ten przydługi wstęp konieczny był do zrozumienia tego, co tak naprawdę wydarzyło się między dwójką bohaterów pierwszej części trylogii Pięćdziesiąt odcieni.


Pozornie ułożona, bardzo wykształcona, mądra, inteligentna, z perspektywami na przyszłość miłośniczka literatury i perwersyjny, surowy multimiliarder, który w bardzo młodym wieku dorobił się fortuny, to dwa różne światy, a jednak w pewnym momencie chciałoby się krzyknąć: trafił swój na swego. Zupełnie różni, a jednak podświadomie pragnący tego samego, przyciągający się pomimo przepaści dzielącej ich światy. On szuka kolejnej uległej, ona nigdy nią nie będzie, a mimo to, po raz pierwszy jedno i drugie nie potrafi się sobie oprzeć.
Na jego punkcie szaleją kobiety, ona do tej pory pozostawała daleko od relacji damsko-męskich. Dla niego liczy się tylko seks, dla niej tylko książki. Gdy przypadkowo na siebie trafiają, ich życie ulega diametralnej zmianie. Elektryzujące przyciąganie, rosnące pożądanie i narastające między nimi erotyczne napięcie sprawi, że każdy z nich przesunie swoje granice, byle tylko być bliżej drugiego.

To książka, w której zacierają się granice między bólem a przyjemnością, która momentami przez dokładne opisy odrzuca, budzi odrazę, jakieś poczucie wstydu i przyzwoitości, które każą nam zasłonić oczy i udawać, że nie będziemy tego dalej czytać. To opowieść o tym, jak wiele człowiek jest w stanie poświęcić i zaryzykować dla drugiego, o tym, jak przyciąga nas niebezpieczeństwo, tajemnica, surowość, stanowczość i magnetyzm innych. O tym, jak pociąga nas nieznane, o tym jak fascynujące i onieśmielające może być poddanie się. Faktem jest, że bohaterowie na pierwszy rzut oka wydają się być mocno zachwiani psychicznie – ich zapędy nie wzięły się bowiem z niczego, są wynikiem traumy dzieciństwa. Chęć kontrolowania innych i podporządkowywania ich sobie jest skutkiem wykorzystywania w pierwszych latach życia, niezdolność do zaangażowania się uczuciowego jest konsekwencją braku miłości, a paraliżujący strach, który bohater ukrywa pod płaszczem surowości jest kontynuacją bezbrzeżnego przerażenia wypływającego z wczesnej młodości.

Książka kipi od erotyzmu i seksualnego napięcia, od którego nie da się uciec. Choć autorka nie wzniosła się na wyżyny literackiego kunsztu, trudno tego oczekiwać. Co nie ulega wątpliwości to fakt, że powieść ta intensywnie wciąga, wciąga tak, jak mało która powieść na najwyższym poziomie. Publikacja ta nie wymaga od nas intelektualnego wysiłku, nie oczekuje naszego literackiego obycia, znajomości jakiejś zawoalowanej konwencji– to przykładna powieść erotyczna, więc trzeba liczyć się z jej konsekwencjami gatunkowymi.
Fenomenem jest dla mnie to, że autorka dokonała czegoś niemożliwego – magnetyzm jej bohatera wylewa się wręcz z kart powieści i nieopisanie oddziałuje na czytającego – Grey „każe” nam czytać, a my pokornie, niczym ulegli, spełniamy jego zachciankę. I choć większość dialogów podczas opisywanych scen łóżkowych jest tendencyjna, trywialna, wystudiowana, powtarzalna [dalej mała, zrób to dla mnie pojawia się niezliczoną ilość razy], to jednak nie one są tutaj najważniejsze. Co mnie irytowało to pewna nieścisłość – Grey został przedstawiony jako postać o wysokiej kulturze osobistej i mimo, że prawie przez całą książkę zachowywał się nienagannie, to ani razu nie zdarzyło mu się zachować poprawnie w sytuacji przedstawiania kogoś drugiej osobie – każdorazowo popełniał w tej sferze błędy, które negują jego kulturę osobistą i obycie. Wielki zgrzyt. Co mnie jeszcze rozbawiło, to nazwanie „szaleńczą inwokacją” zwrotu „Ana!”. Szaleńcza na pewno, ale gdzie tu inwokacja [rozbudowana apostrofa]?  Tyle wpadek.

Żywię nadzieję, ba, jestem głęboko przekonana o tym, że cała erotyka stała się tu jedynie pretekstem do opowiedzenia o czymś ważniejszym – drugiego dna nie szukałam bowiem wcale na siłę, rzuciło się w oczy momentalnie, przez co jasnym jest dla mnie to, że kolejne części odsłonią przede mną skrywaną tajemnicę. Autorka zachowała kompozycję otwartą, urwała opowieść w momencie całkowitej zmiany akcji, zawiesiła fabułę, zmuszając czytelnika do lektury kolejnych części, niczego nie wyjaśniając.
Być może sama rzucam się przez to na pożarcie krytyków i przeciwników trylogii, ale po drugi tom sięgnę z nieskrywaną przyjemnością, bo co tu dużo kryć, tę książkę po prostu rewelacyjnie się czyta. I choć nie jest literackim majstersztykiem, nie jest nawet oryginalna, bo jej podobnych w księgarniach znajdziemy na pęczki – to jednak jest w niej coś, być może właśnie to drugie dno, które tak bardzo chcę odkryć, co sprawia, że nie sposób przejść wobec niej obojętnie.
Niesłychaną moc ma również reklama, a właściwie antyreklama tej powieści. Gdy w myśl zasady "nieważne jak, byle mówiono" same księgarnie i dystrybutorzy obrzucają ją obraźliwymi epitetami, to ciekawość czytelnika niemożliwie rośnie – taką publikację trzeba przeczytać, chociażby ze względu na to, by przekonać się o co tyle szumu. Marketing zdziałał cuda, przez co ta, pod wieloma względami sztampowa powieść dla dorosłych, stała się niewątpliwym hitem.
Dziwię się, gdy ktoś obrzuca ją błotem ze względu na mnogość zawartych w niej scen erotycznych – czego innego spodziewać możemy się po książce, która z założenia ma być tekstem o perwersjach i takim, a nie innym seksie? Kunsztu literackiego, pięknych słów, wzniosłych deklaracji i patetycznych wyznań w niej nie znajdziemy, ale ludzie - litości, to byłoby wręcz dziwne, nie współgrałoby z treścią, burzyłoby harmonię, stanowiło widoczny zgrzyt.
Po książce erotycznej nie spodziewajmy się wzruszającej historii miłosnej, tak jak po książce dokumentalnej nie spodziewajmy się zaskakującej i sensacyjnej akcji. Nie ten gatunek.
A jeśli mogę coś zdradzić, to powiem jedynie, że dla wnikliwego oka i czujnego czytelnika, ta książka mimo wszystko MOŻE stać się preludium do wzruszającej, pomimo całej otoczki bólu i zboczeń, historii miłosnej.
A jak to będzie naprawdę, dopiero się okaże.
I tak, polecam. Nie dla samej książki, ale dla zjawiska jakim się stała. Proszę Państwa, mamy (nie)godnego następcę Zmierzchu.

 _________________
Dopisek: Zauważam w tej książce jeszcze jedno, co w samej recenzji mi umknęło: to wielki apel do społeczeństwa amerykańskiego. Powieść ta została napisana z myślą o przeciętnym człowieku, zmęczonym życiem takim, jakie przedstawiane jest w wieczornych wiadomościach, udręczonym nudną codziennością, dawno temu rezygnującym z niedoścignionych marzeń, uznając je za nienależne sobie. Przedstawicielem tychże ludzi jest Anastasia - dziewczyna młoda, mądra, z ambicjami, a mimo to przeciętna i w tę przeciętność coraz silniej wrastająca. Przeciwwagę dla niej stanowi Christian - daleki od przeciętności mężczyzna, przed którym kobietom miękną kolana, a który mogąc mieć wszystko i każdego, zdecydował się na związek z Aną, przeciętną Amerykanką. To czytelny sygnał do przeciętnego czytelnika: możesz wszystko, nie jesteś gorszy, mierz wysoko, a wiele osiągniesz, jesteś wiele wart.
Przeszłość Christiana udowadnia, że nawet taki człowiek jak on - mający za matkę prostytutkę, trafiający później do idealnej rodziny, zapewniającej wszystko, ale też z wielkimi oczekiwaniami; człowiek, którego psychika w bardzo młodym wieku została silnie nadszarpnięta, może osiągnąć wiele: wystarczy samozaparcie, wystarczą chęci. Mamy więc tutaj sygnał podwójny: Grey nie urodził się miliarderem i pewniakiem - takim uczyniło go życie, które postanowił chwycić mocno w garść, z którego postanowił wycisnąć tyle, ile się da. James podprogowo namawia: rób to samo.
Może część się z tym nie zgodzi, ale pomimo wszystko, ta książka, to powieść wielowarstwowa, której w żaden sposób nie nadinterpretuję. Wszystkie fakty podane są czarno na białym, wystarczy chcieć je dostrzec.
Niesprawiedliwością byłoby uznanie jej za całkowicie nieudaną, tylko dlatego, że ktoś mądry tak orzekł. Mamy prawo decydowania o tym, co nam się podoba, a co nie. Mamy prawo interpretować, mamy prawo szukać drugiego dna i jakiegokolwiek przekazu. Mamy też prawo tego nie widzieć:)

34 komentarze:

  1. Jak mawiała moja babcia "co do gustu nie ma sprzeczki, jeden woli agrest, drugi porzeczki" ^^. Mordowanie kogoś bo mu się dana lektura podoba/nie podoba jest bezsensowne.
    Cieszę się, że książka Ci się podobała :). Mi nie podobała się wcale, uważam że to gniot, ale Twoją recenzję przeczytałam z przyjemnością.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być może moje odczucia są takie, a nie inne, bo miałam "przyjemność" czytać dużo większe gnioty :))
      Tak jak mówię - ocena musiałaby być podwójna - za sposób prowadzenia narracji, niewątpliwie wciągający oraz za samą treść. Wymieniłam plusy, minusy, generalnie nie jest najgorzej;)

      Usuń
  2. Przeczytam, chociażby po to,żeby dowiedzieć się czy moje odczucia są takie jak Twoje czy zaliczam się do drugiego "obozu". Widzę u Ciebie zmiany wizualne, ale turkusowo!: ) Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie zaliczam się do żadnego obozu:) Nie stałam się nagle "mega fanką", ale nie jestem też nadto krytyczna. Poznałam plusy, poznałam minusy, będę czytać dalej,ale nie jako wielka fanka E L James, tylko jako osoba ciekawa czy jej nadzieje się spełnią:)

      Usuń
  3. Kompletnie mnie ta książka nie pociąga... być może dlatego, że widzę ją ostatnio wszędzie :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Książka bez wątpienia odniosła sukces marketingowy, natomiast literacko jest zwykłym przeciętniakiem :]

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. To chyba najbardziej pozytywna opinia tej książki, jaką dotychczas przeczytałam :-) Z jednej strony jestem ciekawa jak bym ją odebrała, z drugiej chyba nie chcę jeszcze bardziej nakręcać jej sprzedaży bo uważam że jest wiele innych, wartościowych książek, które o takiej kampanii reklamowej nawet nie będą mogły pomarzyć. Chyba jestem w kropce :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doskonale Cę rozumiem;) Generalnie, to jest książka paradoksów, polecam ją ludziom, którzy nie szukają w literaturze wzniosłości, chcą się oderwać od codziennego, "nudnego" życia, szukają mocnych wrażeń, ostrych scen. Być może po trosze ją usprawiedliwiam, właśnie ze względu na żywioną nadzieję odnośnie "drugiego dna", którego notabene wcale może nie być. Z drugiej strony nie mogę jej mocno skrytykować, zawsze szukam w książce plusów, oceniam na tyle obiektywnie,na ile mogę, a tę zwyczajnie dobrze się czytało i nie mogłam tego przemilczeć. Jako książka erotyczna - sprawdza się. Podobała mi się ta lekkość narracji, to co mogłam z niej wyciągnąć - wyciągnęłam, ale daleko tutaj do "Lolity", bliżej do de Sade'a właśnie. Wszystko już zależy od tego czy taki gatunek Ci odpowiada i jak reagujesz na sceny masochistyczne.
      To po prostu książka erotyczna. Jakich wiele. Tak jak mówisz - kampania reklamowa genialna, a co za tym idzie - sensacja medialna, której wcale by nie było, gdyby nie sprytny marketing;) Przeszłaby prawdopodobnie bez echa, jak wiele jej podobnych książek o tej samej tematyce i podobnej fabule, których w Polsce naprawdę nie brakuje.

      Usuń
    2. Po prostu musiałam tu wrócić by to dopisać. Wczoraj od dobrej znajomej dostałam prezent przedurodzinowy. Wie że lubię czytać więc postanowiła mi podarować książkę o której dużo ostatnio słyszała... Zgadniesz jaką? ;-) Wygląda na to że problem się rozwiązał, nie muszę jej kupować a będę miała okazję wyrobić sobie własną opinię. I tak jak Ty postaram się napisać ją nie sugerując się opiniami, które dotychczas czytałam. Ja również staram się dostrzec w książce coś dobrego i także w tym wypadku postaram się to zrobić. Dam znać jakie były moje wrażenia ;-)

      Usuń
  6. No muszę przyznać, że zmieniłaś trochę moje zdanie o niej. Do tej pory omijałam ją szerokim łukiem. Tera też nie mam jakiegoś wielkiego parcia na nią, ale jeśli będę miała okazję to przeczytam. Choćby dla sprawdzenia jak ja ją odbiorę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to już coś:) Jeśli książki erotyczne i masochizm Ci nie straszny - odbierzesz ją w porządku, jako coś normalnego w gatunku, który reprezentuje.
      Zawsze szukam w książce plusów i próbuję ją jakoś osadzić kulturze - i jeśli taki sposób prezentacji kogoś zachęca, to wydaje mi się to dobrym posunięciem.
      Przywołanie Sade'a nie jest przypadkowe - nie wiem czy miałaś okazję czytać którąś z jego książek. Ja czytałam i szczerze powiedziawszy - przy nich wymęczyłam się dużo,dużo bardziej niż przy powieści James. Trudno więc jest mi ją skreślać, z uwagi na gatunek, który w formie klasycznej miałam okazję poznać, a który ona niewątpliwie reprezentuje.

      Usuń
  7. A ja z wielką przyjemnością podpisuje się pod twoją recenzją, gdyż mnie się również podobała ta książka i czekam niecierpliwie na jej drugi tom.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uff, nareszcie! Bałam się, że będę odosobniona;))

      Usuń
  8. Książka zdecydowanie nie dla mnie. Klimaty sado-maso zupełnie mnie nie pociągają.

    OdpowiedzUsuń
  9. Także zmieniłaś moje zdanie o niej. Myślałam, ze to raczej kiepski banał, kolejny denny erotyk jakich wiele, a tu takie zaskoczenie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To już zależy od spojrzenia i nastawienia - to książka, którą można odebrać i tak, i tak:)

      Usuń
  10. O, wreszcie pozytywna opinia :) Ta książka wzbudza mnóstwo emocji i ogromne zainteresowanie, co jest jej wielkim atutem. Sama nie wiem, czy ostry seks wylewający się z każdej strony powieści mnie zachwyci, czy raczej odrzuci... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli spojrzysz na to w szerszej perspektywie - to z pewnością nie odrzuci;)
      Zaskakuje mnie, że w książce pisanej "pod masę", znajduję tak wiele, wyciągam z niej tak wiele wniosków, wcale nie kombinując. Odbieram ją także jako opowieść o ludziach zagubionych we własnym życiu i pragnieniach, ukrywających swoje prawdziwe marzenia pod tym właśnie "ostrym seksem". To właściwie smutna opowieść i jeśli na owe "momenty" patrzeć przez taki właśnie pryzmat, nie będą nas one odrzucać, tylko zastanawiać, skłaniać do refleksji. Paradoksalnie, ale tak właśnie jest.

      Usuń
  11. Książka jest przykładem dobrego marketingu. Słychać było o niej wszędzie, każdy słyszał nazawisko Grey więc każdy po nią sięgnął ;)
    Promocja tej książki to najlepszy marketing promocyjny ostatnich lat ;)
    Osobiście sądzę że pomimo iż nie jest to literatura wysokich lotów, to wciąga nas cholernie ;) I tak też napisałam w swojej recenzji :)

    OdpowiedzUsuń
  12. zauważyłam, że książka budzi skrajne opinie, sama jeszcze nie czytałam, ale jestem jej bardzo ciekawa :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja nie czytałem i nie zmienię tego postanowienia :-)

    OdpowiedzUsuń
  14. Kilka osób skutecznie mnie zniechęciło do tej książki, jednak twoja recenzja wprawia mnie trochę w mętlik. Ale pewnie i tak nie przeczytam, bo ostatnio lektury szkolne obrzydzają mi życie xD

    OdpowiedzUsuń
  15. Hymmm... Nie mam dobrego zdania o tej książce, choc jej nie czytałam. Mam nadzieję, że uda mi się od niej uciec, ale mam nieodparte wrażenie, że wszędzie mnie prześladuje

    OdpowiedzUsuń
  16. Mnie książka wciągnęła całkowicie ;) Ja osobiście całą sobą "przeżywam" książki podczas czytania. Podczas czytania Fifty Shades Darker płakałam jak bóbr :P Kill me...ale tak mam ;) Recenzja bardzo się mi podoba. Również uważam, że to powieść wielowarstwowa, a odkrywanie warstw przez czytelnika jest jednakowo podniecające co zasmucające ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Mnie książka wciągnęła całkowicie ;) Ja osobiście całą sobą "przeżywam" książki podczas czytania. Podczas czytania Fifty Shades Darker płakałam jak bóbr :P Kill me...ale tak mam ;) Recenzja bardzo się mi podoba. Również uważam, że to powieść wielowarstwowa, a odkrywanie warstw przez czytelnika jest jednakowo podniecające co zasmucające ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Opnie są różne, bardzo sprzeczne :P Czytając niektóre wypowiedzi jak narazie sobie daruję ;p

    OdpowiedzUsuń
  19. Książka bardzo wciąga. Niedawno skończyłam ja czytać i zgadzam się z twoją opinią. Może trochę gniot ale nie aż taki zły jaki mógłby być. Scenki masochistyczne są naprawdę lekkie w porównaniu do dzieł de Sade'a ( Sto dwadzieścia dni Sodomy ... ), z którymi się zaznajomiłam. Najbardziej kuły mnie w oczy ciągłe powtórzenia, zwłaszcza ,, O rety'', ,,Rany Julek''. Jak dla mnie najbardziej rozbrajająca była ich korespondencja mailowa, często z rozbawieniem kiwałam głową :) Nie wiedziałam, że ta książka ma aż taką dużą reklamę, bo w sumie ściągnęłam ja w formie e-booka już jakiś czas temu, a teraz okazuje się , że taki jest na nią wielki ,,Bum '' . Porównania tej książki do Zmierzchu w sumie mnie śmieszą bo sagę też zaczęłam czytać przed jej rozgłosem :D. Drugą część na pewno przeczytam, jestem ciekawa w jakim kierunku rozwinie się relacja Christiana i Any. Chociaż nazwisko Grey i tak będzie dalej mi się kojarzyło z Dorianem Grey'em :D Książka jak najbardziej do polecenia na jesienne wieczory :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Zupełnie się zgadzam...dopisze tylko to, że dodaje odwagi...do zmian..zwłaszcza jak już się przeczyta drugą część - ciemniejsze oblicze...razem to niezły kop do przemyślenia.

    OdpowiedzUsuń
  21. Rewelacyjna recenzja. W końcu znalazłam choć jedną recenzję blogerkę, która po przeczytaniu tej książki wie tak naprawdę o czym ona jest. Zewsząd słyszę i czytam, że to gniot, że tanie porno dla mamusiek itp. W końcu czytam recenzję, której sama lepiej bym nie napisała. Dziękuję Ci Kochana za tę recenzję, za to jak przedstawiłaś postać Greya, nie jako sukinsyna, który w sadomasochistyczny sposób wykorzystuje niewinną Anę, ale to, że to człowiek z problemami z dzieciństwa, człowiek ze skazą, któremu udaje się pokonać ból i cierpienie jakiego doznał będąc dzieckiem. Ukłony dla Ciebie za rę recenzję :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za merytoryczny i dający wiele radości komentarz:) Cieszę się, że znalazł się ktoś kto ma odwagę przyznać się do satysfakcji z lektury;) Pozdrawiam również!

      Usuń
  22. "Żywię nadzieję, ba, jestem głęboko przekonana o tym, że cała erotyka stała się tu jedynie pretekstem do opowiedzenia o czymś ważniejszym .." jestem dokładnie tego samego zdania :)

    OdpowiedzUsuń