środa, 14 grudnia 2016

Harry Potter i Czara Ognia - J.K. Rowling



Harry Potter i Czara Ognia to część, do której wracam z największym sentymentem – zarówno jeśli chodzi o książkę, jak i o ekranizację.

Po wydarzeniach Harry’ego Pottera i więźnia Azkabanu, kiedy to wydaje się, że główny bohater wreszcie będzie miał szansę na zyskanie namiastki prawdziwej rodziny, jego życiem – jak i życiem wszystkich uczniów Szkoły Magii i Czarodziejstwa, wstrząsają kolejne rewelacje.  W  Hogwarcie ma odbyć się Turniej Trójmagiczny – magiczny turniej z wieloletnią tradycją, w  którym rywalizowali ze sobą przedstawiciele trzech szkół – Akademia Magii Beauxbatons, Instytut Magii Durmstrang oraz Szkoła Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Każda ze szkół reprezentowana była przez jednego ucznia, starannie wybieranego przez Czarę Ognia. Tym razem jednak, coś poszło nie tak…

Czara wytypowała bowiem nie trzech, lecz czterech zawodników, w  tym Harry’ego, który ze względu na wiek w ogóle nie powinien być brany pod uwagę. Wszyscy – zarówno uczniowie, jak i nauczyciele – zachodzili odtąd w głowę w jaki sposób Potterowi udało się przechytrzyć Czarę, oporną na wszelkie formy oszustwa. Nikt nie krył niechęci do czarodzieja, który znów znalazł się w centrum uwagi. Decyzja jednak zapadła i nie sposób było jej cofnąć. Potter musiał wziąć udział w  trzech dyscyplinach, w których wykazać będzie się musiał zarówno sprytem, wiedzą, jak i odwagą, i które mogą stanowić niebezpieczeństwo dla jego życia i zdrowia.

Harry Potter i Czara ognia, to część, którą lubię najbardziej ze względu na niezwykle sprawne i naturalne manewrowanie J.K.Rowling pomiędzy wątkami, które namnożyła, i które przy chwili nieuwagi mogły okazać się całkowicie niespójne. Podoba mi się ukazanie negatywnych stron popularności, a także konsekwencji wyborów oraz moc przyjaźni.

Pamiętam dzień, w którym czytałam ją po raz pierwszy – zakopana pod kołdrą w łóżku, popijająca jedynie herbatę i niemalże rezygnująca z obiadu, byle tylko od książki się nie oderwać. Dla mnie była ona lekturą na jeden dzień – zarówno wtedy, jak i dziś, po latach.

Sentymentalną podróż wzbogaciła nowa okładka autorstwa Jonny’ego Duddle’a. Kapitalna, dająca powieści nowe życie, odświeżająca ją i przyciągająca kolejne pokolenia czytelników. Klasyka fantastyki, a przy tym naprawdę dobra książka w pięknym wydaniu.

Rewelacja.



5 komentarzy:

  1. Jejku, Harry Potter to moja miłość *-* Kocham go! I jeszcze to piękne wydanie! Sama czwarta część też jest jedną z moich ulubionych, dlatego cieszę się, że o niej napisałaś :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pod koniec roku zrobiłam sobie powtórkę i jestem już przy końcu Insygniów. Kocham to <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Po maturze mam zamiar powrócić do krainy mojego dzieciństwa i od początku przeczytać Harrego Pottera. Bardzo podoba mi się wydanie, którego okładke nam zaprezentowałaś.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja najbardziej lubię "Więznia Azkabanu", ale też pamiętam, że pochłaniałam nie tylko tę (wszystkie) cześci Harry'ego jednym tchem. Zastanawiałam się, czy nie przeczytać wszystkich tomów raz jeszcze, ale póki co nie ma na to czasu :)

    Te nowe wydania bardzo mi się podobają, ale wydanie pieniędzy na książki, które mam już na półce wydaje mi się bezsensu. Gdyby nie brakowało mi jednego tomu pewnie sprzedałabym całość i kupiła nowe wydania, ale tak moja kolekcja jest niekompletna to i nic nie warta :(

    OdpowiedzUsuń
  5. a ja chyba najmniej lubię tę część, przerażająca jest scena na końcu - chyba dlatego

    OdpowiedzUsuń