sobota, 29 czerwca 2019

Współlokatorzy - Beath O'Leary



Współlokatorzy Beath O'Leary to książka jakiej potrzebowałam.

Oto Tiff, nieco szalona redaktorka właśnie (po raz kolejny) rozstała się ze swoim a chłopakiem. Jako że jej praca nie jest specjalnie rentowna, dziewczyna na już potrzebuje taniego mieszkania. Gdy trafia na ofertę Leona, wydaje się ona dla niej stworzona. Mężczyzna potrzebuje gotówki na opłacanie adwokata swego niesłusznie oskarżonego brata, więc wpada na genialny pomysł: postanawia podzielić się swoim mieszkaniem i... łóżkiem z chętną osobą. On ze względu na charakter swej pracy przebywałby w nim w ciągu dnia, zaś zainteresowana osoba nocą i podczas weekendów. Dla Tiff brzmi to wprost idealnie.

Pomysłem bohaterów nie są zachwyceni ich znajomi. Przyjaciele kobiety sądzą, że to jakaś pułapka, zaś dziewczyna Leona niespecjalnie zadowolona jest z tego, że jej mężczyzna ma dzielić łóżko z inną kobietą - chociażby o innych porach. Wygrywają jednak względy praktyczne i już wkrótce Tiff wprowadza się do mężczyzny, którego nigdy nie widziała, mając nadzieję, że nie jest to żaden zboczeniec ani psychopata. Wszelkimi formalnościami zajmuje się zazdrosna Kay. Współlokatorzy porozumiewają się za pomocą karteczek rozlepionych po całym mieszkaniu, które z czasem zaczynają być coraz bardziej poufałe. Bohaterowie gotują dla siebie, dzielą się swoimi rozterkami, doradzają sobie i co krok poznają najtajniejsze sekrety.... Mimo że nigdy się nie spotkali, z każdym dniem stają się sobie bliżsi i dostrzegają, w jakim fałszu żyli dotąd w swoich związkach. 

Współlokatorzy to prawdziwie wakacyjna lektura. Idealnie nada się na wyjazd, popołudnie spędzone na działce czy też w domu bez poczucia, że coś się musi. Lekka, wzruszająca, zabawna i taka... radosna, że nie sposób się od niej oderwać. Głowna bohaterka zaraża swym optymizmem i chęcią życia - jej beztroska, niezważanie na to, co pomyślą inni, gdy zrobi coś, co wydać by się mogło szalone, jest wprost wspaniała. Od początku miałam przeczucie, że to lektura dla mnie (no dobra, nie od samego początku, ale przyciągała mnie jak magnes) i nie zawiodłam się. Spędziłam z nią kilka błogich godzin, które w końcu pozwoliły mi poczuć, że są wakacje.

Wiecie co jest najcudowniejsze? Wciągnęła mnie tak bardzo, że przez parę godzin nawet nie zerknęłam w telefon, co przy moim kompulsywnym odświeżaniu ekranu jest osiągnięciem niebagatelnym.

Jeśli zatem chcecie dać się porwać lekturze lekkiej, rozrywkowej, odprężającej, słonecznej, której głównym przekazem jest niesienie  dobra (mimo że wątek cierpienia jest osią spajającą losy bohaterów) - nie mogliście trafić lepiej. Coś czuję, że będzie to mój hit wakacji i powieść, którą podrzucać będę każdemu, kto tylko potrafi czytać :) Strzeżcie się, znajomi ;)

Wspaniała!

0 komentarze:

Prześlij komentarz