środa, 8 kwietnia 2015

Amsterdamskie miniatury sieją zamęt (Domek dla lalek – Dawid Hewson)

Z  domkiem dla lalek Petronelli Oortman spotkałam się już przy okazji innej, wyjątkowej powieści – Miniaturzystki. Tam domek ów znacząco wpływał na życie jego właścicielki i jej bliskich. Tutaj nie jest inaczej, jego wpływy jednak należą do innej kategorii – to nie tajemnicza miniaturzystka niejako kontroluje życie właścicielki, lecz osoba, która zdjęcie owego domku dostała sama narzuca mu konkretną moc i znaczenie w sprawie, potęgując wrażenie jakoby znów, po raz kolejny, domek ten jednoznacznie łączył się z wyższymi mocami.

Historia z  kart Domku dla lalek Hewsona dotyczy jednak czegoś zgoła innego niż Miniaturzystka. Tutaj wszystko rozpoczęło się trzy lata przed opisywanymi wydarzeniami, kiedy to w  dotąd niewyjaśnionych okolicznościach zaginęła szesnastoletnia wówczas córka prowadzącego śledztwo detektywa Pietera Vosa. Gdy bohater nie poradził sobie z rozwiązaniem sprawy, porzucił pracę w  policji i zamieszkał w  podupadłej łodzi, symbolizującej jego upadek prywatny i zawodowy.

Odtąd jego podstawowym zajęcie, stałym punktem dnia było spędzanie kilku godzin w  amsterdamskim Rijksmuseum, w którym wpatruje się w  domek dla lalek Petronelli Oortman. Przed trzema laty bowiem, wraz z  informacją o zaginięciu córki otrzymał lalkę wraz ze zdjęciem wspomnianego domku. Vosa za pewnik uznał więc, że jest on w  jakiś niepojęty dla niego sposób powiązany jest ze sprawą – jak się później okazało, w historii tej domków dla lalek było znacznie więcej – i nie każdy z  nich ulokowany był w  muzeum.

Historia właściwa rozpoczyna się, gdy zgłoszone zostaje zaginięcie kolejnej nastolatki, córki ważnego polityka, zwiastowane przysłaniem lalki.  Vos zostaje po raz kolejny zwerbowany do służby, by raz na zawsze rozprawić się z  kwestią zaginięć nastolatek. Jego pomocnicą ma być Laura Bakker, niezdarna policjantka z  prowincji, która w  niedługim czasie ma zostać zwolniona. Sprawa ta zatem zarówno dla niej, jak i dla Vosa jest szansą na podreperowanie swojej reputacji lub całkowite pogrążenie się. 

Domek Petronelli Oortman, Zbiory Rijksmusem -źródło
Czy dwoje zagubionych ludzi najlepiej sprawdzi się w  tej walce z  czasem, gdzie każda informacja, każde zeznanie i każdy świadek zdają się podstawieni i fałszywi? Jakby tego było mało z  więzienia wychodzi przywódca jednego z  dwu największych miejskich gangów, a jego zwolnienie wiąże się z  ponownym wszczęciem wojny. W  takich warunkach trudno o rzetelne prowadzenie śledztwa w sprawie.

Opowieść spisana ręką Hewsona to sprawny kryminał, w  którym cieszy możliwość odwołania się do innych tekstów kultury, szukania powiązań i wspólnych mianowników. Czyta się ją bardzo dobrze i lekko, lecz brakuje w  niej elementu pozwalającego na całkowite zatracenie się w  lekturze. Jest dobrze, ale nie oszałamiająco – to nie jest historia z  serii tych, których nie będziecie w  stanie odłożyć ani na moment. Tu z  powodzeniem możecie lekturę przerwać, wrócić do porzuconych obowiązków, po to, by po ich wypełnieniu znów na spokojnie usiąść do lektury.

Jeśli zatem potrzebujecie kryminału, który Was odpręży, ale nie odetnie całkowicie od rzeczywistości  - to książka dla Was. 

Jeśli czytaliście Miniaturzystkę i chcielibyście przekonać się jak domek Oortman pracuje w  innym gatunku literackim, również polecam.

4 komentarze:

  1. I "Miniaturzystkę" i "Dom dla lalek" mam dopiero w planach. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Najpierw chciałabym przeczytać "Miniaturzystkę". Od dawna mam tę książkę w planach.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie do końca jest to mój gatunek, chyba większą ochotę mam na "Miniaturzystkę" :)

    OdpowiedzUsuń