poniedziałek, 18 czerwca 2012

Żona tygrysa -Téa Obrecht

Żona tygrysa, to książka, która wyszła spod pióra młodziutkiej pisarki – Téi Obrecht.
Autorka dzieciństwo spędziła w Egipcie i na Cyprze, a od roku 1997 w Stanach Zjednoczonych. Jej debiutem literackim był fragment wyżej wymienionej powieści, opublikowany na łamach „New Yorkera”. Zdobył on pierwsze miejsce na liście Najlepszych Amerykańskich Lektur Nadobowiązkowych, otwierając tym samym Obrecht drogę do pisarskiej kariery.
Dzięki Żonie tygrysa, młoda autorka stała się laureatką nagrody Orange Prize for Fiction.

Opis wydawcy przywołał mi na myśl skojarzenia z epoką romantyzmu przedlistopadowego– folklor, aura tajemniczości, wewnętrzna przemiana bohatera.
Niech nie boją się jednak ci, którzy nie pałają do okresu tego szczególnej sympatii – tak naprawdę to przepiękna powieść, która nie pozwala przejść obok siebie obojętnym i która na długo zapada w pamięć. To historia o śmierci i o życiu, o lękach i radościach, o stagnacji i przemianie, to wreszcie doskonałe studium rodziny.

Wstęp do opowiedzianej historii stanowi wspomnienie dziadka bohaterki – postaci niezwykłej i barwnej, tak samo, jak barwna jest ta narracja.

Taki początek wydaje się nie być przypadkowy – stanowi bowiem doskonałe preludium do
dalszych wydarzeń, jest idealnym wprowadzeniem i szansą na zakosztowanie słowa Obrecht już w kilku pierwszych zdaniach. Porównania do Marqueza staje się w tym kontekście wcale nie nadużyciem – jak na swój wiek bowiem, osiągnęła już to, czego wielu nie udaje się zdobyć nawet po wielu latach pisarskiej praktyki, a jej proza mogłaby stać się doskonałą kontynuacją realizmu magicznego uprawianego przez tego wielkiego autora.
Obrecht w swojej historii łączy bowiem baśniową fantastykę, z realizmem i posępnością wojny domowej. Kontaminuje w sobie wiele przeciwieństw, mających w dalszym etapie posłużyć za przemyślane wyjaskrawienie pewnych postaw i wydarzeń.

Żona tygrysa to opowieść o człowieku, który pod wpływem upływającego czasu i dokonujących się przemian, staje się osobą zupełnie inną – zachodzą w nim zmiany, których naocznym świadkiem staje się czytelnik. Odbiorca zostaje sprowadzony do roli obserwatora, wyczulonego na wszelkie innowacje, na odejście od dotychczasowych prawideł i zdolnego do spostrzegania nawet najdrobniejszych różnic w zachowaniu bohatera. To z kolei zjawisko typowe dla prozy współczesnej, angażującej czytelnika.

Obrecht dzięki swej książce daje odbiorcy wielką lekcję pokory i poszanowania dla przeszłości swojej rodziny. Cokolwiek wpłynęło na jej obecny kształt – nieważne czy były to wydarzenia pozytywne, czy negatywne – to właśnie one sprawiły, że znajdujesz się tu i teraz, w takiej a nie innej rzeczywistości, z takim zapleczem i takim duchowym spadkiem.

Książkę polecam wszystkim, bez względu na wiek czy przekonania. Na przeszkodzie przyjemnej lekturze może stanąć jedynie momentami toporny język, do którego jednak czytelnik szybko się przyzwyczaja i który zaświadcza o wartości tego utworu, stanowiąc jedną z jego najmocniejszych stron.
W tym wypadku, nagrody jakimi została uhonorowana autorka mówią same za siebie – właśnie tego potrzebuje współczesna proza.
Mam szczerą nadzieję, że na Żonie tygrysa w Polsce się nie skończy – żywię głębokie przekonanie o talencie tej młodej pisarki, któremu nie można pozwolić się zmarnować.
Téa Obrecht – zapamiętajcie to nazwisko – jeszcze nie raz o nim usłyszycie!


Za książkę dziękuję Wydawnictwu Drzewo Babel.





7 komentarzy:

  1. Świetna zapowiedź , zaciekawiłaś mnie tą książką.

    OdpowiedzUsuń
  2. Brzmi niebanalnie i interesująco:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Toporny język? Nienawidzę jak książka mi się dłuży, ale wydaję mi się, że warto spróbować ją przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Muszę koniecznie przeczytać tę książkę. Intryguje mnie w niej dosłownie wszystko. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak już uporam się ze swoimi stosami-gigantami, z chęcią sięgnę i po tę książkę:)
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Szczerze to mam wielkie opory przed tą lekturą. Nie będę się za bardzo do niej rwała, ale jak już trafi w moje ręce to pewnie jej nie wypuszczę :)

    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń