Nawet gdybyśmy całe Himalaje zatopili w największych głębiach morskich, rozległy się tylko wielki plusk i cały kompleks zniknąłby bez śladu[1]
Wyobraźcie sobie, że znajdujecie się na samym środku Morza Norweskiego na maleńkim pontonie. Wokół Was jedynie bezkresna woda, pieniące się fale, widok ciągnących się Lofotów, a z oddali migoczące światło latarni morskiej.
Pod Wami niezliczone bogactwo fauny i flory zasiedlającej
morskie, niezbadane głębiny. Orki, kaszaloty, morświny, rekiny a pośród nich
ten jeden, nieuchwytny – rekin polarny. To on staje się celem Waszej podróży,
on stanowi pretekst do wypłynięcia na morze i zakosztowania samotności płynącej
z przebywania w samym sercu morskiej toni.
Źródło |
Ośmiometrowy gigant ważący ponad tonę, żyjący nawet do
pięciuset lat. Na niego to planują zaczaić się Morten A. Strøksnes wraz z przyjacielem
Hugonem, rybakiem i malarzem, znawcą mórz. Ich polowanie nie będzie łatwe –
trwać będzie bowiem rok. Stanie się za to głośno komentowaną wyprawą w lokalnej
społeczności.
Księga morza jest
nie tylko zapisem wydarzeń związanych z połowem i kolejnymi podejściami do
złowienia rekina polarnego, ale także – a dla nas, czytelników, przede
wszystkim – świadectwem życia na morzu i skarbnicą fachowych wiadomości. Autor
jako pokładowy kronikarz skrzętnie notuje wszystko – tak zmiany pogody, jak i
informacje dotyczące morza, przetrwania na nim, a także ciekawostek dotyczących
zamieszkujących je istot. Publikacja ta to nieokiełznana głębia porywających
informacji o tym, co i kogo spotkać można w morskiej toni, o tym, jak mały
czuje się człowiek w obliczu bezkresnego oceanu, jak niewiele znaczy, gdy wokół
niego szaleje sztorm, a z głębin słychać odgłosy morskiego życia. Życia,
które dało początek ziemi i jej mieszkańcom.
Przebywanie na morzu uczy pokory oraz szacunku do
otaczającego nas świata, który z taką łatwością dewastujemy. Autor
pomiędzy zapisami podróży, snuje rozważania ogólnoludzkie, uniwersalne, dotyczące
ekologii, ochrony środowiska, pochodzenia człowieka, sensu jego istnienia w świecie,
jego miejsca w ekosystemie, w historii ewolucji.
Autor zdaje się mówić, że jeśli pogubiliśmy się w codzienności
i chcemy złapać dystans oraz na nowo uporządkować swoją hierarchię wartości i
miejsce w świecie – wystarczy wypłynąć na morze, a w naszej głowie wszystko
wróci na właściwe tory. Takiego wyciszenia i lekcji pokory nie doświadczymy
nigdzie indziej z taką intensywnością. Polowanie na rekina polarnego, mimo że jest celem, jest także wymówką do szukania siebie w głębinach.
Głębokie, czarne, słone morze toczy się ku nam, zimne i obojętne – zupełnie pozbawione empatii. Nie angażuje się, jest tylko sobą. To jego codzienność. Nie potrzebuje nas do n iczego, nie obchodzą go nasze nadzieje ani lęki – a już na pewno nie troszczy się o nasze opisy. Jego mroczna siła przyciągania ma moc absolutu. [2]
Jeśli niesłusznie sądzicie, że Księga morza Mortena A. Strøksnesa przeznaczona jest jedynie dla
tych, którym tematyka hydrologiczna, oceanograficzna, marynistyczna i żeglarska,
pora zweryfikować poglądy. To lektura do niespiesznego czytania, skrząca się od
ciekawostek, ale też swoisty manifest ekologiczny, wcale nie nachalny.
Polecam gorąco.
[1] Księga morza, Morten A. Strøksnes, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2017, s. 44.
[2] Księga morza, Morten A. Strøksnes, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2017, s. 199.
blog o książkach, blogspot, Księga morza, lubimyczytać, Morten A. Strøksnes, Norwegia, opinia o książce, recenzja książki, rekin polarny, rekin spermacetowy, Wydawnictwo Literackie
Wiedziałam, że to będzie dobra książka:) Nie tylko okładka zachwyca ale treść z tego co czytam, również. Na pewno po nią sięgnę w najbliższym czasie.
OdpowiedzUsuńDokładnie. To nie tylko lektura dla miłośników przyrody. Ja się do nich nie zaliczam, chociaż po tej książce i innej publikacji nieco zaczynam... Świetna książka, a Ty jak zwykle bardzo dobrze dobrałaś słowa :) Nic dodać, nic ująć.
OdpowiedzUsuńhttp://przy-goracej-herbacie.blogspot.com/
Lubię takie niespieszne powieści, więc nie odmówię :)
OdpowiedzUsuń