Odnoszę wrażenie, że Władca liczb, to jedna ze słabszych książek
Krajewskiego. Dlaczego? Bo cechuje ją wtórność.
Wrocław, lato 1956 roku. Edward Popielski, będąc już właściwie na granicy życia i śmierci, zjadany przez raka płuc, po raz kolejny próbuje rozwiązać sprawę nie lada zagadkową. Za przyzwoleniem Aleksandra Becka, swojego pracodawcy, podejmuje się rozwiązania, zdawałoby się, błahostki. Jak to jednak zwykle z tego typu sprawami bywa, rzeczona bagatela okazuje się sprawą nie do prześcignięcia. Zleceniodawcą Popielskiego jest hrabia Władysław Zaranek-Plater, przedwojenny arystokrata, proponujący więcej niż godziwe honorarium za dość drażliwe zadanie: oto detektyw ma udowodnić jego bratu, Eugeniuszowi, chorobę psychiczną. Wydaje się to wcale nietrudne: wspomniany mężczyzna to wielki cudak – wierzy on (i dowodzi tego), że fala samobójstw mieszkańców Wrocławia spowodowana jest nie czym innym, jak działaniem Belmpispara, tytułowego Władcy Liczb, pracującego zmyślnie i precyzyjnie, zmuszającego ludzi do zachowań nieuzasadnionych, ofiar z samych siebie.
Zapytacie po co udowadniać coś, co wydaje się prawdopodobne i bez zatrudniania detektywa? Otóż gdy Władysław udowodni bratu chorobę, otrzyma spadek należny temuż. To, co wydawało się proste, okaże się nie lada zagadką matematyczną, której rozwiązanie niekoniecznie przynieść musi pożądany zazwyczaj spokój – wręcz przeciwnie, może ona go zburzyć i uwolnić siły, które dotąd były spętane.
Krajewski sięga po złączenie matematyki i okultyzmu, działanie szatana prezentuje w dowodach matematycznych, widzi je w liczbach, węszy je w powtarzalności. Czyta się prędko, jednak nie czuje się tego klimatu znanego z poprzednich części, miejscami wieje nudą, a przecież nie powinno.
Czy to Krajewski miał
twórczy kryzys, czy ja odbiorczą niemoc?
Może zmęczenie ilością, górującą w tym przypadku nad jakością niestety..tak to jest czesto z tymi, którzy święcą triumfy
OdpowiedzUsuńCałkiem możliwe.
UsuńDawno czytałam książki Krajewskiego. Matematyka i okultyzm nie za bardzo mnie pociąga, chyba odpuszczę.
OdpowiedzUsuńWłaściwie nie będzie to duża strata.
UsuńMam ochotę po Krajwskiego sięgnąć od pewnego czasu, ale z pewnością tę pozycję ominę...
OdpowiedzUsuńhttp://leonzabookowiec.blogspot.com/
To nie tak, że należy omijać - są jednak znacznie lepsze.
Usuń