Harry Potter i Czara Ognia to część, do której wracam z największym
sentymentem – zarówno jeśli chodzi o książkę, jak i o ekranizację.
Po wydarzeniach Harry’ego
Pottera i więźnia Azkabanu, kiedy to wydaje się, że główny bohater
wreszcie będzie miał szansę na zyskanie namiastki prawdziwej rodziny, jego
życiem – jak i życiem wszystkich uczniów Szkoły Magii i Czarodziejstwa,
wstrząsają kolejne rewelacje. W Hogwarcie ma odbyć się Turniej
Trójmagiczny – magiczny turniej z wieloletnią tradycją, w którym
rywalizowali ze sobą przedstawiciele trzech szkół – Akademia Magii Beauxbatons,
Instytut Magii Durmstrang oraz Szkoła Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Każda
ze szkół reprezentowana była przez jednego ucznia, starannie wybieranego przez
Czarę Ognia. Tym razem jednak, coś poszło nie tak…
Czara wytypowała bowiem nie
trzech, lecz czterech zawodników, w tym Harry’ego, który ze względu na
wiek w ogóle nie powinien być brany pod uwagę. Wszyscy – zarówno uczniowie,
jak i nauczyciele – zachodzili odtąd w głowę w jaki sposób Potterowi
udało się przechytrzyć Czarę, oporną na wszelkie formy oszustwa. Nikt nie krył
niechęci do czarodzieja, który znów znalazł się w centrum uwagi. Decyzja
jednak zapadła i nie sposób było jej cofnąć. Potter musiał wziąć udział w
trzech dyscyplinach, w których wykazać będzie się musiał zarówno sprytem,
wiedzą, jak i odwagą, i które mogą stanowić niebezpieczeństwo dla jego życia i
zdrowia.
Harry Potter i Czara ognia, to część, którą lubię najbardziej ze względu
na niezwykle sprawne i naturalne manewrowanie J.K.Rowling pomiędzy wątkami, które namnożyła,
i które przy chwili nieuwagi mogły okazać się całkowicie niespójne. Podoba mi
się ukazanie negatywnych stron popularności, a także konsekwencji wyborów oraz
moc przyjaźni.
Pamiętam dzień, w którym czytałam
ją po raz pierwszy – zakopana pod kołdrą w łóżku, popijająca jedynie
herbatę i niemalże rezygnująca z obiadu, byle tylko od książki się nie
oderwać. Dla mnie była ona lekturą na jeden dzień – zarówno wtedy, jak i dziś,
po latach.
Sentymentalną podróż wzbogaciła
nowa okładka autorstwa Jonny’ego Duddle’a. Kapitalna, dająca powieści nowe
życie, odświeżająca ją i przyciągająca kolejne pokolenia czytelników. Klasyka fantastyki, a przy
tym naprawdę dobra książka
w pięknym wydaniu.
Rewelacja.
Harry Potter i Czara Ognia, Hogwart, J.K.Rowling, Johnny Duddle, książka, książka recenzja, księgarnia BookMaster.pl.
Jejku, Harry Potter to moja miłość *-* Kocham go! I jeszcze to piękne wydanie! Sama czwarta część też jest jedną z moich ulubionych, dlatego cieszę się, że o niej napisałaś :)
OdpowiedzUsuńPod koniec roku zrobiłam sobie powtórkę i jestem już przy końcu Insygniów. Kocham to <3
OdpowiedzUsuńPo maturze mam zamiar powrócić do krainy mojego dzieciństwa i od początku przeczytać Harrego Pottera. Bardzo podoba mi się wydanie, którego okładke nam zaprezentowałaś.
OdpowiedzUsuńJa najbardziej lubię "Więznia Azkabanu", ale też pamiętam, że pochłaniałam nie tylko tę (wszystkie) cześci Harry'ego jednym tchem. Zastanawiałam się, czy nie przeczytać wszystkich tomów raz jeszcze, ale póki co nie ma na to czasu :)
OdpowiedzUsuńTe nowe wydania bardzo mi się podobają, ale wydanie pieniędzy na książki, które mam już na półce wydaje mi się bezsensu. Gdyby nie brakowało mi jednego tomu pewnie sprzedałabym całość i kupiła nowe wydania, ale tak moja kolekcja jest niekompletna to i nic nie warta :(
a ja chyba najmniej lubię tę część, przerażająca jest scena na końcu - chyba dlatego
OdpowiedzUsuń