piątek, 24 czerwca 2011

Liczby Charona- Marek Krajewski


Przygodę z Markiem Krajewskim rozpoczęłam rok temu, kiedy to dotarło do mnie, że ktoś taki istnieje, ba! że jest znany, ceniony, a do tego tworzy bestsellerowe powieści kryminalne. Jako zdeklarowana miłośniczka tego typu literatury zaopatrzyłam się w całą serię z Eberhardem Mockiem w roli głównej i… rozczarowałam się.
Tak moi drodzy, właśnie tak. Uwielbiany przez Polaków pisarz w ogóle nie zrobił na mnie wrażenia. Fakt, jego książki są przemyślane, misternie skonstruowane, jednak żadna z nich mnie nie urzekła. Merytorycznie nie mogłam im niczego odmówić, zasługiwały na 4, i tak też zazwyczaj je oceniałam. Całą serię czytałam z lekkim znużeniem, średnio ciekawa zakończenia. Próbowałam cały czas, chciałam wszelkimi sposobami przekonać się do autora, jednak na nic zdawały się mój wysiłki. Do czasu.
Do czasu kiedy w zapowiedziach Wydawnictwa Znak ujrzałam Liczby Charona, będące kolejną z serii powieścią o Edwardzie Popielskim. Co teraz mogę powiedzieć? Wyłączając Erynie, której nie czytałam, najnowszy tekst jest według mnie najlepszą z dotychczasowych książek Pana Krajewskiego. Wciągający od pierwszych słów [już nawet nie stronic], intrygujący, fascynujący.
Choć Edward Popielski jest postacią wybitnie antypatyczną [wtrącenia  w postaci jego myśli zaświadczają o jego przemiłym charakterku], którą w prawdziwym życiu omijałabym szerokim łukiem, to na kartach powieści budził moje uznanie. Doskonale pasował do tła powieści,  jakim jest Lwów czasów powojennych.

Ksiązka przenosi nas do momentu, w którym komisarz po dyscyplinarnym zwolnieniu z pracy w policji, próbuje wiązać koniec z końcem udzielając korepetycji z matematyki i łaciny i pomieszkując z córką i siostrą. Jego sytuacja może ulec zmianie, gdy odwiedza go była uczennica Renata, proponując zajęcie się sprawą pewnego zaginięcia… Na dodatek we Lwowie zaczyna grasować morderca, a w jego ujęciu może pomóc jedynie znawca matematyki… Popielski otrzymuje od losu możliwość rehabilitacji w oczach przełożonych, a także szansę na nowe uczucie…

Czym autor zdobył moje serce? Choć matematyka mająca ogromne znaczenie dla treści zawsze należała do grona znienawidzonych przeze mnie przedmiotów, paradoksalnie jej zastosowanie w serialach typu Wzór czy właśnie najnowszej książce Pana Marka budzi we mnie wielkie zainteresowanie.  Połączenie jej z fascynującym językiem hebrajskim i wątkami religijnymi czy nawet sekciarskimi to mieszanka idealna. Do tego szczypta mitologii i literacka uczta gotowa. Krajewski zdobył mnie pomysłem na utwór i niezwykłą intrygą, której długo nie zapomnę i która każe mi nadrobić braki w lekturze Erynie.
Jedyną rzeczą, według mnie pozbawioną celowości i zbędną, w żadnej sposób nie wpływającą na akcję, jest quasi-rama jaką otoczona jest historia, a którą stanowi telewizyjny wywiad przeprowadzony w roku 1988 dla norweskiej telewizji. Jest to jedynak jedyne uchybienie, którego się dopatrzyłam, a które po pozytywnym zaskoczeniu lekturą nie ma dla mnie żadnego znaczenia.
Co do wydania - okładka z hebrajskimi literami bardzo mi się podoba. Jednak papier na jakim wydano powieść jest fatalnej jakości. Przez pierwsze kilkadziesiąt stron starałam się jak najrzadziej go dotykać, bo robi bardzo niemiłe wrażenie i zdziera naskórek. 

Polecam zarówno miłośnikom gatunku, jak i czytelnikom szukającym nowości i kilku spędzonych w napięciu godzin.


Książkę zrecenzowałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak.


Tytuł: Liczby Charona
 Autor: Krajewski Marek
Wydawca: Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Numer wydania: I
Data premiery: 2011-05-18
Język wydania: polski
Język oryginału: polski

5/6



16 komentarzy:

  1. Świetna okładka i ciekawa fabuła. Mam tę książkę w planach:))
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka wywołała we mnie mieszane uczucia.
    Nie zaprzeczam, że pomysł na książkę rewelacyjny, niebanalne połączenie matematyki i języka hebrajskiego i te tajemnicze liczby Charona, w których zakodowana jest cała historia życia danego człowieka. Jednak zniechęciła mnie antypatyczna postać głównego bohatera i jego wątpliwe zasady moralne, czułam do niego obrzydzenie i odrazę od pierwszych stron utworu po samo zakończenie.
    Słyszałam, że komisarz Popielski wzbudza sympatię wielu czytelników, ja nie potrafię zrozumieć jak można lubić takiego bohatera i cieszę się, że znalazł się jeszcze ktoś kto nie pała do niego sympatią :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja przeczytałem "Liczby Charona" i nie mam zamiar czytać następnych książek tego autora :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo podoba mi się okładka tej ksiazki. Niby do najpiekniejszych nie nalezy, jednak posiada w sobie to coś....

    Jak znajdę chwilę, to sięgnę po nią,

    OdpowiedzUsuń
  5. Ha! Spotkałam się już z komisarzem Popielskim na kartach "Erynii" i całkowicie się zgadzam z Twoimi odczuciami. Mimo to z chęcią przeczytam, kiedy tylko nadarzy się okazja:)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Książka kusi swoją okładką już od dawna, ale na razie jeszcze się poopieram ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Już jakiś czas szukałam tej książki. Chyba muszę ją w końcu ,,dopaść '', by zagłębić się w jej treść.

    OdpowiedzUsuń
  8. Przyznam, że pierwszą książką z cyklu o Mocku też byłam rozczarowana. Planuje przeczytać całą serię, a dopiero później kryminały z Popielskim, ale cieszę się, że pozytywnie oceniłaś ten tytuł :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja czytałam dwa kryminały z Breslau w tytule i też jakoś średnio mnie zainteresowały, choć fajnie się je czyta mieszkając we Wrocławiu.
    Ale tą chętnie preczytam po Twojej recenzji

    OdpowiedzUsuń
  10. Jakże się cieszę, że nie jestem jedyną osobą, która tak serię o Mocku oceniła. Nie dlatego, że nie życzę książce dobrze, jednak miło wiedzieć, że nie jest się odosobnionym w swoich sądach:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Wpadła mi w oko świetna okładka :) A po recenzji widzę, że warto także zajrzeć do środka, więc z chęcią to uczynię ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. @KamCia:
    Warto, oj warto;) Straciłam nadzieję,że nadejdzie dzień, w którym będę polecać Krajewskiego, lecz oto jest! Sięgajcie, czytajcie!

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja jestem w trakcie lektury tej książki i jak na razie absolutnie podzielam twoje pozytywne zdanie o tej powieści.:-)

    OdpowiedzUsuń
  14. Mnie odstrasza matematyka z którą jestem na bakier ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. a mnie właśnie najmniej w tej książce podobał się pomysł o liczbach charona. jak życie ludzkie można sprowadzić do kilku wzorów i obliczeń? Przecież każdy normalnie myślący człowiek wie, że nie da się przewidzieć daty śmierci, ani żadnych wielkich i niespodziewanych wydarzeń, więc po co w ogóle roztrząsać pomysł że jednak można?

    J.

    OdpowiedzUsuń
  16. Anonimowy:
    Gdyby mieć takie podejście, literatura nie byłaby potrzebna w ogóle. Przecież w większości przypadków to właśnie rzeczy, które nie mają mieć prawa miejsca są opisywane.
    Prawa fikcji.
    Dlatego J., zupełnie się nie zgodzę, że jest to niepotrzebne. Że nieprawdopodobne - owszem, ale na pewno nie niepotrzebne.

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń