środa, 27 czerwca 2012

Ukryte piękno Wenecji



Donna Leon zasłynęła jako twórczyni serii o niezawodnym i nieustępliwym komisarzu Guido Brunettim.
Ukryte piękno, podobnie jak poprzednie książki z cyklu, pod zasłoną intrygi kryminalnej, rzuca światło na problemy polityczne oraz obyczajowo-kulturalne Włoch.

Tym razem Leon zabiera nas na kolację u teściów Brunettiego, gdzie ten poznaje signorę Marinello. Za sprawą Cycerona, natychmiast znajduje z nią wspólny język, co pozostanie nie bez znaczenia dla całej historii.
Niedługo po kolacji, komisarz zostaje wtajemniczony w sprawę zabójstwa właściciela firmy przewozowej, jak się okaże, zamieszanej także w nielegalny transport odpadów.
Jego śledztwo okazuje się być sprawą na szeroką skalę, w której nic nie jest takie, na jakie pierwotnie wygląda.

Leon po raz dziewiętnasty pozwala czytelnikom, wespół z Brunettim śledzić losy ludzi zamieszkujących współczesną Wenecję. Intryga w niczym nie odstępuje od najlepszych w dotychczasowym dorobku autorki powieści.
Po raz kolejny daje o sobie znać sieć układów, które w policji, niczym w firmie przetargowej, staje się jednym z ważniejszych elementów. Wenecki wymiar śledczy niczym nie różni się od znanych z kart literatury amerykańskich czy fińskich – rządzi w nim bowiem niepisana zasada: informacja za informację.
Problem zaczyna się jednak wówczas, gdy dzieląc się poufną wiadomością, nie otrzymujemy w zamian nic, prócz mętnych wyjaśnień. Brunetti z problemem tym będzie musiał zmierzyć się niejednokrotnie, jednak nawet takie utrudnienie, nie stanie mu na drodze do ostatecznego rozwiązania śledztwa.
Leon naszkicowała postać bohatera tak dokładnie, że po przeczytaniu kilku powieści, których jest bohaterem – doskonale wiemy, czego możemy się po nim spodziewać. Niestety, zabieg ten, choć przybliża nam główną postać, odziera ją także z aury zagadkowości, której często tak usilnie poszukuje się w książkach kryminalnych i sensacyjnych.
Pisarka pozwala na zetknięcie się dwóch dramatycznie różnych światów – malowniczej Wenecji, przywodzącej na myśl miasto na wodzie, gondole, romantyczne spacery, ulicznych grajków oraz świata mafii, który jawi się jako mętny, ciemny, bez skrupułów, bez sentymentów.

Autorka sięga po zabieg typowy – opisując miejsca dobrze znane bohaterom, zaznacza, że tak naprawdę nic o nich nie wiedzą. W świat, w którym żyją oni codziennie, świat ułagodzony i oswojony wrzuca wydarzenia i postaci na pozór zupełnie do niego nieprzystające i zaburzające całą harmonię. Leon jest mistrzynią zaskoczenia, wątki komplikuje, zaciera, o niektórych każe zapomnieć, po to, by za chwilę wynieść je na pierwszy plan w miejscu zupełnie niespodziewanym. Choć pomysł na intrygę wydaje się nie być niczym odkrywczym, Leon poprzez mistrzowską kreację świata przedstawionego, gra z czytelnikiem nawet w znanych mu konwencjach. Zaskakuje, niczego nie podaje na tacy, pozwala odbiorcy samodzielnie myśleć i szukać rozwiązania. 
Ukryte weneckie piękno pod maską zbrodni. Oto kwintesencja tej książki.

Polecam.


4 komentarze:

  1. Sama nie wiem... ja chyba jednak wolę Wenecję kostiumową, karnawałową, barwną - wiem, że to stereotyp, ale preferuję kryminały w ponurym, skandynawskim wydaniu:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozumiem:) Tutaj kostiumową Wenecję znajdziesz na okładce i w metaforach:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię książki Donny Leon, choć wolałabym, by było w nich mniej polityki. Zgadzam się z tym, że ktoś, kto przeczytał kilka powieści Donny Leon, łatwo może przewidzieć zachowanie Brunettiego. Bardziej zagadkową i nieprzewidywalną postacią jest Paola :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. OO tak, Paola to kobieta-tajemnica :)
    A polityka - zgodzę się. Sama wielką miłośniczką tej sfery życia nie jestem, ledwo co nadążam za polską sceną polityczną, a co dopiero wchodzić w szczegóły włoskiej. Zastanawiam się, co by było gdyby w Polsce ktoś tak skrupulatnie przyglądał się polityce w książkach:) Choć fikcja,to przecież zawsze ze sporą domieszką prawdy. U nas pewnie spotkałoby się to ze społecznym ostracyzmem.

    OdpowiedzUsuń