sobota, 24 marca 2012

Powrót Młodego Księcia – A. G. Roemmers



Myślę, że wszyscy z nas doskonale znają Małego Księcia. Jednak ilu z Was kiedykolwiek zastanawiało się, co się z nim stało? Gdzie teraz jest, czym się zajmuje, jak płynie jego życie?
Swego czasu na rynek wkroczyła książka Mały Książę odnaleziony – swoista kontynuacja przygód małego podróżnika, napisana przez Jeana-Pierra Davidtsa. Były jeszcze Mały Książę i Róża Krzysztofa Wiczkowskiego, książka będąca kontynuacją jego losów po powrocie na planetę B-612, a także Powrót Małego Księcia Iwony Kańciak-Litewczuk inspirowany powieścią Antonie de Saint Exupery’ego, jednak w żaden sposób nie odnoszący się do tego bohatera.
Nadszedł wreszcie i czas na Powrót Młodego Księcia Alejandro Guillermo Roemmersa, wywodzącego się z Buenos Aires, gdzie zadebiutował mając niespełna dwadzieścia lat. Autor pełni dziś wiele ważnych funkcji w instytucjach zajmujących się literaturą, między innymi jest wiceprzewodniczącym Argentyńskiej Fundacji na rzecz Poezji.
Czym jest jego najnowsza książka w relacji do Małego Księcia? Z pewnością nie jest to czysta kontynuacja, o wiele bardziej pasuje tutaj słowo dopełnienie, które jednak także w pełni nie oddaje istoty tej publikacji.
W wielu momentach wydaje się bowiem, że książka ta w swojej formie zachodzi wręcz na granicę z poradnikiem – jednak z poradnikiem o tyle niezwykłym, że ubranym w poetycką formę. Nie sposób jednoznacznie określić czym tak naprawdę Powrót Młodego Księcia jest. Niewątpliwie jest to niezwykła podróż po planecie Ziemi, po planecie, która na nowo nauczyć musi się podstawowych prawd, o których dawno już zapomniała.

Bohaterami tej opowieści są podróżnik przemierzający właśnie Patagonię oraz dość ekscentryczny chłopak, którego ten spotyka skulonego na skraju autostrady – jak się okazuje niepozornie wyglądający młodzieniec, to właśnie Książę, który postanowił powrócić na Ziemię po wielu nieprzyjemnościach jakich doznał na swojej planecie.
Podróżnik zabiera w swoją wędrówkę młodzieńca, który sporą część drogi w ogóle się nie odzywał. Gdy udało im się już rozpocząć jakikolwiek dialog, w oczy rzucił się brak możliwości porozumienia, jaki między nimi zaistniał. Oboje nie potrafili się komunikować – ziemski podróżnik, a zarazem narrator całej opowieści wykazywał się snobizmem językowym – używał zwrotów i terminów obcych dla Młodego Księcia, jedynie po to, by popisać się przed nim swoją elokwencją i wiedzą. Taki sposób działania niestety niczemu nie służył – jeden nie rozumiał drugiego, narrator zamiast tłumaczyć przybyszowi wiele wydarzeń, stwarzał je jeszcze bardziej skomplikowanymi i niezrozumiałymi. Na swojej drodze spotykają oni wielu ludzi, których zachowanie i wygląd u niejednego człowieka mogło spowodować bunt, odrzucenie czy nawet wstręt. Nie u mieszkańca planety B-612. Dla niego oczywistym jest działanie z miłością i poświęceniem – w odniesieniu do każdego, bez wyjątków. Czy to do bogacza, czy śmierdzącego żebraka – bohater chce poznać każdą historię życia, czym przekonuje czytelnika, jak często pozory mylą i jak wiele tracimy nie próbując pomóc i zbliżyć się do osób społecznie odrzuconych.
Młody Książę początkowo jawi się jako naiwny, czasami wręcz skrajnie głupi bohater, który nie potrafi odnaleźć się w żadnej rzeczywistości – jego nadmierna ufność przysparza mu wiele problemów, jak się jednak później okazuje, każdy z nich jest drogą do zmiany czyjegoś życia na lepsze. Ponadto chłopak co rusz zadaje banalne pytania, na które odpowiedzi wydają się być oczywiste. Przez takie zachowanie wydaje się być bardzo nierozgarniętym, zmusza jednak swojego towarzysza do udzielania odpowiedzi. Dzięki temu narrator musi zastanawiać się nad pozornie znanymi i oczywistymi sprawami, które jednak już dawno temu przestały zaprzątać jego uwagę, a które stanowią o jego człowieczeństwie. U kresu podróży okazuje się więc, że tak naprawdę Młody Książę to niezwykle inteligentny człowiek, który zgrywając tak naiwnego zmusił podróżnika do refleksji nad własnym życiem, nad tym co jest w nim najważniejsze, nad sposobem budowania relacji, wpływania na otoczenie. Młodzieniec udzielił narratorowi wielkiej lekcji człowieczeństwa i miłości.  Choć cały czas wydaje się, że to Młody Książę odbiera nauki od narratora, w istocie jest odwrotnie.

Cała powieść jest niezwykle symboliczna – trwa trzy dni, podczas których bohater doznaje całkowitej przemiany duchowej oraz mentalnej. Trójka, jako symbol doskonałości nie jest tutaj z pewnością bez znaczenia. Jej pojawienie się nie może być przypadkowe, za czym przemawia chociażby niezwykła dedykacja znajdująca się na końcu – książka poświęcona jest w pierwszej kolejności Jezusowi Chrystusowi. Odwołań do religii nie trudno się tutaj doszukać, jednak dopiero dedykacja ta ukazuje je w zupełnie innym świetle – nadaje im pewności i w pewien sposób podkreśla ich rangę.

Książka Roemmersa, to poetycka opowieść o fundamentach naszego życia. Jest próbą uporządkowania świata naszych wartości oraz impulsem do wprowadzenia w nie diametralnych zmian. To historia, którą nie pogardzą zarówno sympatycy Małego Księcia, którzy często stawiali sobie pytania o to co dalej, jak  i osoby poszukujące w literaturze motywacji do zmian i ukazania w sposób obrazowy tego, co w życiu liczy się najbardziej.
Polecam.



14 komentarzy:

  1. z Małym Księciem ostatni raz styczność miałam w gimnazjum... a to było całe wieki temu. człowiek tak szybko się starzeje ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację! Ja wracam do tej książki średnio raz na dwa lata, by zaktualizować sobie przesłanie:))

      Usuń
  2. kiedyś chętnie:)
    listo dostałam i jużodpisałam.
    Teraz tylko wrzucić do skrzynki:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogę się doczekać! Zawstydzasz mnie swoim tempem;)

      Usuń
  3. Książka z pewnością warta uwagi, tylko nie jestem pewna, czy jest dla mnie:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem i nie namawiam na siłę;) Może kiedyś sama się skusisz;)

      Usuń
  4. Skoro polecasz, to chętnie sięgnę, zwłaszcza, że bardzo lubię Małego księcia.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo nie lubię takich kontynuacji. Uwielbiam "Nędzników", ale po dalsze losy bohaterów wydane parę (?) lat temu nie mogłam się zmusić, by sięgnąć. Trochę mi to trąci żerowaniem na cudzej popularności, wychodzę też z założenia, że do niektórych książek niewiele (nic?) da się dopowiedzieć i wszelkie próby muszą się skończyć niepowodzeniem.
    Zastanawiam się oczywiście, co się dzieje dalej z bohaterami - ale wolę się zastanawiać sama (bądź w formie dyskusji), a nie czytać czyjeś niby-zakończenie. Chociaż niektóre tego typu książki można by pewnie odczytywać jako grę z tekstami zakorzenionymi w kulturze - obawiam się jednak, że nieczęsto.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, zdecydowanie nie można tego nazwać kontynuacją żerującą na Małym Księciu - nawet sam tytuł sugeruje odmienność. To nie kwestia dopowiadania w sensie dosłownym, lecz swoistego odwrócenia ról, jako grę z czytelnikiem. Mały Książę to dobry materiał, a może raczej pretekst do podjęcia tematów ważniejszych. I o ile, tu się z Tobą zgodzę, w większości wypadków tego typu książki są rzeczywistym zakrawaniem o banał i próbą zarobienia na czyimś pomyśle, tak tutaj nie można tego odczytać w ten sposób. To odrębna książka czerpiąca jedynie z motywów, która jest pozycją naprawdę wartościową:) Nie wiem czy dobrze przekazałam, to co chciałam powiedzieć - nie chcę by zabrzmiało to tak, jakbym broniła kontynuacji, bo ona nią nie jest. To odrębna historia, po X latach od wydarzeń z książki Exupery'ego, wariacja na temat, która, być może, za sprawą tytułu ma zachęcić do lektury jak największą liczbę osób. To zagranie nie jest jednak w tym wypadku jedynie medialne - moim zdaniem z książką rzeczywiście warto się zapoznać i jeśli to właśnie czerpanie z innych tekstów kultury ma zapewnić większą poczytność - to dobrze:) Intertekstualność, aluzje - to normalne i często cenne zjawisko:)

      Usuń
  6. Mi się Mały Ksiąze średnio podobał a ta ksiązka też nie dla mnie jakoś.

    zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Z jednej strony - zaciekawiłaś mnie. Ale z drugiej - nie wiem, czy chcę "kontynuować" historię Małego Księcia, bo sama w sobie jest ona piękna i nie potrzebuje kolejnych części.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak masz rację - z tym, że muszę się powtórzyć - ta książka nie ma na celu być kontynuacją i "kolejną częścią". To osobna opowieść będąca jedynie PRETEKSTEM do przypomnienia o czymś ważnym:)

      Usuń
  8. Alejandro Guillermo Roemmers *

    OdpowiedzUsuń