piątek, 3 czerwca 2016

Góra Tajget - Anna Dziewit-Meller




Górny Śląsk.

Sebastianowi właśnie urodziło się dziecko, o które wciąż się lęka. Nie ma świadomości, że pracuje w aptece mieszczącej się w budynku, w którym niegdyś oficjalnie leczono ciężko chore dzieci. Prawdą było jednak to, że owe miejsce stanowiło centrum eksperymentalne, będące częścią akcji T4 wymierzonej między innymi właśnie w  najmłodszych.

Gdy mężczyzna pierwszy raz słyszy o ponad dwustu niewinnie zmarłych ofiarach, nie dowierza. To jego niedowierzanie jest źródłem narracji, która przenosi nas do czasów, kiedy to w obronie chorych nie stawał nikt, a Niemcy mogli robić co chcieli.

Jedną z bohaterek jest Zefka, wracająca na Śląsk po dwu latach robót w Niemczech. Wracać wcale nie chciała, bowiem przez miniony czas dostała więcej miłości niż kiedykolwiek dotąd. Jej opowieść jeży włos na głowie.

Inną postacią kobiecą jest prof. Luben, lata temu prowadząca eksperymenty na dzieciach, odpowiedzialna za śmierć wielu z nich. Nie czuje się winna, choć oczywiście nie opuszcza jej strach przed karą.

Wystarczą te dwie historie, by ugrzęznąć w bolesnej przeszłości, być świadkiem dramatycznych wydarzeń opisanych językiem rozedrganym od emocji.

Mimo że rzecz dzieje się na Śląsku, gdzie ludzie są hardzi i twardzi, a ich życiowe doświadczenia nigdy ich nie oszczędzają, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że opisywane wydarzenia mogły złamać najsilniejszych i każdy chce o nich zapomnieć, choć zapomnieć się nie da i nie można, by błędów historii nie powielać.

Góra Tajget poruszyła mnie o wiele bardziej niż często z nią zestawiani Wybrańcy. To co tam było odarte z emocji i przekazane jako suchy fakt, tutaj od emocji wręcz kipi. Choć powieść nie ma dużych gabarytów, jej lekturę musiałam dozować i przerywać. Mnoży się w niej od nad wyraz sugestywnych opisów, z  których najbardziej wrył mi się w pamięć ten po zbiorowym gwałcie na jednej z bohaterek, który pozwolę sobie przytoczyć w całości jako największą zachętę:

Komórka jajowa, już dojrzała i gotowa na przyjęcie słynnego daru życia, jest oszołomiona ilością materiały genetycznego z  odległego wschodu. Na co się tu zdecydować – zabójca kobiet w ciąży, gwałciciel dzieci, masowy morderca, a może po prostu ten zwykły żołnierz z  Ukrainy, gnany zemstą za dziecko zabite przez Einsatzgruppen? Taki wybór, tyle możliwości!
[1]

Przejmująca, mocna lektura, która na długi czas wyryje Wam się w pamięci.

Szczerze polecam.



Książkę w dobrej cenie kupisz na:





[1] Anna Dziewit-Meller, Góra Tajget, Warszawa 2016, s. 160.

4 komentarze:

  1. AgnieszkaSinoleodesespero3 czerwca 2016 10:11

    Chce to przeczytac, ale sie boje. Jak zawsze ksiazek, które bola.

    OdpowiedzUsuń
  2. Już sama recenzja Twoja porusza, a co dopiero by było gdybym ją przeczytała... Książka wydaje mi się ciekawa, ale na razie chyba nie mam na nią odpowiedniego nastroju.

    OdpowiedzUsuń
  3. Skoro nastroju brakuje, to faktycznie lepiej zaczekać. Brak odpowiedniego nastawienia może lekturę utrudnić.:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie ma czego się bać. Naprawdę, warto takie rany rozdrapywać.

    OdpowiedzUsuń